logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Dominik Jarczewski OP
Między ojcem a bratem
Liturgia.pl
 
fot. Andrew Seaman | Unsplash (cc)


Moim braciom neoprezbiterom 
 
We Francji sprawa jest bardzo prosta. Jeśli jesteś księdzem diecezjalnym, ludzie zwracają się do Ciebie pere – ojcze, jeśli jesteś zakonnikiem: frere – bracie. Czy stary, czy młody, czy dla starych, czy dla młodych zawsze dla wszystkich byłem i jestem frere Dominique.
 
Z samym zwrotem „ojcze” jest zresztą ciekawa historia. Otóż tradycyjnie imiona i nazwiska księży diecezjalnych poprzedza się tytułem Abbé, który z kolei odnosi się do świata monastycznego i funkcji opata. Przed Rewolucją fundacji mniszych było bowiem we Francji tyle, że przekraczały faktyczną ilość opactw. Dość szybko stały się po prostu źródłem utrzymania księży diecezjalnych (co zacniejszy, to dostatniejsze dobra), którzy dla zachowania obyczaju, otrzymywali honorowy tytuł opata – nie z racji pełnionej funkcji, ale ziem przypisanych opactwu. Stąd tytuł abbé i w konsekwencji „ojciec”.
 
Przez kolejne lata przygotowywania się do święceń kapłańskich jako zakonnik, a następnie uczenia się życia przyjętym sakramentem, odkrywałem i odkrywam, jak niesłychanym darem jest dla nas połączenie braterstwa i ojcostwa. Czasem próbuje się je sobie przeciwstawiać. Sądzę jednak, że to ślepa uliczka. Kłócą się ich karykatury. Dojrzale przeżywane, wzajemnie się wspomagają.
 
Karykatury, dodam, oparte nie tyle na przerysowaniu danej formy, co ucieczce przed nią. Temu, kto ucieka przed ojcostwem, grozi beztroskie kawalerstwo. Skupienie się na sobie, na swoich potrzebach, lękach, wątpliwościach, kompleksach, porażkach i sukcesach. Ojciec nie ma na to czasu. Jest-dla. Tutaj zaś mamy życie, które nie waży, które nie kosztuje. Tragiczny egocentryzm, do którego bardzo szybko przykleja się gadżeciarstwo, wygodnictwo, kult osiągnięć i pracy lub, przeciwnie, lenistwo i postawienie hobby, przerywników przed obowiązkami stanu. Być może będzie to nawet ubogi, pokorny, umartwiony egocentryzm. Wciąż jednak egocentryzm.
 
Kto ucieka przed braterstwem, będzie mniej lub bardziej świadomie podkreślał przepaść między sobą a tymi innymi – posłusznymi owieczkami, głupimi baranami, upartymi kozłami. Celebrowanie tytułów, quasi-dyplomatycznych rytuałów, konwenansów, dystansu tak naprawdę skrywa gdzieś strach przed swoją małością. Napędza je brak poczucia wartości, stąd nieustanna potrzeba potwierdzania się i idiotyczne przeświadczenie, że ja buduję Kościół i na mnie on stoi. A więc jak nie będę czczony, hołubiony, podziwiany, będę nikim do głoszenia ewangelii. Brzmi to absurdalnie, jak dłużej się nad tym zastanowić. Koniec końców pozostanie zawiedziona ambicja, której nie zaspokoiła najszczytniejsza praca misyjna. Moje święcenia, moja posługa jest bowiem większa ode mnie. Nie dorastam do nich. Czy potrafię się z tym zmierzyć i to przyjąć?
 
Dojrzałe ojcostwo zabezpiecza dojrzałość braterstwa. Autentyczne braterstwo, uczy ojcostwo autentyczności. Odziera je z próbowania, grania, pozowania. Zostawia zaś to, co istotne, co samo się obroni. Jest coś zaskakującego w tym, że na dobrą sprawę, w przeciwieństwie do naturalnego pokrewieństwa, można być na raz duchowym bratem i ojcem tej samej osoby. I choć nieraz u naszych mistrzów w braterstwie i ojcostwie akcentujemy jedno z nich, po głębszym zastanowieniu okaże się, że zawsze są tam oba. Tyle we mnie ojca, ile we mnie brata.
 
Dominik Jarczewski OP
liturgia.pl
tekst został opublikowany na blogu Autora
 
Zobacz także
ks. Edward Staniek
Gleba ludzkiego serca ma zapewnić to, co jest potrzebne do owocowania Bożego słowa. Dopiero ta wzajemna współpraca Bożej siły życia z glebą gwarantuje odpowiednie owoce. Ale nie tylko słowo Boga jest ziarnem, nasze ludzkie słowo skierowane do drugiego człowieka też jest ziarnem. Różnica jednak między Bożym słowem a naszym, ludzkim, jest wielka. Boże słowo jest zawsze dobre, pełne życia i świętości.
 
ks. Edward Staniek
Gdy ustalamy prawa, jest oczywiste, że nie godzimy w nasze potrzeby i uczucia. Ale czy pamiętamy o innych? Czy zadajemy sobie pytanie, w jaki sposób realizacja ustalonej przez nas zasady wpłynie na naszego sąsiada? Czy nie nastąpi kolizja potrzeb? Jeśli niewygoda dotyczy nas, najchętniej zaprowadzilibyśmy korektę ustalonego wyznacznika zachowania, bez końca przestawiając i zmieniając zapis na filarach naszych zachowań.
 
ks. Edward Staniek
Choć spożywając chleb na co dzień nie myślimy o jego symbolicznym znaczeniu, to jednak przywołują je kościelne obrzędy, w których uczestniczymy. Chleb niesiony w procesji z darami to symbol ludzkiego trudu. Jest on owocem ziemi, ale i owocem pracy człowieka. Zatem ofiarowując chleb, ofiarowujemy z jednej strony to, co otrzymaliśmy od Boga, z drugiej – także naszą pracę i nas samych. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS