logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Maximiliano Herráiz García OCD
Modlitwa, przyjaźń i życie
Zeszyty Karmelitańskie
 


Tak więc mówiąc teraz o tych, którzy zaczynają być słu­gami miłości (co zaś nie wydaje mi się niczym innym jak zdeterminowa­niem siebie do pójścia drogą modlitwy za Tym, który tak bardzo nas umiłował (Ż 11,1).
 
Droga modlitwy jest naśladowaniem Jezusa. Po­nownie odnosząc się do tych, którzy ją rozpoczynają, mówi nieco dalej, że „są zdeterminowani do służenia Bogu tak naprawdę” (Ż, 9). Nie możemy jednak zapominać, że nawet ona, tak uczciwa i szczera w swoich postanowieniach, zaprzestała niegdyś praktyki mo­dlitwy. Stało się to w sytuacji, gdy uchodziło z niej życie i pozostawanie wierną czasowi modlitwy stało się dla niej rzeczą nie do zniesienia (Ż 7,11; Ż 8,3; Ż 19,10). Później bardzo surowo oceni to swoje zachowanie i będzie zachęcała wszystkich do wytrwania w praktyce mo­dlitwy, choćby nawet ich postępowanie nie było zgodne z wymaganiami przyjaźni: „bez względu na złe uczynki, których się dopuszcza” (Ż 8,5; Ż 19,4; Ż 8,4). Uzasadnienie jest bardzo przekonywujące: „Och, jak dobrym przyjacielem jesteś, o Panie mój, jak hojnie obdarowujesz go i znosisz, i czekasz, aż człowiek dopasuje się do Twoich wymagań!” (Ż 8,6).
 
4.
 
Jedynie zaczynając od modlitwy-przyjaźni możemy w sposób sen­sowny mówić o potrzebie modlitwy. Potrzeba, która płynie od wewnątrz, czyli z Bożego wezwania, ma na celu uzdolnienie nas do przyjacielskiej relacji z Nim. Jesteśmy zdolni do tej relacji, gdyż „z natury jesteśmy tak obdarowani, że możemy odbywać rozmowy z Bogiem” (T 1,1,6). Mamy rzeczywiste predyspozycje do relacji z Bogiem, gdyż zostaliśmy do nich „wyposażeni”. Jest to potrzeba, którą odczuwa i której doświad­cza bardzo silnie i osobiście ten, kto troszczy się o jej ożywianie. Nikt nie zrozumie tej potrzeby w oparciu o czysto racjonalną argumentację.
 
Modlitwa-przyjaźń szuka spotkania, wyraźnej i świadomej obecno­ści. Poszukuje chwil, w których wyłącznie i sam na sam można prze­bywać ze swoim Przyjacielem. Jest to potrzeba, którą w sposób szczególny odczuwa się względem Boga. Jak już wspominałem wcześniej, w ten właśnie sposób ujęła to św. Teresa: Bóg jest nie tylko tym, który pozwala „stać przed sobą”, ale również niezwykle aktywnie włącza się we „wprowadzenie mnie w swoją obecność, co jak widziałam, jeśli On o to nie zadba, nie nadejdzie” (Ż 9,9). Do tego samego odnosi się, gdy pisze w słowach, które, choć są bardzo ogólne, to jednak wyrażają głębo­kie, przepełnione uczuciem bólu i wdzięczności wyznanie: „kunszt i mił­osierdzie, z jakimi Pan stara się zwrócić ją ku sobie” (Ż 8,10).
 
Jest to również potrzeba odczuwana przez daną osobę na miarę przyjaźni, którą przeżywa z Bogiem, a także, jeśli chodzi o przy­jaźń ludzką, z innymi ludźmi. „Częstym przebywaniem z Tym, o którym wiemy, że nas miłuje”. To właśnie ta świadomość zapoczątkowuje nasze podążanie ku temu spotkaniu: wiem, że jestem miłowany. Chodzi też o to, aby wzrastać w świadomości miłości, którą się otrzymuje, i wyzwa­lać własną odpowiedź na tę miłość. Nikt nie może czuć się miłowanym dzięki słowom osoby trzeciej. I nikt nie miłuje kogoś za to, co o tym kimś usłyszał od kogoś. Konieczne jest osobiste spotkanie. Otrzymana wiadomość wywołuje pragnienie osobistego jej potwierdze­nia. Akt modlitwy jest jasną świadomością przyjaźni, która łączy Boga z daną osobą. Święta pragnąc określić tych, którzy praktykują modlitwę, mówi, że oni „widzą, że [Bóg] na nich patrzy” (Ż 8,2), „widząc, że na nich spogląda” (Droga doskonałości [D] 41,3). W ten sposób Teresa definiuje akt modli­twy: „widzi, że na nią patrzy” (Ż 13,22), to znaczy, że spostrzega, uświadamia sobie, że Bóg patrzy na daną osobę w teraźniejszości bez granic. Przyj­rzymy się temu w swoim czasie.

5.
 
I na koniec musimy jeszcze zrozumieć, że w modlitwie-przyjaźni już od pierwszych kroków na tej drodze, nawet wtedy, gdy modlący się człowiek jeszcze sobie tego nie uświadamia, to Bóg ma w niej do speł­nienia główną rolę. To On jest o wiele bardziej zaangażowany w rozwi­janie historii tej przyjaźni niż my sami. Możemy powiedzieć, że od sa­mych początków cała modlitwa chrześcijańska jest w swej istocie mi­styczna. Sam Bóg dźwiga na sobie „ciężar” tej modlitwy-przyjaźni, po­nieważ miłuje nas bardziej i lepiej niż my Jego. Uchwycenie tego mi­stycznego wymiaru modlitwy stanowi żywy element jej właściwego ukierunkowania, poprzez przyjęcie odpowiedniej postawy: „pójść z zadowoleniem drogą, którą Pan ją poprowadzi” (D 17, tyt.). A zatem: „tak bardzo zależy Temu naszemu Panu, abyśmy Go pragnęli i starali się o Jego towarzystwo, że raz za razem wzywa nas nieustannie, abyśmy przybliżyli się do Niego” (T 2,1,2); „pozwólcie Panu działać” (D 17,7), „nie ma powodu, aby doradzać Mu, czym ma nas obdarować” (T 2,1,8). Konieczna jest więc postawa miłosnego wsłuchania się, kontemplacyjnego milczenia, aby „zobaczyć” to, czego Pan w nas do­konuje, oraz postawa otwartości i przyjęcia, ponieważ naszą rolą zawsze jest sprzyjanie Jego dziełu, udzielanie odpowiedzi, pójście za Nim. My bowiem „nie mamy nic do dania, czego byśmy nie otrzymali” (D 32,13). W swoim czasie usłyszymy, jak święta powie nam, że Bóg wprowadza czasami w kontemplację, aby zjednać sobie przyjaźń swoich synów, ponieważ pragnie, aby zerwanie tej relacji „nie trwało z Jego powodu” (D 16,8).
 
Maximiliano Herráiz García OCD
tłum. Dariusz Wandzioch
Zeszyty karmelitańskie 1/2014

fot. Myshelle Robinson, Rosary 
Flickr (cc)  
 
Zobacz także
Marcin Jakimowicz
Pierwsze piątki? Wiem, słyszałem. Ale pierwsze soboty? Pierwsze słyszę. Czym są te „koła ratunkowe”? Czy możemy je traktować jako rodzaj polisy ubezpieczeniowej na wieczność? W tym miesiącu przypadają pierwszy piątek i sobota miesiąca – słyszymy regularnie w kościołach. O popularnych nad Wisłą praktykach pierwszych piątków wiemy sporo...
 
Ojciec Jerzy
Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba.
 
Wojciech Porada SDS
Starożytni Grecy charakteryzowali się dobrą pamięcią. Materiały piśmiennicze w tamtym czasie były rzadkością, dlatego wiele dzieł literackich i filozoficznych przed spisaniem przez wiele lat istniało w pamięci autorów i wielbicieli sztuki. Stąd tak charakterystyczne dla literatury tamtego okresu rymy i specyficzny rytm. Są to tzw. środki mnemotechniczne, który ułatwiały zapamiętywanie...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS