To jest taki paradoks modlitwy, adoracji, bycia i trwania przy Jezusie i dla Niego. Po pierwsze dając wtedy siebie, jeszcze więcej otrzymujemy. Bóg oczyszcza nasze serca, umacnia je, by bardziej być dla innych. A więc adorując, i słuchając Jezusa zmienia się nasze patrzenie na świat, na rzeczywistość. Zaczynamy patrzeć tak jak On. Tak klarownie i przejrzyście, a jednocześnie z miłością i miłosierdziem wobec drugiego człowieka.
Mówiąc o głoszeniu Ewangelii nie należy od razu kojarzyć tego z nieustannym mówieniem o Panu Bogu. „Ewangelia” to Dobra Nowina dla człowieka, czyli również dobro, życzliwość, radość, miłosierdzie, miłość, nadzieja, pokój – wyrażone w słowach, które niosą prawdę o Bogu, choć nie wymieniają Go z imienia. Taką „Ewangelię” usłyszał ów pogański kapłan z pustyni (wspomniany w poprzednim rozwazaniu). Takie też orędzie poznał dowódca rzymski, który teraz pragnie podzielić się z nami swoim doświadczeniem prostej modlitwy...