logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Alessandro Pronzato
Modlić się gdzie, jak, kiedy, dlaczego
Wydawnictwo Salwator
 


Modlić się gdzie, jak, kiedy, dlaczego...

 

Modlitwa w cierpieniu

Oto jedna ze stron najbardziej poruszających Petera Lipperta: „Ogarnia mnie znużenie życiem, jakiego Ty wymagasz ode mnie, ale jeszcze bardziej przenikają mnie dreszcze, gdy to życie gaśnie, gdy pojawia się Twoja surowa wysłanniczka – śmierć – drżę wobec nieznanego, do którego ona mnie prowadzi.
Ty znasz jej tajemnice, dla mnie jest ona straszną ciemnością. Ty jeszcze nie wypowiedziałeś jasnego, wyjaśniającego, zrozumiałego słowa na temat ciemnej strony śmierci. Mówiłeś o niej, ale w taki sposób, że nadal jesteśmy pogrążeni w naszej ignorancji.

Muszę Ci to wyznać: bardzo się lękam i niepokoję tym przebywaniem z Tobą. Gdy czuję, że jesteś daleko, czasami ogarnia mnie wątpliwość, a jednak wiem z całą pewnością, że będę blisko Ciebie i już teraz drżę na myśl o godzinie, w której nasza wątpliwość przemieni się w pewność. Jakie będzie to bezlitosne światło?
Oto przed Tobą moje serce wypełnione po brzegi. Wszystko się w nim miesza i plącze: radość i ból, wdzięczność i gniew, czułość i gorycz, miłość „Twoja” i „mój” upór.
Zauważam w sobie ponure obrazy podobne do nocnych upiorów, które, gdy się przybliżam, powiększają się coraz bardziej jak monstrualne olbrzymy. Każdy oddech, który mnie muska, zmienia się w potężną burzę, a każda rzecz wydaje się mała. Pociechy, radości i światło odsuwają się daleko na obrzeża burzy. A gdy potem poruszam się ku tym małym rzeczom, wówczas one urastają w nagłe ciemności i ogarniają mnie jak nowa nawałnica. Moje życie pełne jest tych okropnych olbrzymów, które posuwają się ku mnie w zwartych szeregach. Z daleka wydają się małe, ale zbliżając się, potężnieją do monstrualnej wielkości.

Nie potrafię powiedzieć Ci dokładnie, jakie są moje odczucia, nie mogę ich wyrazić, tak bardzo są chaotyczne, gęste i daremne. Ucisk mnie przytłacza i wzrastając, napełnia wszystko okropnymi mdłościami. Wówczas moje pragnienie dąży do tej nicości, której tak się boję. Ale nie zostaje mi ona dana. Niosę do Ciebie to moje nabrzmiałe i puste serce, podczas gdy rzeczy nie do opisania, niedokończone, które ono zawiera, wznoszą ku Tobie mój lament.
Tak, chcę się żalić i jęczeć przed Tobą. Nie sądź, że przyszedłem do Ciebie mówić spokojnie. Nie, pukam do Twoich drzwi zaciśniętą pięścią, a mój krzyk wznosi się do Ciebie tak nieposkromiony i dziki, że Ty będziesz musiał go usłyszeć.
Moje ręce uczepiają się Ciebie i wzywają pomocy…
Przychodzę do Ciebie bez wstydu, jak żebrak, który wzdłuż dróg zgubił wszelką godność. Nie wstydzę się Ciebie, klękam i wywieram nacisk na Ciebie, ponaglam i nie ustępuję.

Pośpiesz się, Panie, pośpiesz mi z pomocą.
Takim jestem ja i takim jesteś Ty, który zmuszasz mnie do odrzucenia wszelkiego wstydu i do zdarcia z mojego kłamstwa ostatnich, nędznych zasłon. Ty jesteś Prawdą i posiadasz moją obecną prawdę, gdyż prawda łączy się z prawdą. Nie możesz odrzucać człowieka, który się nie wstydzi, gdy przychodzi do Ciebie w swym realizmie. Nie możesz okryć nagiego. Ale Ty składasz, jak purpurową tkaninę, mój ogromny i pokręcony ból i umieszczasz go w swym sercu, niczym mój dar, słodkie wspomnienie mojego uczucia. Ty nadajesz mu sens i zatrzymujesz go przy sobie, gdyż do Ciebie go przyniosłem”.

Weź to moje nabrzmiałe puste serce. Drżącymi rękoma umieszczam je w Twoich rękach. Niech się stanie nad nim Twoja wola. Nie chcę o tym więcej mówić, nie chcę więcej wysuwać żadnego zastrzeżenia. Nie chcę więcej obserwować Twoich rąk i tego, co czynisz. Ufam Tobie. Tobie poświęciłem samotną i ciemną kaplicę mojego życia. Uczyniłem Ciebie Bogiem w świątyni mego bólu. Uczyniłem Ciebie powiernikiem mojej najtajniejszej intymności, świadkiem mojej łączności, towarzyszem mojej samotności.

O milczący Strażniku moich kroków, skarbów; Cudzoziemcze, którego wprowadziłem jako gościa pod mój namiot, nie wiedząc nawet, kim Ty jesteś; Wyspo, do której dotarłem, nie wiedząc, gdzie leży.
Nie pozwól, bym został wchłonięty przez wir strachu. Ty jesteś stałym lądem na granicach mojego odrzucenia. Jesteś mostem nad moimi przepaściami, miejscem tajemnym, gdzie odnajduję wszystko to, czego już nie posiadam i wszystko to, co jeszcze utracę. Nie wiem, gdzie się ono znajduje, ale wiem, że istnieje w jakimś punkcie nieskończoności i że ja jestem tam obecny ze wszystkim, co kocham, z moją wiecznością i z wszystkimi świętymi i radosnymi godzinami, jakie zostały mi dane…

…Nie znalazłem się w Tobie, jak w zwodniczym schronieniu, ale gdy błądziłem, zgubiwszy ścieżkę, odkryłem, że Ty jesteś moją Drogą…
…Gdy statek mojej rozpaczy dopłynął do Twych brzegów, wówczas poznałem Twoją solidną stanowczość, plażę poza zasięgiem burz morskich.
W mojej pustce odczułem, jakim spokojem potrafisz mnie napełnić, o Źródło wszelkie bytu! Gdy czułem, że ginę, doświadczyłem jak bardzo możny jesteś Ty albo ręka, którą wszystko podtrzymujesz. Podczas gdy moje nadzieje upadały, zrozumiałem, że Ty wypełniasz przyszłość, że przyszłość już jest obecna w Tobie, że Ty jesteś obecny we wszystkim, co nadejdzie. Obecny również w nicości, jeśli nicość miałaby nadejść. Ty, Droga każdej drogi, Przewodnik każdego pielgrzymowania, Dostarczyciel wszelkiej rzeczy, która musi przyjść, Ty, który jesteś ponad wszelką rzeczą, która nas przewyższa.

Oto ja teraz dosięgnąłem fundamentów wszechświata, głębi jego przepaści. Miałem upaść, runąć bez pomocy, bez zatrzymania się z zawrotną prędkością, która zapierała mi dech, a spadając, zmierzyć nieskończone tarasy świata, aż po ostatnie fundamenty opierające się na Tobie.
Ty jesteś Drogą, której nie można przejść spokojnie, spekulując i doświadczając, Ty jesteś Wysokością, której nie można zmierzyć, pracując, tworząc i gromadząc jedne po drugich nasze trudy.
Jedynie wówczas, gdy porwany przez wir bólu runąłem w ciemność bez końca, dotarłem do Ciebie. W moim upadku przemierzyłem świat, dochodząc aż do Ciebie.
Gdy moje serce ugięło się pod impetem bólu, zaniosłem do Ciebie części alabastrowego kielicha. Dowiedziałem się wówczas, że zawsze niosłem Ciebie w sobie. Najostrzejszy ból pochodził z miłości, jaką Ty mi ofiarowałeś i w ostatniej przepaści mojego bólu, dotarłem do Ciebie”.
(Peter Lippert: „Giobbe parla con Dio” Ed. Studium Roma 1945, s. 157-160).


 

Fragmenty książki Alessandro Pronzato "Modlić się gdzie jak kiedy dlaczego"
http://www.katolik.pl/index1.php?st=ksiazki&id=792
Do nabycia w sklepie internetowym Wydawnictwa Salwator:
www.salwator.com


Zobacz także
Dominik Jarczewski OP
Te wszystkie neony, reklamy, światła samochodów, latarni sprawiają, że zobaczymy może pojedynczą gwiazdę. Ale wystarczy wyjechać z miasta, porzucić te wszystkie światełka, a wówczas rozpościera się nad nami rozgwieżdżone niebo. Z Bogiem jest jak z rozgwieżdżonym niebem: aby Go zobaczyć, trzeba się wyrzec pozornego światła. 

Z Leonem Knabitem OSB rozmawia Dominik Jarczewski OP
 
Wojciech Werhun SJ
Każdy z nas w głębi serca pragnie, by nawiązać z Bogiem bliską i mocną więź, by nauczyć się Go zauważać w codzienności. Intuicyjnie wyczuwamy, że istnieje jakiś ostateczny cel, do którego zmierzamy, prawdziwe szczęście, szczera radość i życie w pełni, którego nie zapewni nam nic z rzeczy stworzonych. Zaczynamy szukać Boga. I właśnie wtedy pojawia się pytanie: Jak rozpoznać Pana? Skąd wiadomo, że to On?
 
ks. Ottavio De Bertolis SJ
Jezus doświadczył oddalenia od Boga jak największy grzesznik, jak jeden z potępionych, cierpiał zamiast nas, aby nikt nie mógł twierdzić, że nie był pokochany miłością bez granic. Godziną Świętą tradycyjnie określa się klasyczną formę pobożności do Najświętszego Serca, która wzięła początek od słów samego Jezusa: Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie (Mk 14, 34). 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS