To jest taki paradoks modlitwy, adoracji, bycia i trwania przy Jezusie i dla Niego. Po pierwsze dając wtedy siebie, jeszcze więcej otrzymujemy. Bóg oczyszcza nasze serca, umacnia je, by bardziej być dla innych. A więc adorując, i słuchając Jezusa zmienia się nasze patrzenie na świat, na rzeczywistość. Zaczynamy patrzeć tak jak On. Tak klarownie i przejrzyście, a jednocześnie z miłością i miłosierdziem wobec drugiego człowieka.
Prawdziwa wiara ma znaczenie dla życia człowieka. Kiedy jest oderwany od Boga, staje się bardziej podatny na egzystencjalne porażki, które potęgują osobisty smutek. Człowiek potrzebuje bliskości Boga, Jego Serca, miłosierdzia i przebaczenia, nadziei mogącej przezwyciężyć największe życiowe doświadczenia, a wreszcie Jego pocieszenia i zrozumienia. By przekonać się o tym bezboleśnie, wystarczy otworzyć Ewangelię, a w niej można zobaczyć Chrystusa o Sercu wzruszającym się nad sytuacją wdowy z Nain, której śmierć wyrwała jedynego syna (por. Łk 7,11-17).