logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Justyna Kaczmarczyk
Miłosierdzie dla wybranych
Życie Duchowe
 
fot. Ryan Holloway | Unsplash (cc)


Obok pogorzelców nie przechodzi się obojętnie. Doświadczają tragedii, wstrząsu, z którego trudno się pozbierać. Szczególnie samemu. Dlatego tak potrzebna jest pomoc. Teraz wyobraźmy sobie, że pożogą jest wykorzystanie seksualne.

 

Pożar był wielki. Cudem uszli z życiem, ale stracili cały dorobek. Poparzenia będą leczyć latami – słyszymy. Obok pogorzelców nie przechodzi się obojętnie. Doświadczają tragedii, wstrząsu, z którego trudno się pozbierać. Szczególnie samemu. Dlatego tak potrzeb­na jest pomoc. Teraz wyobraźmy sobie, że pożogą jest wykorzysta­nie seksualne. Dorobkiem, który spłonął – utracone dzieciństwo, młodość i szanse, a poparzeniami – wewnętrzne spustoszenie, z którym skrzywdzony zmaga się latami, czasem całe życie. Czy wobec takiej osoby potrafimy być miłosierni?

 

Milczenie zranionych

 

Moje obserwacje i rozmowy z pokrzywdzonymi pokazują, że zde­cydowanie zbyt często nie potrafimy. „Łatwiej nam nieść pomoc, gdy mamy bezpośredni kontakt z krzywdą: ktoś padł ofiarą wy­padku czy katastrofy, my widzimy zdarzenie, jego skutki i bez większych przeszkód potrafimy ocenić, że pomoc jest potrzebna. Poszkodowany nie wyłudza, nie wymyśla. Skutków wykorzystania seksualnego najczęściej nie widać. Trudno wtedy wejść w empa­tyczne myślenie” – mówi Jakub Pankowiak, który sam doświad­czył w dzieciństwie wykorzystywania seksualnego przez księdza. Doświadczył też odrzucenia ze strony diecezjalnego biskupa i nie­których duchownych, gdy zgłaszał swoją krzywdę. Osobiście spo­tkał się też z zarzutami, że wyłudza i wymyśla.

 

To wtórna wiktymizacja, czyli ponowne zranienie. A taka rana jest poważna. Pokrzywdzona kobieta, która swoją historię zde­cydowała się opowiedzieć w książce Zranieni. Rozmowy o wykorzystywaniu seksualnym w Kościele, to proces kanoniczny nazywa „najbardziej dramatyczną rzeczą, jaka ją kiedykolwiek spotkała”. Wspomina też, jak odtrącenie przez ciotkę, której jako mała dziewczynka opowiedziała o tym, co robił jej ksiądz, zamknęło ją w traumie na lata.

 

Wciąż słychać zdziwione głosy ludzi, którzy nie rozumieją, dla­czego skrzywdzeni na tle seksualnym przez lata milczą. Specjaliści mówią zgodnie – milczenie ofiar to jedna z głównych cech cha­rakterystycznych dla wykorzystywania seksualnego i skutek ma­nipulacji, jakich dopuszczają się sprawcy. Obrazowo tłumaczyła mi to Jolanta Zmarzlik, terapeutka z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę: „«Nie mów, bo mama cię znienawidzi», «Nie mów, bo trafisz do poprawczaka», «Nie mów, bo pójdę do więzienia i nasza rodzi­na się rozpadnie». To rezonuje przez lata”.

 

Jakub Pankowiak zwraca też uwagę na inny aspekt. „Mówienie o krzywdzie, jaką jest wykorzystywanie seksualne, burzy pewien ład i spokój, zarówno w człowieku, jak w społeczeństwie. Sam to przerabiałem, słyszałem to też od innych pokrzywdzonych – że ujawnienie mojej historii sprawi, że runie moja codzienność, która nie była idealna, bo obciążały ją wydarzenia z przeszłości, ale była stabilna” – komentuje.

 

Zmierzyć się z dramatem

 

Dosadniej o problemie polskiego społeczeństwa i Kościoła w mie­rzeniu się z dramatem wykorzystywania seksualnego mówi ks. prof. Andrzej Kobyliński, filozof i etyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. „Nieraz problemem nie jest niechęć do okazania miłosierdzia, a wręcz nienawiść do osób, które mówią o swojej krzywdzie albo nagłaśniają problem wykorzystywania sek­sualnego w Kościele” – zauważa. „Głośno mówię o tym od dwudzie­stu trzech lat, gdy wróciłem z kilkuletniego pobytu za granicą. Przez sześć lat studiowałem i pracowałem duszpastersko we Włoszech, Niemczech i Wielkiej Brytanii. Dzięki temu poznałem tamtejszy Kościół i problemy, z jakimi się mierzy. Z tą wiedzą wróciłem do Polski i byłem przez kilka lat głęboko przekonany, że mamy szanse, by nie powtórzyć błędów Irlandii, Belgii, Holandii czy USA. Bole­śnie się rozczarowałem” – opowiada. Jak wskazuje, w Polsce mocno rezonuje myślenie o Kościele jak o oblężonej twierdzy: „Przez dziesięciolecia jak mantrę powtarzano zasadę, że wszystko, co mó­wiono źle o księżach i biskupach, to atak na Kościół. Przecież to ab­surd. Nie odróżniano sprawiedliwej krytyki od niesłusznego ataku”.

 

Także Adam Żak SJ, koordynator ds. ochrony dzieci i młodzie­ży przy Konferencji Episkopatu Polski, mówi wprost, że Kościół w Polsce nie potrafi korzystać z doświadczeń z zagranicy. „Nawet jeśli są w Kościele w Polsce osoby, które uważają, że trzeba coś zrobić, nierzadko blokuje je bezradność – ale jak? Przecież tego nie można, tamtego nie można” – mówi w rozmowie, która uka­zała się w zbiorze Zranieni.

 

Tymczasem, jak wynika z danych opracowanych przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego, od połowy lipca 2018 roku do końca 2020 roku w diecezjach i zakonach męskich zgłoszono kolej­nych 368 spraw dotyczących wykorzystywania seksualnego przez osoby duchowne. Zaledwie 10 procent z nich uznano za niewia­rygodne i odrzucono.

 

Wzrost liczby zgłoszeń jest lawinowy (a mówimy tylko o sprawach, o których poinformowano diecezje albo zakony, a nie o wszyst­kich przypadkach wykorzystania seksualnego przez duchownych; tych z pewnością jest więcej). Wcześniejsze dane z dwudziestu ośmiu lat mówiły o 382 zgłoszeniach, czyli średnio trzynaście na rok. W ostatnim badanym okresie średnio rocznie przybywa aż 147 zgłoszeń. Dotyczą one zarówno wydarzeń z przeszłości, jak i tych dramatów, które rozegrały się, gdy dyskusja o wykorzysty­waniu seksualnym w Kościele w Polsce była coraz głośniejsza. A problem równie głośno negowany przez niektóre środowiska.

 

Pomóc pokrzywdzonemu

 

Co zatem możemy zrobić?

 

Po pierwsze przyjąć do wiadomości, że to realna tragedia, któ­rej doświadczają ludzie w Kościele. Że są księża, zakonnicy i zakonnice, którzy dopuszczają się wykorzystywania seksualnego małoletnich i/lub dorosłych. Że ukrywanie sprawców to prze­stępstwo i współudział w krzywdzie kolejnych ofiar. Że krzywda dziewczynek i chłopców, kobiet i mężczyzn, której doświadczają oni z rąk osób świeckich, nie jest ani lepsza, ani gorsza od krzyw­dy z rąk księdza – jest dojmująco bolesna. Takim osobom rów­nież należy się zrozumienie, pomoc i wsparcie, a niejednokrot­nie i skrzywdzeni, i krzywdziciele są członkami Kościoła. Fakt, że do wykorzystywania seksualnego dochodzi też w innych niż kościelne środowiskach, absolutnie nie jest usprawiedliwieniem dla Kościoła.

 

Wtedy może łatwiej będzie się zatrzymać jak miłosierny Samary­tanin, choć opowieść o nim wydaje się już tak wyświechtana. Ten obraz z dziesiątego rozdziału Ewangelii według św. Łukasza często jest przywoływany w kontekście pomocy osobom zranionym na tle seksualnym. Ksiądz Artur Chłopek, duszpasterz osób pokrzywdzo­nych wykorzystaniem seksualnym z diecezji krakowskiej, podczas jednej z Modlitw za Zranionych w Kościele, które odbywają się cy­klicznie w Krakowie od czerwca 2019 roku, czerpiąc z tej właśnie przypowieści, przedstawił pięć kroków, by pomóc pokrzywdzo­nemu: zobaczyć go, wzruszyć się głęboko, podejść, opatrzyć rany i działać z innymi. Tak proste i tak trudne jednocześnie.

 

Wstyd, który uwiera

 

Wielu sprawców wykorzystania seksualnego nijak się ma do wi­zerunku zakapturzonego chuligana, który goni dzieci w parku. Wykorzystują „w białych rękawiczkach”. Dla otoczenia potrafią być uprzejmi i pomocni, uśmiechnięci i inteligentni. Świetni ma­nipulatorzy. A skrzywdzony? Jest oblepiony siecią, jaką sprawca misternie utkał. Denerwuje się, jąka, płacze. Jak atakowane zwie­rzątko – ucieka albo sam atakuje. W głowie dudni mu wtłoczone przez sprawcę zdanie: „Nikt ci nie uwierzy” albo: „To twoja wina”. To kłamstwa, z których bardzo trudno się wydostać.

 

Przyjęcie zranionej osoby stawia nas też wobec trudnej prawdy, jak mówi Marta Titaniec z Fundacji Świętego Józefa Konferencji Episkopatu Polski – uwierającej. „Kataklizmy są rzeczywistością zewnętrzną, na którą nie mamy specjalnie wpływu jako ludzie, czy się pojawią, czy nie i kogo dotkną. W przypadku wykorzystania seksualnego krzywdę zrobił drugi człowiek. Stajemy tu więc nie­jako z prawdą, że jako ludzie potrafimy również krzywdzić i zadać ból. Ta świadomość jest trudna do przyjęcia. Pojawia się taki we­wnętrzny wstyd, który uwiera” – zauważa.

 

Marta Titaniec ma kontakt z wieloma osobami, które zostały wy­korzystane seksualnie w Kościele. Jej doświadczenia potwierdzają, jak ważna jest reakcja otoczenia na krzywdę zranionych. „Widzę, że oprócz tego, że system był wadliwy, bo mechanizmy, jakie funkcjonowały, nie pomagały w oczyszczeniu, to przeszkodą na drodze ujawnienia krzywdy byliśmy również my – najbliższe otoczenie pokrzywdzonych. Zbyt często słyszę, że oprócz doznanej krzywdy wykorzystania seksualnego kolejne krzywdy generowali najbliż­si, potem nauczyciele – lekceważąc, nie rozumiejąc, dziwiąc się, że ksiądz czy inny szanowany człowiek mógł robić coś takiego. Dotyczy to zarówno rzeczywistości i Kościoła, i społeczeństwa” – mówi. I dodaje: „Pomoc takim ludziom jest też dużo bardziej wymagająca niż tylko przelew na konto z jakimś dopiskiem, nie deprecjonując tej formy pomocy oczywiście. Wymaga bowiem na­szego zaangażowania, dania czegoś, co trudno dzisiaj zaoferować: czasu. Dużo mniej osób może to zaoferować”.

 

W przytaczanej przypowieści o Samarytaninie dotyka mnie jeszcze jedno – człowiek, który wpadł w ręce zbójców, leżał pół umarły. Pół umarły. Zdaje się, że te dwa słowa bardzo dobrze opisują skut­ki wykorzystywania seksualnego. Tylko łatwo to przegapić, bo jak wskazuje Marta Titaniec, „rany duszy i serca są mniej widoczne i niejako «subiektywne», to znaczy nikt nie jest w stanie zobaczyć fizycznie, jak to może boleć”.

 

Droga do przejścia

 

Najstarszy zgłoszony przypadek wykorzystywania seksualnego, przedstawiony w ostatniej kwerendzie, dotyczy wydarzeń z 1958 roku. „Proszę pani, a kto wtedy o jakiejś pedofilii w Kościele wie­dział? To było nie do pomyślenia!” – usłyszałam takie zdania nie­raz. Ostatnie lata w Kościele w Polsce to czas mierzenia się z pro­blemem wykorzystywania seksualnego. Idealnie by było, gdyby empatia i zrozumienie wobec tego dramatu stały się doświadcze­niem masowym i jednoczesnym. Tak nie jest, bo potrzebujemy zmiany mentalności całego społeczeństwa, a to proces długi i po­wolny. „Nie oceniałbym jednak łatwo tych, którzy mają trudność z zaakceptowaniem, że w Kościele dochodziło i pewnie dochodzi do takich przestępstw. Też mają drogę, którą muszą przejść” – mówi Jakub Pankowiak.

 

Świadomość tego, że ludzie w społeczeństwie, w tym członkowie Kościoła w Polsce, w różnym tempie dojrzewają do zmierzenia się z problemem wykorzystywania seksualnego, może przynieść pewną wyrozumiałość, skądinąd potrzebną, by nie wybuchały niepotrzebne wojny domowe, które zamiast dróg wyjścia przyno­szą kolejne rany. Jednocześnie nie może być to wymówka i łatwe usprawiedliwienie. Bo gdy pozna się, jak wielką krzywdą jest wykorzystywanie seksualne małoletnich, trudno odwrócić głowę. A przecież: „Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych naj­mniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili” (Mt 25,45).

 

Justyna Kaczmarczyk
Życie duchowe jesien 108/2021

 
Zobacz także
ks. Zbigniew Paweł Maciejewski
Czy wiara młodzieży jest brana pod uwagę, skoro częstą metodą przygotowania do bierzmowania jest „pędzenie przez pobożności”. Im więcej – tym lepiej. Masz chodzić do kościoła, masz chodzić na drogę krzyżową i roraty, masz obchodzić pierwsze piątki miesiąca – a z wszystkiego cię rozliczymy...
 
 
ks. Grzegorz Strzelczyk

Gdy XX-wieczne badania neurologiczne dowiodły, że decyzja podjęcia działania zapada w mózgu wcześniej, niż dowiaduje się o niej nasza świadomość, zachwiało to dotychczasową wizją świata, w którym człowiek dzięki wolnej woli jest w pełni odpowiedzialny za swoje wybory. Spowodowało to popłoch u moralistów, nie tylko katolickich.

 

Z Jerzym Vetulanim w 2015 r. rozmawiał ks. Grzegorz Strzelczyk

 
Andrzej Gołąb
Proponuję Ci abyś się zatrzymał. Usiadł, położył, zamilkł. Na jakiś czas odłóż swój świat na półkę. Problemy poprzykrywaj serwetkami, plany zawieś na kołku. Swoją twarz, której pewno nie lubisz lub, którą się zachwycasz, odwróć od lustra samooceny. Role, w jakich obsadziło Cię życie pozostaw w teatrze zapomnienia. Na wszystkich swoich stanowiskach i funkcjach podaj się na chwilę do dymisji...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS