Otwartość
ŚMIERĆ POZOSTANIE NASZYM wrogiem lub kimś obcym, jeżeli odmówimy wejścia na ring, jeśli potraktujemy życie jak ciepłą kąpiel, a nie walkę; jak wygodne krzesło, a nie pojedynek. Jeżeli więc z nostalgią zanurzymy się w przeszłość, jakby to była ciepła kąpiel, jeśli będziemy próbowali zatrzymać bieg czasu i go zmienić, to nie ujrzymy śmierci jako przyjaciela, bo ona czyniąc cokolwiek, "przynosi wiele zmian" [5]. I to jest zwykle zimny prysznic, nie ciepła kąpiel. A mówiąc wprost: wymierza nam policzek.
Jeżeli identyfikujemy się z naszą przyszłością, jeżeli kochamy nowości, przygody, wyzwania, twórczość i niespodzianki, to śmierć może stać się naszym przyjacielem, bo jest największą z przygód. Bo też zawsze ten inny kraj jest pełen przygód: inny naród, inne atrakcje. I śmierć jest tym "innym". Ta inność leżąca u podstaw naszego istnienia, może stać się największą fascynacją, a także naszym przyjacielem, o ile się na nią otworzymy.
Otwartość na inność – nie tylko na śmierć, ale także na ludzi i na prawdę – to zatem warunek konieczny, by uznać w śmierci przyjaciela. Zauważmy, że miłość i wiedza są najwyższymi formami otwartości na inność. Są więc naszym - jak powiada Platon w Fedonie – "przygotowaniem na śmierć". Potwierdzają to dwa ważne źródła: wszyscy mądrzy ludzie, jacy żyli na świecie, i pacjenci, którzy przeżyli śmierć kliniczną. Wydaje się, że doświadczyli oni czegoś zaskakująco podobnego. Na pierwszy rzut oka to niezwykłe, że istnieje spójność w świadectwach tych dwóch grup ludzi żyjących w różnym czasie, w różnych miejscach, różniących się wiekiem, temperamentem i wyznających inne religie. Ta jednomyślność kryje się bowiem w stwierdzeniu, że w świetle śmierci, miłość i wiedza jawią się jako dwie najważniejsze wartości w życiu.
W szczególności zaś to miłość przygotowuje nas na śmierć, bo jej otwartość może być odwzajemniona i wzmocniona przez tych, których kochamy. Można by zapytać, jak na śmierć przygotowuje nas miłość? Tym bardziej że nie rozdaje ona orderów za zasługi, te zwłaszcza, które wymagają odwzajemnienia w imię sprawiedliwości. To poniekąd wbrew jej naturze. Miłość raczej sprawia, że moje wewnętrzne ja, staje się silniejsze od śmierci.
Jak to się dzieje, że moje wewnętrzne ja staje się silniejsze od śmierci dzięki miłości? Po prostu miłość buduje moje ja, nie mnie; moje wewnętrzne ja jako podmiot, nie jako przedmiot; to kim jestem, a nie to, czym jestem. Moje dziedzictwo, środowisko określają to, czym jestem; to, co jest na zewnątrz mnie, pochodzi od tego, co jest na zewnątrz. I nie jest to silniejsze od śmierci. Zresztą to mój wolny wybór: kochać lub nie kochać, określa to, kim jestem, bo też to, co jest wewnątrz mnie pochodzi od tego, co jest już we mnie. To wewnętrzne ja, nie ma – o ile można tak powiedzieć – stałego rozmiaru tak jak ciało, może więc ulec przemianie. Ergo: na tyle jestem, na ile odnajduję swoją tożsamość w lub na ile utożsamiam się z, lub na ile troszczę się o, lub na ile kocham. Nie jestem małym ego uwięzionym we własnej skórze, jestem tak wielki, jak wielka jest moja miłość. I to ona sprawia, że moje wewnętrzne ja staje się silniejsze od śmierci.
Ta idea - że miłość czyni moje wewnętrzne ja silniejszym od śmierci - jest obecna w Nowym Testamencie. Zestawmy ze sobą dwa pochodzące stamtąd fragmenty:
Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się kończą, choć zniknie dar języków i choć wiedzy [już] nie stanie. Po części bowiem tylko poznajemy i po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe. [1 Kor 13, 8-10]
Głos Jego wstrząsnął wówczas ziemią, a teraz obiecuje, mówiąc: Jeszcze raz wstrząsnę nie tylko ziemią, ale i niebem. Te zaś słowa jeszcze raz wskazują, że nastąpi zniszczenie tego, co zniszczalne, a więc tego, co zostało stworzone, aby pozostało to, co jest niewzruszone. Dlatego też otrzymując niewzruszone królestwo, trwajmy w łasce, a przez nią służmy Bogu z czcią i bojaźnią. [Hbr 12, 26-28]
Otóż to "niewzruszone królestwo" jest "miłością", która "nigdy nie ustaje". Ogień śmierci spala wszystko, co jest śmiertelne, śmierć niszczy wszystko, co jest zniszczalne, wstrząsa wszystkim, czym można wstrząsnąć. Jedyną niezniszczalną rzeczą jest ogień miłości, który jest większy od ognia śmierci. Śmierć jest jednak przyjacielem, ponieważ oczyszcza i spala to wszystko, co nie jest miłością. Spala naszą "zamkniętość", ale zostawia naszą "otwartość", trawi drzwi, lecz zostawia wejście. Dzięki śmierci stajemy się niczym otwarte wejście. Na ile więc identyfikujemy się z otwartym wejściem, na tyle śmierć jest naszym przyjacielem.
__________________________________
Przypisy:
[5] Werset z piosenki Suicide is painless (Samobójstwo jest bezbolesne), napisanej przez Johnny'ego Mandela (muzyka) i Mike'a Altmana (słowa). Utwór ten to temat przewodni z filmu M.A.S.H. (reż. R. Altman).