logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Wojciech Prus OP
Most miłosierdzia
Miesięcznik W drodze
 


Poczułem się rozczarowany, ale ona w międzyczasie poczyniła olbrzymie postępy duchowe, aż dwa lata temu ujrzała leżący na ziemi duży drewniany krzyż. Do krzyża przybity był Jezus, cały we krwi. Straszny widok. Jezus spojrzał na nią cierpiącym wzrokiem i powiedział: „Teraz zrozumiesz, dlaczego cię nie uzdrowiłem. Czy jesteś gotowa oddać życie jako ofiarę za wspólnotę i za Kościół?”. Na początku się opierała, później jednak powiedziała: „Tak”. Od tej pory stan jej zdrowia zaczął się pogarszać – cukrzyca posuwa się w szybkim tempie, dziewczyna cierpi straszne bóle, zaczyna tracić wzrok. I cały czas powtarza: „Tak”.

Podobno Bóg obdarzył cię jeszcze innym niezwykłym darem.

AC: Nie przychodzi on zbyt często, ale mam szczególną zdolność widzenia duchowej specyfiki danego miejsca, która zrodziła się przed wiekami. Wygląda to jak proroctwo. Tak, jakby Bóg prosił obecnych, aby wykonali określoną rzecz w celu wyeliminowania dawnego przekleństwa, wynikającego z obecności masonerii lub z praktyk okultystycznych.

Na południu Brazylii, na granicy z Argentyną i Paragwajem, znajduje się brama narkotykowa. Stamtąd narkotyki trafiają na teren całej południowej Brazylii. Pewnego razu, odprawiając Mszę Świętą w tamtej okolicy, powiedziałem: „Czuję, że Pan prosi was, abyście raz w miesiącu zbierali się na intensywnym nocnym czuwaniu, aby zapobiec śmierci w wyniku zażywania narkotyków”.

Z początku nikt nie zareagował. Mimo to zapewniłem, że adoracja zapobiegnie wypadkom śmierci spowodowanej narkotykami. Po Mszy dowiedziałem się, że rzeczywiście było tak, jak przeczuwałem: każdego tygodnia ginęli ludzie. Po siedmiu miesiącach spotkałem ponownie koordynatora ruchu charyzmatycznego z Florianopolis. Spytałem o tę sprawę, a on opuścił głowę i powiedział: „Miał ojciec rację. Przez pięć miesięcy pozostaliśmy wierni czuwaniu i przez te pięć miesięcy nikt nie zginął. Potem jednak zaprzestaliśmy go i śmierć wśród młodych wróciła”.

Co za odpowiedzialność!

EP:
Odpowiedzialność wobec świata! Polska jest w tej kwestii obarczona szczególną odpowiedzialnością, bo to kraj powierzony Maryi. Prawdopodobnie dlatego Szatan wielokrotnie próbował zniszczyć naród polski. Wie, że Polska jest spichlerzem powołań dla nowej ewangelizacji Europy. Dlatego w najbliższych latach będzie próbował zniszczyć wszystko, co dobre – i dlatego tak ważne jest utworzenie silnego łańcucha modlitwy i adoracji. Mam tu na myśli przede wszystkim młodzież – różaniec i Eucharystia to największe filary w walce przeciw złu!

Kuzyn jednego z naszych braci pojechał niedawno do Brazylii, aby poznać rodzinę swojej narzeczonej. Z jego opowiadania wynika, że cały czas trzeba uważać, bo jest się potencjalną ofiarą. Jak w takich warunkach prowadzić ewangelizację?

EP:
Kiedy wychodzimy, aby ewangelizować, bardzo często grozi się nam śmiercią. Niejednokrotnie zdarzało się, że napadano na nas z nożem czy bronią palną. Na szczęście działaniu charyzmatów nie mogą się oprzeć nawet bandyci. Pewnego razu podszedł do mnie człowiek ze stalowym prętem, którym chciał mnie zabić. Powiedziałem, że jestem kapłanem i zaproponowałem, abyśmy pomodlili się przez chwilę, zanim mnie zabije. W Brazylii wszyscy są bardzo religijni – także bandyci lubią być błogosławieni. Zanim napadną na bank, wspólnie odmawiają Ojcze nasz, aby akcja się udała.

Zacząłem się więc za niego modlić. Wtedy on się rozpłakał i opowiedział mi swoją historię.

Mieszkał w pustostanie – ogromnym bloku, w którym przebywało dwa tysiące ludzi. Nie posiadał prawie nic. Nie miał nawet kuchenki, na której mógłby podgrzać mleko dla dziecka. Ta sytuacja zmuszała go do kradzieży. Poprosiłem go o adres, obiecując pomoc, zwłaszcza dla dzieci. Po kilku dniach pojechaliśmy tam i okazało się, że adres był fałszywy. Jako złodziej obawiał się jednak, że go wydamy.

Zaczęliśmy więc się modlić na różańcu i po kwadransie modlitwy i chodzenia po okolicy spotkaliśmy go, gdy wychodził ze swojego mieszkania. Zobaczywszy nas, zbladł – byłem w towarzystwie dwu misjonarzy, których wziął za policję. Pomodliliśmy się za niego, daliśmy to, co przynieśliśmy. Najbardziej chcieliśmy podarować mu kuchenkę, ale był to czas, kiedy nie mieliśmy nawet łóżek, spaliśmy na podłodze, sami więc mieliśmy tylko jedną, w dodatku dwupalnikową. Na koniec on się nawrócił, a my w ciągu dwu tygodni otrzymaliśmy cztery nowe czteropalnikowe kuchenki z piekarnikiem.

Napady, które was dotykały, miały charakter czysto rabunkowy czy też były spowodowane tym, że głosicie Ewangelię?

EP:
Nigdy nie grożono nam z powodu głoszenia Ewangelii. Pracujemy w takich środowiskach, bo to właśnie jest naszym powołaniem. Niesiemy Ewangelię tam, gdzie występują narkotyki, prostytucja, a ponieważ są to miejsca, w których przemoc jest na porządku dziennym, w naturalny sposób wystawiamy się na dość duże ryzyko. W związku z tym, że niektórzy z misjonarzy mieszkają w fawelach, narażeni są bezpośrednio na strzelaniny.

Dzień przed naszym przyjazdem do Polski zadzwonił do nas jeden z misjonarzy z Rio de Janeiro, mówiąc, że leżą na podłodze, bo nad nimi śmigają pociski – właśnie trwała wojna między policją a handlarzami narkotyków. Jak widać, misjonarze żyjący w bezpośrednim kontakcie z najuboższymi muszą brać pod uwagę możliwość utraty życia w każdej chwili. Dlatego w naszej formacji bardzo dużo mówimy o męczeństwie. Kiedy pojawiają się u nas nowi misjonarze, mówimy: „Możemy wam obiecać tylko jedną rzecz: bardzo dużo cierpienia. Oferujemy wam krzyż, ale jest to droga radości”. Młodych nie wolno oszukiwać.
 
Zobacz także
Irena Świerdzewska

Największym problemem jest przeżywanie żałoby w samotności. Ten, kto traci bliską osobę, zostaje opuszczony także przez znajomych, dlatego że oni nie wiedzą, jak mu towarzyszyć: „Straciła syna, nie będę do niej chodzić, bo o czym mam z nią rozmawiać?”. „Tak trudno patrzy się na ten jej smutek, ja chcę cieszyć się życiem” – to nie tylko bezradność, ale też pobudki egoistyczne. Dawniej społeczna akceptacja smutku – komuś smutno, bo stracił bliską osobę – była o wiele większa niż dziś.

Mówi ks. Wojciech Szychowski, psycholog i psychoterapeuta pracujący z osobami po stracie bliskich w rozmowie z Ireną Świerdzewską

 
Maciej Zinkiewicz OFMCap
Kościół to łódź, która płynie po oceanie życia. Gdzie jest w niej miejsce dla duszpasterza? Czy ma on być kapitanem tej łodzi? Wiele osób myśli w ten sposób. Jeżeli tak działa duszpasterstwo, to problem się zaczyna, kiedy duszpasterza zaczyna brakować: młodzi przestają wiedzieć, dokąd iść. Papież Franciszek mówi, że duszpasterz nie może być kapitanem statku! Ma być latarnią.
 
Z Adamem Gęstwą OFMCap, dyrektorem Szkoły dla Spowiedników i długoletnim duszpasterzem młodzieży, rozmawia Maciej Zinkiewicz OFMCap
 
 
Ks. Mariusz Pohl
Chyba żaden fragment Ewangelii nie zestawia tak wyraziście ludzkich i boskich cech Jezusa. Najpierw czytamy, że Jezus cały dzień nauczał tłumy. Możemy więc wyobrazić sobie Jego zmęczenie, gdy przez wiele godzin, w upale, spragniony napoju i odpoczynku, przyjmował ludzi, okazywał im zainteresowanie, pomagał. Nie ma więc co się dziwić, że wieczorem chciał się oddalić od tłumów i wypocząć.  
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS