logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ewa Woydyłło
Moja wielka wina
List
 


Bilans zysków i strat

Zbliżając się do własnego "środka życia", niemal każdy sporządza bilans. Dzieci i ich sukces lub brak sukcesu należą do ważnych spraw rzutujących na poczucie spełnienia. Sposób życia dorosłych dzieci stanowi coś w rodzaju filtru, przez który wielu z nas postrzega siebie i przeprowadza ocenę swych dokonań. Błędy dziecka uważamy za rezultat swoich pomyłek. Wstydzimy się tego, że nie sprostaliśmy zadaniu. Wstydzimy się również, że źle myślimy o swoich dzieciach, mamy do nich żal lub odczuwamy zazdrość wobec innych ojców i matek, którym powiodło się lepiej

Postępowanie rodziców a postępowanie dzieci

Opierając się na przykładach ze swej praktyki terapeutycznej,   kwestionuję bezpośredni związek pomiędzy postępowaniem rodziców a postępowaniem dzieci. Nie dlatego, że tego związku w ogóle nie ma. Owszem, istnieje, ale nigdy nie jest prosty. Przeważnie jest skomplikowany, nie pozwala na wyciągnięcie "jedynie słusznych wniosków". Mylne jest założenie, że dziecko podlega wyłącznemu wpływowi nawet najbardziej dominujących rodziców. Czasem zdarza się superautorytarny udział matki czy ojca lub ich obojga w ukształtowaniu charakteru potomka. Zwykle jednak udział rodziców jest cząstkowy, okresowo mniejszy lub większy, zależny od wielu dodatkowych czynników.

Żyj i daj żyć innym

Dlatego nawet gdy rodzice nie są mądrzy i dobrzy, nie muszą złamać dziecku życia, bo mogą na nie pozytywnie oddziaływać inni krewni, rodzeństwo, dobry nauczyciel, katecheta, trener, rodzice innych dzieci lub czasem – myślę sobie – wyjątkowo czujny Anioł Stróż. Po prostu wszyscy, którzy okazują zainteresowanie, opiekę i troskę, ale głównie szacunek, zaufanie i wiarę, że dziecku się uda.

Tymczasem rodzice, których dzieci nie spełniają oczekiwań, uporczywie czynią sobie wyrzuty za faktyczne lub tylko wyobrażone przewinienia wobec swych "nieudanych" dzieci. Poczucie winy rodziców może bowiem wynikać z problemów poważnych albo niepoważnych. Za niepoważny uznajmy taki, gdy rodzice zamartwiają się, że wciąż nie doczekali się wnuków albo że dziecko zamiast równolegle studiować dwa fakultety, kończy tylko jedne studia, zakochuje się w cudzoziemcu wyznającym inną wiarę i o innym kolorze skóry. W przypadku takich "zmartwień", nie widzę lepszego rozwiązania jak powtarzanie sobie każdego dnia jednej pożytecznej sentencji, którą lubią sobie przypominać Anonimowi Alkoholicy, a która brzmi: "Żyj i daj żyć innym". Poczucie winy wobec skądinąd normalnie żyjących ludzi nie ma żadnego sensu. Może natomiast mieć coś wspólnego ze źle pojmowaną miłością. Jeżeli miłość jest zaborcza i wścibska, może kamuflować samozwańcze roszczenie własności. Takie uczucie łatwo wyrodnieje, staje się chore i toksyczne. Zatruwa zresztą wtedy nie tylko przedmiot rodzicielskiej miłości, ale samych rodziców.

Czy je jeszcze kocham?

Poczucie winy – tak jak wstyd, złość, mściwość, uraza czy potępienie – to stan psychiczny ciemny, smutny, dolegliwy. Potrafi jednak przybrać pozór miłości. Gdy oczekiwania rodzica zostały zawiedzione, ogarnia go rozczarowanie, pojawiają się pretensje. Pod pokładami niechęci i uraz miłość obumiera. "Jak on czy ona może mi to robić?" – oburza się matka czy ojciec. W domyśle: "mnie, takiej dobrej matce, dobremu ojcu, którzy tyle poświęciliśmy, wyrzekliśmy się tylu rzeczy...".

Substytut uczucia

W tym momencie miłość zostaje zastąpiona przez rozczarowanie i zawiedzione nadzieje, a w ślad za tym przez poczucie winy. Jakże bardzo przypomina ono miłość. Może być równie żarliwe, silne, równie obsesyjne, nieopuszczające ani na moment. Tak jak wielka dobra miłość, głębokie poczucie winy może się stać wyrazem przywiązania i tęsknoty do totalnej władzy nad drugim człowiekiem. Świadomość winy sprawia, że rodzice i dzieci trwają w emocjonalnym klinczu, przez co jedni dla drugich pozostają wciąż najważniejsi. Nie łączy ich już jednak prosta, ufna miłość, tylko substytut tego uczucia.

Przesadnie odpowiedzialni

My, polscy rodzice (zwłaszcza matki) czujemy się przesadnie odpowiedzialni za życie naszych dorosłych dzieci. Dlatego nasze poczucie winy, gdy dzieciom życie się nie układa, jest głębsze i bardziej dotkliwe. Zdarza się niekiedy, że właśnie to poczucie winy jest jedynym wyczuwalnym refleksem macierzyńskiej miłości do źle żyjącego dziecka. Matka już go właściwie nie lubi, boi się jego roszczeń, arogancji, okrucieństwa, a nawet przemocy; niekiedy więcej jest w niej gniewu, żalu, smutku, pretensji, zawiedzionych nadziei i rozczarowań niż czystej i dobrej miłości.

Miłość powinna wzruszać, uszczęśliwiać, napawać wdzięcznością i nadzieją, a tego właśnie brakuje rozżalonym i zagniewanym rodzicom. Może więc to silne poczucie winy rekompensuje w pewien sposób brak pięknej strony miłości do "niedobrego" dziecka? Może wyrzuty sumienia są podświadomym sposobem usprawiedliwienia córki lub syna?


 
strona: 1 2