logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Piotr T. Nowakowski
Mity na temat mediów
Cywilizacja
 


Odbiorca kształtuje media?
 
Dysponenci mediów wciąż przekonują, szczególnie w kontekście kierowanych wobec nich oskarżeń o niepohamowaną promocję przemocy i wulgarności, że to nie rzeczywistość wzoruje się na medialnej fikcji, lecz przeciwnie – media rejestrują i opisują prawdziwe wydarzenia, a trudno nie przedstawiać określonych słów i zachowań, skoro jest ich tyle we współczesnym świecie. Przed ponad ośmiu laty Mariusz Walter, założyciel i ówczesny prezes TVN, tłumaczył: „Hasło, że telewizja kształtuje człowieka w naszym przypadku jest mało skuteczne. Ten widz jest już ukształtowany. Sytuacja jest więc odwrotna, to widz kształtuje telewizję”[3]. Zdawała mu się wtórować Nina Terentiew, była dyrektor publicznej Dwójki: „Dziś już wiemy, co chcą oglądać nasi widzowie i powtórzę za Mariuszem Walterem: «Hasło, że telewizja kształtuje człowieka jest… mało skuteczne». Widz jest ukształtowany poprzez otaczającą go rzeczywistość, dom rodzinny, szkołę, miejsce, w którym żyje”.[4] Podobnie argumentowali: Juliusz Braun były przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji: „Przecież nie telewizja kreuje negatywne zjawiska i nie ona jedna jest za nie odpowiedzialna”[5], jak również Robert Kwiatkowski, sławetny były prezes TVP: „Oczywiście, można mówić o tym, że telewizja kształtuje, telewizja kreuje. Ale gdyby tak było, świat naprawdę wyglądałby inaczej”.[6]
 
To prawda, że nie można traktować mediów jako synonimu wszelkiego zła, a także wyłącznego źródła istniejącej w życiu społecznym przemocy i innych niekorzystnych zjawisk. Przyczyn jest znacznie więcej. Niemniej jednak między bajki należy włożyć przytoczone opinie medialnych decydentów, że współczesne media są tylko świadkiem istniejącego w świecie zła, a więc pełnią jedynie rolę informacyjną. W rzeczywistości bowiem przyczyniają się one do promocji niepokojących zjawisk przez konkretne formy medialnego wpływu. By się o tym przekonać, wystarczy sięgnąć po książkę znanego niemieckiego kryminologa Hansa Joachima Schneidera pt. Zysk z przestępstwa, w której kreśli on szeroko rozumiane relacje między środkami masowego przekazu a zjawiskami kryminalnymi.[7] Oczywiście, nie proponuję, aby ograniczać się zaledwie do tej propozycji wydawniczej. Interesujących źródeł jest znacznie więcej, niekoniecznie wskazujących na tak ekstremalne zależności – wiele z nich omawia temat np. na płaszczyźnie wychowawczej.[8]
 
Geneza problemu
 
Skąd wspomniane mity czerpią swe żywotne soki? Zwróćmy na problem tkwiący w samej technice przekazu, która pośredniczy pomiędzy nadawcą a odbiorcą. Znawcy tematu wspominają w tym wypadku o procesie „zapośredniczania rzeczywistości”. Nie da się bowiem uniknąć sytuacji, gdy sama technika wpływa na komunikat, mniej lub bardziej go zniekształcając.[9] Skoro media nie spełniają warunków koniecznych do poznania bezpośredniego, mogą być wykorzystane – o czym przekonuje Henryk Kiereś – jako narzędzia kreacji faktów,[10] czyli po prostu manipulacji. Jest to zjawisko szerokie, stąd ograniczymy się do wybranych przykładów: choć dotyczących na pozór błahej dziedziny gier komputerowych, niemniej jednak pozostających w zakresie refleksji teoretyków mediów.
 
Mianowicie z produkcji komputerowej Battle of Britain dowiadujemy się, że to sami Anglicy wygrali Bitwę o Anglię. Ani w grze, ani w obszernej instrukcji, nie ma żadnej wzmianki o tym, że w szeregach RAF walczyło wielu obcokrajowców (w tym Polaków). Z kolei wg twórców Codename: Panzers w 1939 r. to Polacy napadli na Niemców, którzy musieli się przed tą agresją bronić. Tym bandyckim aktem był atak na niemiecką radiostację w Gliwicach. Zapowiadany natomiast dodatek do gry Battlefield 1942, zatytułowany The Road to Rome, koncentruje się na operacjach aliantów na Sycylii i we Włoszech: operacji Husky, bitwach pod Anzio i Monte Cassino. W walkach biorą udział oddziały Wolnych Francuzów i Włochów. Pod Monte Cassino – wbrew historycznej prawdzie – nie ma jednak Polaków.[11] Kreację faktów mamy więc widoczną jak na dłoni.
 
Zwróćmy też uwagę na inny wymiar urealniania fikcji, czyli kreskówki, którymi dzieci są bombardowane od wczesnych lat. Ich bohaterom odrasta odcięta ręka lub noga, kilkukrotne zaś uderzenie człowieka w głowę nie niesie jakichkolwiek negatywnych konsekwencji. W efekcie maluchy zatracają poczucie granicy między rzeczywistością a fikcją. Sześciolatek wychodzi przez okno, wierząc, że tak jak Batman zatrzyma się metr nad ziemią, uratowany zaś wyznaje: „Już nie lubię Batmana”. Inny maluch pouczany przez panią psycholog, by uważał podczas przechodzenia przez jezdnię, twierdzi, że nawet gdy przejedzie go samochód, to się otrząśnie i pójdzie dalej. To drobny fragment tego, co dzieje się w głowach najmłodszych, którym niebezpiecznie zaciera się granica między światem ekranowym i pozaekranowym.[12]
 
Kołem napędowym przytoczonych mitów jest uległość recipenta wobec propagandy, która wyraża się w stosunkowo łatwym dawaniu wiary tym treściom, które przekazują publicznie dysponenci mediów. Postawę tę ujawniają dwa zasadnicze symptomy. Po pierwsze, brak zdrowego krytycyzmu w ocenie treści publikowanych przez środki przekazu; w następstwie tego przyjmuje się aktualnie nagłaśniane hasła za dobrą monetę, nawet bez próby ich weryfikacji.[13] Po drugie, przypisywanie mediom nadmiernie wysokiego autorytetu; osoba o takim nastawieniu powołuje się w swych wypowiedziach na środki przekazu jako na niekwestionowane źródło wiedzy. Ktoś taki – jak argumentuje bp Adam Lepa – preferuje media jako „najlepsze źródło sprawdzonej informacji i gwarancji rozwoju umysłowego”, zamiast regularnie pogłębiać wiedzę, choćby w ramach samokształcenia.[14]
 

 
strona: 1 2 3