logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Roman Pindel
Między magią a wiarą
Głos Ojca Pio
 


Czy samo chrześcijaństwo nie niesie jednak pewnej zachęty do praktykowania magii? Czy obecność obrazka św. Krzysztofa w samochodzie bądź zawieszenie w nim różańca traktowanego jako amulet, który ma chronić przed wypadkiem, jest już magią czy jeszcze wyrazem wiary w świętych obcowanie?
 
Chrześcijaństwo jest religią wcielenia. Oznacza to nie tylko, że Syn Boży wcielił się w konkretnego człowieka, który realnie żył pomiędzy nami. Wcielenie wiąże się także z tym, że Bóg działa w Kościele poprzez sakramenty, a więc bardzo „cielesne” znaki, za którymi skrywa się działanie łaski. Już sam ten fakt niesie w sobie ogromne niebezpieczeństwo, by sakramenty traktować w sposób magiczny. Przecież bardzo łatwo potraktować Eucharystię na takiej zasadzie: im więcej jej spożywam, tym więcej otrzymam łaski.
Natomiast zupełnie inną sprawą jest czynienie pewnych „znaków religijnych”, które mają sens, jeżeli są traktowane jako swego rodzaju „uwyraźnienie” albo „wcielenie” wiary. Po to zawieszam w samochodzie różaniec, by mi przypominał o modlitwie na początku podróży oraz o istocie mego zawierzenia. Gdy więc się modlę, przyzywam św. Krzysztofa i polecam Bogu tych, których wiozę w samochodzie – to jest religia. Jednak w momencie, gdy zabraknie osobowego odniesienia do Boga i modlitwy, a zamiast niego pojawi się przekonanie, że samo zawieszenie jakiegoś przedmiotu uchroni mnie od zła, zaczyna się magia.
 

Jak odróżnić wiarę w Bożą opiekę nad naszym życiem od płytkiego zawierzenia w skuteczność pewnych modlitw, obrazków, relikwii itp.?
 
Za podstawowy wyznacznik wiary uznałbym osobową relację z Bogiem, która zakłada dialog i zawierzenie. Wtedy nasza modlitwa staje się przedstawianiem Mu naszych różnych spraw, ale zawsze z wyznaniem, że to On jest moim Panem: On kieruje moim życiem, a ja godzę się na wszystko, co mi przygotował, w przekonaniu, że to właśnie jest dla mnie najlepsze.
 
W myśleniu magicznym to ja chcę przeprowadzić swój zamiar. Wówczas, nawet gdybym przy tym odmawiał najwspanialsze modlitwy, będzie to próba manipulacji Bogiem. Tu właśnie kończy się relacja religijna, gdy Bóg w sercu człowieka przestaje być Bogiem, człowiek zaś sam chce decydować, nie oglądając się na tego, który ma być Panem.
 
Jak już mówiłem, magia stanowi bardziej prymitywną formę niż religia. W dojrzałej religijności ja liczę się z Bogiem, traktuję Go jako Kogoś, Kto jest najważniejszy, pierwszy; z Kim konsultuję najważniejsze sprawy mojego życia. Natomiast w magii mam sprawę do załatwienia, problem do rozwiązania i poszukuję eksperta oraz środków, nieważne jakich, byle tylko problem zniknął. W magii nie ma miejsca na przyjęcie krzyża, zgodę na rzeczywistość i heroiczną walkę z przeciwnościami; nie przewiduje się wysiłku, którego celem jest zmiana siebie. W postawie magicznej pojawia się jakiś amulet, formuła zaklinania czy inny magiczny element wpływania na rzeczywistość według naszej oceny.
 

Czasem nie jest łatwo zwrócić się do Boga i zawierzyć Mu w sytuacji ogromnego kryzysu…
 
To prawda, ale kto powiedział, że życie ma być pozbawione trudu i cierpienia. Niekiedy postawa religijna daleka jest od heroizmu, ale piękne jest już to, że ktoś zamienia pytanie „Dlaczego mnie to spotkało?” na inne, w rodzaju „Co to dla mnie oznacza?”. Człowiek porzuca podejście magiczne, gdy otwiera się na Boga i dopuszcza możliwość przyjęcia tego, co faktycznie niesie życie.
 

W takich sytuacjach ujawnia się ciężar decyzji: czy wytrzymam, uniosę ten krzyż, który na mnie spadł i pozostanę wierny Bogu…
 
W takim momencie jest miejsce na autentyczną modlitwę, w której w dialogu z Bogiem wypowiadam moje obawy, lęki i niepokoje, proszę o ufność i wytrwałość, a przede wszystkim powtarzam: „Nie moja wola, ale Twoja niech się stanie”.
 

Oczywiście nie wyklucza to szukania różnych ludzkich możliwości wyjścia z trudności.
 
Zgadza się. Jeżeli spotyka mnie choroba, moim obowiązkiem jest pójść do lekarza. Niekiedy leczenie może być prawdziwym krzyżem i nieść wiele upokorzenia. Zawsze trzeba w takich wypadkach modlić się przede wszystkim o zdrowie jako wielkie dobro, ale po wtóre prosić za lekarza i innych chorych. Gdy diagnoza brzmi: choroba nieuleczalna, gdy zawodzą kolejne sposoby leczenia, a śmierć jawi się jako logiczna konsekwencja choroby, jest miejsce na ufne powierzenie się Bogu w tym, co jest już poza naszymi ludzkim możliwościami. 
 

Można jednak też powiedzieć: Skoro coś takiego mi się przydarzyło, przykazania Boże i naukę Kościoła uznaję za nieadekwatne i wybieram inną drogę. Sięgnę po lepszy środek niż zawierzenie Bożej Opatrzności.
 
Należy mieć na uwadze, że taka wypowiedź z punktu widzenia wiary jest już pewną formą odejścia od Boga prawdziwego. Być może człowiek, który mówi takie słowa, dotąd tak naprawdę nie wierzył, zaś Boga traktował na zasadzie globalnego Ubezpieczyciela: skoro ten go zawiódł, trzeba zmienić „firmę”. Z drugiej strony taka postawa wyraża niedojrzałość. Bo zamiast zastanowić się nad tym, czym ma się kierować, taki człowiek przyjmuje bezrefleksyjnie zasadę wziętą z piaskownicy: skoro ktoś mi zabrał zabawkę, to poszukam sobie innej.
 

Ksiądz Roman Pindel
– jest profesorem biblistyki na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, pełni też funkcję ojca duchownego krakowskiego seminarium. Wydał wiele książek, m.in. „Magia czy Ewangelia? Konfrontacja głosicieli Ewangelii ze światem magicznym w ujęciu Dziejów Apostolskich”.
   
 
poprzednia  1 2 3
Zobacz także
Małgorzata Więczkowska
Choć żyjemy w coraz bardziej cywilizowanym świecie, wiara w zabobony i przesądy ma się dobrze. Bez trudu przecież spotkamy tych, co będą odpukiwać w niemalowane drewno, by czegoś nie zapeszyć, nie przywitają się przez próg, zawrócą widząc przebiegającego przez jezdnię kota, zawieszą czerwona kokardkę w wózku, żeby im ktoś dziecka nie zauroczył, czy też wierzą w feralne dni i moc amuletów. 
 
Urszula Jagiełło
Obraz na Chuście nie ulega procesowi przebarwienia utlenianiu, jak to się dzieje z normalnymi obrazami, które z czasem ciemnieją i muszą podlegać restauracji. Trzeba też powiedzieć, że wizerunek ów wykracza poza kanony sztuki. W sztuce zazwyczaj dąży się do jakiejś harmonii, proporcji, tutaj nie. Oblicze, które widzimy, jest zdeformowane,nos przekrzywiony. Kto malowałby Boga w ten sposób? Boga maluje się liniami perfekcyjnymi, formami harmonijnymi, zachowując proporcje, by ukazać doskonałość.  

Z o. Czesławem Gadaczem, kapucynem mieszkającym w klasztorze w Manoppello, rozmawia Urszula Jagiełło
 
ks. Edward Staniek

Jest jednak jakaś granica zła, znana tylko Bogu. Zło na ziemi się dopełnia. Krzywdzący czyni coraz więcej krzywdy... a plugawy jeszcze bardziej się plugawi. To są słowa samego Boga, odsłaniające mechanizmy działania zła w świecie. Słowa, o których nie wolno zapomnieć. Cała Apokalipsa św. Jana jest słowem Boga skierowanym do człowieka. Jego wyjaśnienie wymagałoby długiego cyklu rozważań, a głębia tajemnicy, szczelnie ukrytej pod obrazami i symbolami, i tak nie byłaby do odsłonięcia. Tajemnica dotycząca świata Bożego, mimo że się w nią wchodzi, zostaje nadal tajemnicą.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS