To nie był spokojny wieczór. Jezus wiedział, że od kilku dni Żydzi, Jego współwyznawcy, chcieli Go zabić. Bezpośrednią przyczyną miało być oskarżenie o bluźnierstwo. Że On, będąc człowiekiem, Boga nazywał Ojcem, a przez to czynił się Mu równym. Atmosfera gęstniała od kilku dni. Zamiary dojrzewały. Gdy na szczęść dni przed Paschą był w Betanii, arcykapłani już dawno zdecydowali o zabiciu Jezusa. I On miał tego świadomość, gdy mówił, że Maria namaściła Go na pogrzeb.
W pierwszych wiekach chrześcijaństwa, zanim zadomowił się zwyczaj rzymski związany z błogosławieństwem olejów w Wielki Czwartek przez biskupa, olej błogosławiono podczas Mszy Świętej i czynił to ksiądz. Korzystał z niego sam prezbiter podczas sakramentu, ale także wierni, którzy nieśli tenże pobłogosławiony olej do swoich domów. O takim przypadku wspomina Cezary z Arles, żyjący w VI wieku. Nie Komunia Święta jako wiatyk, ale namaszczenie chorych było ostatnim sakramentalnym pożegnaniem wiernego przez Kościół na ziemi.
O sakramencie namaszczenia chorych, jego historii, obrzędach z nim związanych oraz o roli, jaką odgrywa w życiu chorego, z ks. Jarosławem Supersonem SAC rozmawia kl. Wojciech Olszewski SCJ