Zdarzyło się
Problemem jest to, że przyjmujemy Boże Narodzenie w sposób bezkrytyczny, banalny, jakby było zawsze, jakby chodziło o jakiś mit założycielski, pobożną bajeczkę ku zbudowaniu, łaskoczącą serca, dobrą okazję do przystrojenia domu i zrobienia sobie prezentów (i poczucia się lepszymi, ponieważ w Boże Narodzenie "można dać więcej", bo "w Boże Narodzenie możesz" …). Nasze społeczeństwo ma tendencję do banalizowania i ujednolicania wszystkiego: halloween i Bożego Narodzenia, pierwszej komunii i filozofii buddyjskiej, bez zgłębiania ich korzeni, bez próby zrozumienia ich przyczyny, bez poznania ich, bez szacunku.
Nasz świat się spieszy, pożera idee, upraszcza je, redukuje, tworzy gigantyczne wytnij i wklej całej rzeczywistości.
Każdy normalny dorosły, który mieszka dziś we Włoszech, może w ciągu dnia otrzymać więcej informacji niż mój pradziadek otrzymał przez całe swoje życie.
A to nam nie pomaga. To tworzy zamęt, wyzerowuje pragnienie rozumienia i szukania.
Czy kiedykolwiek zapytaliście się, czym jest Boże Narodzenie? Skąd się wzięły te święta? Co świętujemy w Boże Narodzenie?
Widzę już uśmieszek na ustach co poniektórych bystrzejszych czytelników.
"Daj spokój! Nie nabijaj się z nas! W Boże Narodzenie rodzi się Jezus, nasz Zbawiciel!"
Prawda, świetnie, należą się wam oklaski, możecie już wystartować w każdym telewizyjnym quizie (widzieliście, jak się inni kompromitują, kiedy padają pytania na tematy religijne?).
Ale co to oznacza?
Jezus nie rodzi się w Boże Narodzenie, urodził się już lat temu jakieś dwa tysiące z hakiem. Nie mieszajcie w niezaprzątniętej takimi sprawami głowie waszej wnuczki!
A zbawia nas od czego? I kto Go o to prosił, żeby nas zbawił?
Poza tym, czy jesteście naprawdę pewni, że wszyscy wiedzą, iż w Boże Narodzenie wspomina się narodziny Pana?
W ostatnich latach ogromna większość młodzieży, z którą spotykałem się na lekcjach katechezy (ta cudowna młodzież pochodząca z porządnych rodzin) zawsze jako pierwszą odpowiedź podawała: "W Boże Narodzenie przychodzi Święty Mikołaj!".
(Nigdy mnie to nie gorszyło i nie jest to problem katechezy lub katechetów - niech to będzie jasne - ale chodzi tylko o to, że przesłanie chrześcijańskie musi z trudem torować sobie drogę między wieloma wizjami Bożego Narodzenia! Taki jest stan faktyczny, nie obwiniajmy o to dzieci lub rodziców, którzy żyją po prostu w tym świecie!).
Nie zakładajmy z góry czegoś, co oczywiste nie jest.
Spróbujmy ze spokojem powiedzieć sobie raz jeszcze, co świętujemy w Boże Narodzenie...