To jest taki paradoks modlitwy, adoracji, bycia i trwania przy Jezusie i dla Niego. Po pierwsze dając wtedy siebie, jeszcze więcej otrzymujemy. Bóg oczyszcza nasze serca, umacnia je, by bardziej być dla innych. A więc adorując, i słuchając Jezusa zmienia się nasze patrzenie na świat, na rzeczywistość. Zaczynamy patrzeć tak jak On. Tak klarownie i przejrzyście, a jednocześnie z miłością i miłosierdziem wobec drugiego człowieka.
Jezus nieustannie nawołuje swych uczniów właśnie do słuchania. W Ewangeliach św. Marka, Mateusza i Łukasza powtarza się wielokrotnie jednakowo brzmiące wezwanie: "Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!" (Mt 11,5; 13,9,43; Mk 4,9,23; Łk 8,8; 14,35). W Apokalipsie św. Jana, w każdym z listów "do siedmiu Kościołów, które są w Azji", odnajdujemy to samo wezwanie, trochę tylko rozbudowane: "Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów" (Ap 2,7,11,17,29; 3,6,13,22).