logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Wojciech Zagrodzki CSsR
Lekcja religii w szkole nie będzie katechezą
Kwartalnik Homo Dei
 


Dlaczego Kościół jest wyraźnie zainteresowany nauczaniem religii w szkole publicznej? W dyskusjach nad korzyściami płynącymi z nauczania religii w szkole dominującym argumentem jest znacznie wyższa liczba dzieci i młodzieży uczestniczącej w lekcji religii w szkole niż w analogicznym nauczaniu w salkach parafialnych. Tego faktu nie sposób zakwestionować. Czy dostrzega Ksiądz Profesor również inne szanse dla misji Kościoła wypływające z obecności nauczania religii w szkole?

Owszem, liczba korzystających z lekcji religii w szkole jest najczęściej przywoływanym argumentem. Jest to jednak argument zwodniczy, zakładający nierealną zasadę, że ilość przemieni się w jakość. Znany polski pastoralista i katechetyk ks. Franciszek Blachnicki w jednym ze swoich tekstów postulował jednak inny kierunek myślenia duszpasterskiego i wychowawczego: przez elity do mas. Dostrzegam dzisiaj pilną potrzebę formowania katolickich elit, które zawsze w procesach społecznych odgrywają rolę wiodącą. W tym kontekście należałoby wskazać na formację chrześcijańską ludzi dorosłych, jako podmiotów najbardziej właściwych w tworzeniu tychże elit. Jest to jednak już inny aspekt, być może wymagający odrębnego potraktowania. Wracając do tematu – masowy udział młodzieży w lekcji religii powinien cieszyć, ale fakt ten sam w sobie nie może być dla nas powodem do samozadowolenia. Okazuje się bowiem, że ta sama młodzież tak licznie uczęszczająca na lekcje religii później niejednokrotnie w swoich postawach i myśleniu okazuje się daleka od chrześcijaństwa. Jest to skutek niedostatku formacji katechetycznej, która może mieć miejsce jedynie we wspólnocie parafialnej. Trzeba więc na nowo wprowadzić katechezę parafialną równolegle z nauczaniem religii w szkole. Trzeba to zrobić także wtedy, jeśli nie obejmie ona mas młodzieży, jak również tworzyć systematyczną katechezę dorosłych. Na tej drodze będą się formowały w Polsce katolickie elity, które będą zdolne do podjęcia współodpowiedzialności za Kościół. Nie chodzi zatem o wycofanie nauczania religii ze szkół czy też o zignorowanie znaczenia religijności masowej z całą jej bogatą tradycją. Chodzi raczej o równoległą pracę nad kształtowaniem w Polsce elit, a także o jasne określenie roli katechezy w parafii i nauczania religii w szkole.

Nauczanie religii w szkole ma znaczenie przede wszystkim dla szkoły, gdyż religia spełnia funkcje wychowawcze. Ponadto religia ma znaczenie dla kultury, w której człowiek żyje. Ponieważ Kościół pragnie służyć człowiekowi, zależy mu na jego dobrym wychowaniu i dobrej edukacji, więc w tym punkcie misja Kościoła spotyka się z misją szkoły. To jest powód, dla którego Kościół interesuje się nauczaniem religii w szkole i angażuje w pracę w szkole potężne siły ludzkie. Nie można też nie dostrzec faktu, że w wielu szkołach, szczególnie tych, w których jest większe otwarcie na nauczanie religii i bardziej przyjazne nastawienie do nauczycieli religii, lekcja religii w jakiejś mierze spełnia tę misję wychowawczą.

Sam Ksiądz Profesor zauważył, że nauczanie religii w szkole nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Liczba biorących udział w lekcjach religii nie przekłada się na ich zaangażowanie w życie parafialne. Coś tu nie gra. Czy można pokusić się o postawienie choćby wstępnej diagnozy przyczyn tego zjawiska?

Te przyczyny są powszechnie znane. Wielu socjologów religii na nie wskazuje. U podstaw problemów związanych z uczestnictwem w życiu Kościoła leży postępująca laicyzacja życia. Niemałą rolę odgrywa również, wspomniana wcześniej, myśl postmodernistyczna z postulowanymi w niej subiektywizmem i relatywizmem. Ich konsekwencją jest zakwestionowanie wszelkiego autorytetu, a autorytet w wychowaniu jest konieczny.

Wśród możliwych przyczyn można jeszcze wskazać na marginalne traktowanie lekcji religii przez szkołę, o czym już powiedzieliśmy. Jest ono widoczne nie tylko w określeniu religii jako przedmiotu nadobowiązkowego, ale również w wielu innych ograniczeniach, jakie temu przedmiotowi się stawia. Na przykład: nauczyciel religii nie może być wychowawcą klasy, wskutek czego ma mniejsze możliwości oddziaływania; dopiero po wielu debatach zostało wywalczone wliczanie oceny z religii do obliczenia średniej ocen na świadectwie, co zresztą nie przez wszystkie środowiska zostało zaakceptowane. W wielu szkołach do dzisiaj obserwuje się niechęć wobec lekcji i nauczycieli religii. Taki sposób traktowania lekcji religii może rodzić w uczniach przekonanie, że i sama religia może być potraktowana podobnie. Szkoła wyraźnie nie rozumie wychowawczej funkcji religii. Trzeba jednak uczciwie dodać, że również ze strony Kościoła nie wszystko funkcjonuje właściwie.

Mianowicie...?

Na przykład mamy problem z językiem nauczania religii w szkole, który nie jest adekwatny do adresata (zresztą problem ten pojawia się w nie mniejszym stopniu w przepowiadaniu w świątyniach). Wskutek tego przekaz religijny nie dociera do adresata. W dziedzinie języka religijnego trzeba jeszcze wiele poprawić.

Przede wszystkim jednak cele stawiane nauczaniu religii przez Kościół nie są koherentne z celami, dla których osiągnięcia została powołana szkoła. Kościół chciałby, aby lekcja religii w szkole była katechezą, czyli wprowadzeniem w wiarę i pracą nad dojrzewaniem tej wiary. To może być zresztą również jeden z powodów, dla których szkoła publiczna z rezerwą podchodzi do nauczania religii, bo to nie jest jej cel. To jest też zarazem główny powód, dla którego lekcja religii nie spełnia pokładanych w niej przez Kościół nadziei, bo ona po prostu nie będzie katechezą.
 
Zobacz także
Marcin Jakimowicz
W czyśćcu nie możemy już zgrzeszyć. To dobra wiadomość. Może ten las rąk bierze się stąd, że zdajemy sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy tak święci, na jakich pozujemy? Czyściec jest tęsknotą. To jest tak jak z tym oknem. Widzę za nim skały, piękny wiślany brzeg, pola, jesienne drzewa. Cóż z tego, skoro nie mogę tego dotknąć? Pozostaje tęsknota.

Rozmowa z benedyktynem o. Leonem Knabitem.
 
Aneta Pisarczyk

Jesteśmy stworzeni do dawania. Tak w pełni realizujemy się w dawaniu siebie. Najlepiej czujemy się, gdy w naszym życiu jest zachowana równowaga między dawaniem a braniem. Gdy z jakiegoś powodu równowaga ta zostaje zachwiana, wpływa to na nasze codzienne samopoczucie i funkcjonowanie.

 
Andrzej Iwański
W społecznej świadomości wielodzietne rodziny są poddawane szczególnej stygmatyzacji. Różne strategie rozwiązy-wania problemów społecznych wykazują w nich: ubóstwo, bezrobocie, alkoholizm, zachowania przestępcze oraz trwałe uzależnienie od pomocy społecznej. A media przenika utrwalają negatywny wizerunek w zbiorowej świadomości...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS