logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Zbigniew Nosowski
Ksiądz, czyli człowiek. Psycholog wobec terapii osób duchownych
Więź
 


Zostawmy jednak na boku małżonków. Chcę pytać o tych, którzy ślubowali celibat czy składali ślub czystości. Taka decyzja to rezygnacja. Czy da się ją przeżywać dojrzale, pozytywnie – na „tak”, a nie tylko na „nie”?

Celibat, ślub czystości to rezygnacja – zgadzam się z tym, ale czy również dla Ciebie nie jest rezygnacją posiadanie jednej żony i wierność jej? Chcąc uczciwie odpowiedzieć na to pytanie, chcę sięgnąć także do własnego doświadczenia, gdyż trudno mi się odnosić do tematyki celibatu, stojąc „z boku” – przecież to również moje życie. Gdybym miała patrzeć na własne życie jedynie przez pryzmat faktu, że rezygnuję z małżeństwa – z intymnej bliskości mężczyzny, który jest obok, na którym mogę polegać, oprzeć się, któremu mogę się „oddać” także w sferze seksualnej, że rezygnuję z dziecka, które jest owocem miłości, rezygnuję z macierzyństwa – to nie przypuszczam, że wytrwałabym te 24 lata. Celibat, ślub czystości jest wyborem miłości, jest odpowiedzią na miłość Boga. I moja droga jest uczeniem się tej miłości – zarówno miłości Boga do mnie, jak i mojej do Niego. W tym oczywiście zawiera się rezygnacja. Nieraz, gdy jest mi trudno, gdy mam sporo obowiązków, gdy są przede mną trudne i odpowiedzialne decyzje, chciałabym się na kimś oprzeć, nawet fizycznie przytulić, aby poczuć się dobrze, aby z tym doświadczeniem bliskości iść w świat. Z tymi pragnieniami staję przed Bogiem – z doświadczeniem braku człowieka, z własnym poczuciem bezradności, szukając umocnienia przed Bogiem, oparcia się na Nim. I Pan Bóg jest obecny, oczywiście, że na zupełnie inny sposób niż drugi człowiek. Nie wyklucza to bliskich, przyjacielskich relacji z innymi ludźmi.
 
Dlatego też droga celibatu – i to chciałabym podkreślić ? jest przede wszystkim drogą uczenia się miłości. I jeśli jest w tym rezygnacja – a jest, i nieraz bardzo boli – to wynika ona z miłości. Z miłości Boga do mnie i mojej do Niego. Czyż nie jest też tak w Twoim życiu – że uczysz się stale swojej miłości do żony i jej do Ciebie? Waszej miłości do dzieci, które stają się coraz starsze? I w tym też jest przecież nierzadko rezygnacja.
 
Doświadczenie pokazuje jednak, że w tej przestrzeni – dojrzałego i zdrowego przeżywania celibatu „na tak”, a nie „na nie” – rodzi się wiele problemów. Niektóre z nich wynikają z różnych problemów domowych, w których dany ksiądz czy zakonnica wyrośli. Nieraz nie doświadczyli dojrzałej miłości rodziców, ich opieki, troski. Niekiedy wyrastają z rodzin alkoholowych czy pełnych przemocy słownej lub fizycznej. Niektórzy byli „przedmiotem” gwałtu czy molestowania seksualnego itp. Nie doświadczyli miłości, a tęsknią za nią. Jak więc mają ją też dawać innym?

Kluczowe staje się zatem pytanie o formację seminaryjną i zakonną. Czy dobrze przygotowuje ona do emocjonalnej i duchowej dojrzałości?

Formacja seminaryjna czy zakonna często podkreśla element wyrzeczenia, rezygnacji „dla Królestwa Bożego” – tylko że to „Królestwo Boże” pozostaje jedynie pewną ideą, która zawsze przegra w spotkaniu z żywym człowiekiem, który obdarzy miłością. Warto posłuchać lub poczytać homilie wygłaszane podczas święceń diakonatu czy święceń kapłańskich. One zasadniczo niosą za sobą treść, kim powinien być kapłan – jak to ma „dawać” siebie ludziom, ma im służyć, ma rezygnować z siebie… Czytam to i pytam się: a gdzie jest miłość, która ich przywiodła i doprowadziła do tego momentu? Formacja seminaryjna też kładzie akcent na te wymagania. Nie chcę ich negować, one są prawdziwe, tylko brakuje w nich podstaw. Człowiek najpierw musi doświadczyć, że coś „posiada”, aby mógł to oddać – także Bogu. Musi doświadczyć samego siebie – tego kim jest, co go stanowi, poznać własne pragnienia, uczucia, własne zranienia. Musi doświadczyć radości z przynależności do Chrystusa, musi w jakiejś mierze „zasmakować” w Jego miłości, aby był zdolny do rezygnowania z innych wartości, także z miłości do kobiety, z bliskości fizycznej z nią, z własnego dziecka. Dopiero głęboko przeżywana miłość do Boga (która nie bierze się z powietrza) jest też płodna – pozwala na to, że kapłan staje się ojcem nie w sensie fizycznym, ale w sensie duchowego „rodzenia” do wiary.

Spotykasz takich kapłanów?

Tak, tylko szkoda, że tak niewielu. Uważam, że jest sporo do zrobienia najpierw w samym seminarium, a potem także w formacji permanentnej kapłanów. Mam wrażenie, że wciąż za mocno kładzie się akcent na przygotowanie do pełnienia „zawodu księdza” – przez studia teologiczne, spełnianie posług sakramentalnych oraz wyćwiczenie właściwego zachowania – a za słabo formuje się indywidualnego człowieka. Temu człowiekowi trzeba pomóc odkryć, kim on naprawdę jest, by pomóc mu w spotkaniu z Bogiem-Miłością, w zaangażowaniu w to spotkanie całego siebie, a nie tylko sfery wolitywnej i intelektualnej.

Co jest zatem, Twoim zdaniem, największym problemem w dojrzałym przeżywaniu celibatu czy ślubu czystości: brak szczególnie bliskiej relacji z drugim człowiekiem, brak seksu, brak macierzyństwa/ojcostwa?

Uważam, że w dojrzałym przeżywaniu celibatu największym problemem jest nie tyle brak – bliskiej osoby, seksu czy macierzyństwa lub ojcostwa – ile nieznajomość siebie, własnych pragnień, uczuciowości, słabości, nierzadko też konsekwencji wynikających z różnej, czasem trudnej, historii życia. Problemem jest także brak wewnętrznej integracji osobowości danego kapłana.
 
Mogłabym odwrócić to pytanie i spytać Ciebie: czy do dojrzałego przeżywania małżeństwa wystarczy „posiadanie” bliskiej osoby, wspólne zamieszkanie, aktywność seksualna oraz dzieci? Chyba nie. Jestem przekonana, że z punktu widzenia psychologii, ten, kto jest dojrzały do małżeństwa, jest również dojrzały do kapłaństwa – i odwrotnie (pomijam fakt powołania). Tak jedno, jak i drugie zakłada zdolność do głębokiego spotkania z drugim „ty”, które jest zupełnie inne niż ja – tak jak kobieta jest inna od mężczyzny, tak jak Bóg jest inny od człowieka… Tak małżeństwo, jak i życie w celibacie zakłada zdolność do miłości – do dawania jej i do przyjmowania oraz do „rodzenia” owoców. Może to dość górnolotnie brzmi, ale zarówno ty, jak i ja – żyjąc zupełnie inaczej – możemy przenieść to na codzienność i konkrety życia. Trzeba też jednak realistycznie założyć, że zarówno droga małżeńska, jak i kapłańska, to dorastanie.
 
Wraz ze święceniami młody mężczyzna nie staje się gotowym produktem obrazującym świętego lub idealnego kapłana. Jeśli jednak on nie zna siebie, nie jest wewnętrznie zintegrowany, nie przyjmuje, że jest „w drodze” – to w jaki sposób ma być dojrzały? I to nie tylko w przeżywaniu celibatu. Skąd ma wiedzieć, co robić z własnymi uczuciami, które wraz ze święceniami nie wyparowały? Skąd ma wiedzieć, co ma zrobić z pragnieniem bliskości, także i fizycznej? Najczęściej ucieka od tych odczuć, bo są obce drodze, którą wybrał. Tylko że one nie znikają. Nierzadko w procesie terapeutycznym dokonuje się przywrócenie kapłanowi czy siostrze zakonnej ich historii życia, pragnień, uczuć, które w nich zostały schowane. Mają szansę zejść z któregoś piętra własnej doskonałości, na które weszli i na którym się męczą (a inni z nimi również), a stają się bardziej ludzcy, a przez to – bliżsi sobie, Bogu i ludziom. Jak już mówiłam, przygotowanie do takiego przeżywania samego siebie to zadanie na czas formacji seminaryjnej i formacji przed ślubami wieczystymi.

Zbigniew Nosowski
 
poprzednia  1 2 3
Zobacz także
wywiad z Antonim Szymańskim
Problem jest ukryty w tym sensie, że nie mówi się o nim jako o pierwszoplanowym, choć skala ubóstwa w Polsce jest bardzo duża. Dotyczy to szczególnie rodzin, gdzie jest troje i więcej dzieci. Ponad 30% takich rodzin żyje poniżej granicy ubóstwa, a przecież właśnie w rodzinach wielodzietnych wychowuje się 1/3 polskich dzieci...
 
Anselm Grün

Wydaje się nam może, że to proste, stać w milczeniu przed Bogiem. A jednak milczenie jest trudną drogą. Wtedy bowiem, dopiero kiedy zaczynam milczeć, spotykam samego siebie. Wtedy hałas moich myśli zaczyna mnie niepokoić. Wtedy wiele rzeczy ujawnia się we mnie. Milczenie prowadzi w trzech etapach do zjednoczenia z Bogiem. Pierwszy etap polega na spotkaniu samego siebie. W milczeniu rozpoznaję to, co we mnie tkwi.

 
Wacław Oszajca SJ

Spróbujmy przypatrzeć się sumienności sumienia kilku po­staci Nowego Testamentu, które odegrały znaczącą rolę w życiu społecznym, politycznym, kulturalnym i religijnym ówczesnego pokolenia i takąż samą odgrywają dzisiaj. Paweł Apostoł mówi, że Jezus „nas uzdolnił, byśmy byli sługami Nowego Przymierza, które nie opiera się już na literze, lecz na Duchu: litera bowiem zabija, a Duch ożywia” (2 Kor 3,6).

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS