logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Aleksander Radecki
Moje doświadczenie ojcostwa
 


 
Wobec mnóstwa opracowań tematu ojcostwa we wszelkich jego konfiguracjach istnieje pokusa, by odwołać się do mądrzejszych, zacytować kogo trzeba i ewentualnie jakąś własną myśl dyskretnie przemycić na zadany temat. Odrzucam jednak zdecydowanie taką możliwość, gdyż ma to być osobiste świadectwo, a nie naukowy artykuł i postaram się przedstawić swoje „ojcowanie” w kapłańskim posługiwaniu.
 
(1) Już jako szkrab przystępujący do tzw. wczesnej komunii św. wiedziałem, że po wyznaniu grzechów w konfesjonale należy powiedzieć: „...a ciebie, ojcze duchowny, proszę o pokutę i pojednanie mnie z Bogiem i Kościołem”. Gdy jednak usłyszałem podobne słowa już z tej drugiej strony kratek konfesjonału jako spowiednik, musiałem na własny użytek rozważyć, czego penitenci oczekują ode mnie - „ojca duchownego”.
 
Nie mogę powiedzieć, że już to do końca „wiem” po 25. latach kapłańskiego posługiwania, ale z całą pewnością uczę się tej roli ojca. Zakłada ona zdobywanie (bo nie: zdobycie raz na zawsze!) mnóstwa umiejętności i cnót: dojrzałego sądu, mądrego dystansu, cierpliwego słuchania, empatii, ogromnego doświadczenia życiowego, stanowczości, łagodności, konsekwencji, długomyślności, optymizmu, poczucia humoru - niech tego wyliczania wystarczy, bo lista jest naprawdę długa. Ten rodzaj ojcostwa przy kratkach konfesjonału jest bodaj najważniejszy i najtrudniejszy, bo chociaż ja - ojciec duchowny - siedzę, a penitent klęczy, to jedynie wiara pozwala z pokorą podejmować się tej misji w przeświadczeniu, że Duch  Święty sam pokieruje całą sprawą, a moim zadaniem jest Mu nie przeszkadzać.
 
Oczywiście nie wszystkie „dzieci” jednakowo „chcą”, bym był dla nich ojcem i czasami dobrze, że podczas spowiedzi oddzielają nas kratki, uniemożliwiając użycie bardziej przekonywujących argumentów - oczywiście żartuję. Na pewno obie strony w tej niezwykłej relacji muszą dojrzewać i - na szczęście - owoce tego wysiłku bywają wspaniałe.
 
(2) Drugą płaszczyzną na której muszę nieustannie okazywać się ojcem duchownym, są wszelkie spotkania z ludźmi, szukającymi - mniej lub bardziej świadomie - kierownictwa duchowego, porady, wsparcia, pociechy. Czasem przychodzą sami, czasem ktoś ich na mnie „naśle”, czasem wszystko zaczyna się „przypadkiem”... Gdybym ich zawiódł w tym oczekiwaniu - odchodzą i starają się szukać gdzie indziej - z różnym skutkiem.
 
O ile w ramach sakramentu pokuty działam in persona Christi i Jego mocą, to na tej płaszczyźnie pozasakramentalnej sprawa wygląda inaczej: przede wszystkim liczyć się będzie moja „ludzkość” wobec bliźniego, zakładająca możliwość zastąpienia osób, które człowieka poszukującego ojca -  kierownika duchowego zawiodły. Mam świadomość, że ludzie przychodzą do mnie z tym wszystkim, czego nie mogą zanieść - z różnych powodów -  własnemu ojcu, współmałżonkowi, dzieciom, przyjaciołom, a nawet psychologom czy pedagogom. Czuję wtedy ogrom odpowiedzialności za los danej osoby i to nie dlatego, że to ja może  sobie nie poradzę, ja zawiodę, ja się nie sprawdzę w tej roli; boję się o człowieka, który w razie kolejnego zawodu może stracić nadzieję i może już nie będzie chciał szukać dalej, walczyć...
 
(3) Od ośmiu lat dołączyła się jeszcze jedna rola do spełnienia w moim życiu - ściśle kapłańska: być ojcem duchownym kleryków. Co to jest za rodzaj posługiwania i jakie wymagania stawia się takim księżom, niech świadczą dwa zestawy oczekiwań: władz seminaryjnych i alumnów:
 
 
1 2  następna
Zobacz także
Ks. Henryk Zieliński
Wszyscy chyba szukamy czasem dowodów na Chrystusowe zmartwychwstanie. Nawet ci, co uchodzą za głęboko wierzących. Ja również szukam, choć od ponad dwudziestu lat jestem księdzem i wiarę w zmartwychwstanie głoszę niejako z urzędu. Codziennie potrzebuję nowego potwierdzenia, mimo że kilkakrotnie wchodziłem do Grobu Bożego w Jerozolimie i dotykałem kamiennej płyty, na której miało być złożone Ciało Zbawiciela...
 
Ks. Henryk Zieliński
Od mojego pierwszego pobytu na Filipinach w 1995 zmieniło się wiele. Wówczas nie było tu jeszcze Salwatorianów, ale były nasze Siostry Salwatorianki. Swoją działalność na Filipinach rozpoczęły one przed 30 laty. Właśnie w 1995 roku gdy zakończyłem moje studia teologiczne, otrzymałem możliwość wyjazdu na Filipiny, aby konkretnie rozeznać i ugruntować swoje powołanie...
 
Robert Krawiec OFMCap
"Bóg nas kocha!" – ta prawda stała się dla Ojca Pio fundamentem jego życia, wiary i posługi kapłańskiej. Stygmatyk doświadczał osobistej i bezwarunkowej miłości Boga. "Bóg chce – powtarzał – abyśmy osobiście Go poznali i miłowali". 29 stycznia 1919 roku zanotował: "Czuję, że jestem zatopiony w bezkresnym morzu miłości Umiłowanego Boga". 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS