logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Chantal Millon-Delsol
Myślenie według Ewangelii
Znak
 


Czy po klęsce ideologii nowoczesne społeczeństwa mają jeszcze jakieś projekty jutra?
 
Wydaje mi się, że współczesne społeczeństwa stały się bardziej "realistyczne". Oczywiście, mają i one wizję przyszłości. Nie jest to już jednak żadna z wielkich utopii. Bacon powiedział: "Człowiekowi nie potrzeba skrzydeł, ale ołowiu". Nie chcę mówić o społeczeństwach zachodnich, bo się na tym nie znam, pozostanę przy własnym podwórku. Tutaj projekt przyszłości pokrywa się w zasadzie z projektem przynależności do Unii Europejskiej – do jej demokracji, jej gospodarki, jej poziomu życia. Nie należy dopatrywać się w tym jakiegoś konformizmu. Dla naszych społeczeństw dopiero upadek komunizmu stał się prawdziwym końcem drugiej wojny światowej. Społeczeństwa te żyją w zasadzie tym, czym żyły po wojnie społeczeństwa zachodnie – ideą odbudowy i budowy podstaw normalnego życia. Projektem głównym jest "normalność". Wszystko, co od niej odbiega, budzi niepokój. Kto raz stał się ofiarą "wielkiej utopii", ten staje się "realistą", a nawet sceptykiem. Chyba że mamy do czynienia z ideologiczną patologią, która kiedyś głosiła, że budując dom, tak naprawdę to nie dom się buduje, lecz "socjalizm"; dziś, nie mając pod ręką żadnego "-izmu", traci się orientację w okolicy.
 
Jaka będzie rola poszerzonej Europy w świecie?
 
Chętnie odwróciłbym to pytanie: nie o to bowiem chodzi, co Europa zechce dać światu, ale o to, co świat zechce wziąć z Europy. Gdybym miał o tym decydować lub gdyby mnie ktoś zapytał o radę, to powiedziałbym: należy wziąć zasadę dialogu i wszystkie tej zasady konsekwencje. Zasada ta określa sposób rozwiązywania konfliktów społecznych bez użycia przemocy. Wiemy jednak, że Europa dojrzewała do rozumienia tej zasady przez całe wieki. Po drodze przelała morze krwi. Czy kraje Afryki lub Azji zechcą się jej uczyć w bibliotekach, czy raczej na pobojowiskach? Nie ma odpowiedzi na to pytanie. Sprawa tym bardziej nie jest prosta, że w szkołach europejskich można się również nauczyć zasad walki i zasad totalitaryzmu. Gdy obserwuje się z pewnej odległości kraje Ameryki Południowej czy Afryki, to obraz recepcji europejskości nie napawa radością. Bierze się z Europy to, co najgorsze. To wywołuje reakcję w postaci anty-europejskości. Spór między europejskością a anty-europejskością przybiera często krwawe formy. Czy to się kiedyś skończy? Kiedy? Nie mam odpowiedzi.
 
Jaki obraz pozostanie po historii XX wieku?
 
Nad naszym wiekiem wisi spór o człowieka – o jego prawdę, a nawet o jego istnienie. Czy człowiek umarł? Czy kiedykolwiek żył? Kim jest człowiek? Historia stulecia dostarcza skrajnych odpowiedzi: z jednej strony bestialstwo Oświęcimia i Kołymy, z drugiej świętość Matki Teresy i wielu jej podobnych. Która z tych skrajności jest ucieleśnieniem istotnej prawdy o człowieku? Pod koniec wieku wydaje się dominować pesymizm. Człowiek przegrał swe człowieczeństwo. Czy jednak nastrój pesymizmu jest w pełni uzasadniony? Cokolwiek by powiedzieć o okrucieństwie wieku, to jednak człowiek to okrucieństwo przezwyciężył. Klęska systemów totalitarnych nie spadła z nieba. Była owocem ludzkiej wolności i ludzkiego heroizmu. Lista bohaterów naszego czasu jest ogromna. Z tym dziedzictwem wchodzimy w nowy wiek. Idzie tylko o to, by nie stracić pamięci.
 
Czy sądzi Ksiądz Profesor, że po dwu tysiącach lat swej historii chrześcijaństwo będzie jeszcze zdolne tchnąć ducha w nasze relatywistyczne społeczeństwa – ducha, którego im tak brakuje? Pod jakim warunkiem?
 
Jestem przekonany, że prawdziwe dzieje chrześcijaństwa są wciąż przed nami, a nie za nami. Chrześcijaństwo było dotychczas wplątane w polityczną walkę o władzę. Przez pryzmat tej walki było interpretowane, a następnie przyjmowane lub odrzucane. Trudno byłoby wskazać choćby jeden dogmat wiary, w którego tle nie pojawiałyby się intrygi polityczne. Samo chrześcijaństwo zresztą szukało swej tożsamości w podkreślaniu różnic, a nawet przeciwieństw w stosunku do innych wiar. Wydaje się, że ta historia dobiegła końca. Chrześcijaństwo wyzwolone z polityki i z konieczności przeciwstawiania się innym religiom może głębiej zrozumieć siebie poprzez pryzmat nadziei, jaką niesie człowiekowi. Podkreślam szczególnie słowo "nadzieja". Jest czas określania sensu wiary i jest czas budowania nadziei. Z grubsza wiadomo już, w co wierzymy, wciąż jeszcze nie wiadomo, jakie horyzonty otwiera przed nami nadzieja. Nasz świat stał się światem bez wielkich utopii, światem bardziej "realistycznym". Człowiek przestał oczekiwać tutaj niemożliwości. Ale to nie zabiło jego wielkich nadziei metafizycznych, religijnych. Raczej je oczyściło i tym samym umocniło. "Realizm" nadziei religijnej na tym bowiem polega, że domaga się niemożliwości. Niech śmierć nie będzie śmiercią... Niech miłość nie będzie jedną chwilą... Niech Bóg nie kryje się za zasłoną... Czy nie są to same niemożliwości? Ponieważ w znacznej mierze to właśnie chrześcijaństwo takie nadzieje stworzyło, musi ono przyjąć za nie szczególną odpowiedzialność, stając się jeszcze bardziej chrześcijaństwem już nie tyle wiary, co właśnie nadziei.
 
Przezwyciężyć relatywizm? Najpierw jednak pokazać jego prawdę. Wartości relatywne istnieją. Nie każda wartość jest wartością absolutną. To, co relatywne, winno relatywne pozostać. Ale nie wszystko jest relatywne. Właśnie walka z totalitaryzmem dowiodła, że oprócz wartości relatywnych istnieją również wartości absolutne, za które można i należy oddać życie. To dzięki spotkaniu z tymi wartościami totalitaryzm odsłonił swe relatywistyczne oblicze. Po to, by absolutyzm przestał być absolutyzmem, potrzeba spotkania z tym, co autentycznie absolutne. Myślę, że właściwa droga do odkrycia wartości absolutnych wiedzie poprzez zgłębienie tego, co relatywne. Trzeba tę drogę przejść do końca. Trzeba dotknąć dna. Dopiero wtedy będzie można mówić o przezwyciężeniu, a nie o zwyczajnej ucieczce.
 
Czy w Kościele katolickim należy wszystko zachować?
 
Kościół katolicki jest nosicielem paradoksu: jest instytucją, która podpada pod reguły, jakimi rządzą się wszelkie instytucje, i jest władzą, która rości sobie pretensje do władania łaską Boga, którą – jak sama twierdzi – jedynie Bóg może władać. Poza tym Kościół jest rzeczywistością wszechstronnie zanurzoną w historii. Jak mało kto, może on powtarzać: nihil novi sub sole. Zarazem jednak jak mało kto może także mówić: "nie można wejść dwa razy do tej samej wody". Życie Kościoła polega na nieustannym nawiązywaniu do przeszłości i zarazem na bezustannym zaczynaniu od nowa. Owocem takiego działania jest tradycja, w której doświadczenie zmienności czasu łączy się z doświadczeniem jego wieczności. Czas Kościoła nosi znamię platońskie: jest "rytmicznym odbijaniem wieczności". 
 
Z pewnością nie wszystko, co w Kościele było i jest, wymaga "konserwacji". Gdzie jednak biegnie granica? Tego nie da się rozstrzygnąć w sposób abstrakcyjny. W jakiejś mierze rozstrzyga to samo życie. Widzę to mniej więcej tak: ludzie z rozmaitych powodów przychodzą do Kościoła. Powstaje pytanie: co sprawia, że w nim pozostają? Teologowie powiedzą: łaska. Z pewnością mają rację. Nie znaczy to jednak, żeby wszystko w tej sprawie było tajemnicą. Wydaje mi się, że zostają ci, którzy w Kościele i poprzez Kościół odnajdują egzystencjalną propozycję heroizmu jako prawdy dla siebie. Nie przychodzi się do Kościoła, aby "było w życiu łatwiej". Nie przychodzi się jednak również po to, by "w życiu mieć trudniej" Przychodzi się dlatego, że Kościół świadczy o heroicznym wymiarze ludzkiej egzystencji. Każdy, kto jest w głębi duszy przekonany, że sobą można się stać jedynie na drodze jakiegoś heroizmu poprzez mądre poświęcenie życia, musi wcześniej czy później rozważyć propozycję Kościoła. A co ma mu powiedzieć Kościół? Cokolwiek powie, jedno jest ważne: jego słowo powinno wypłynąć z Ewangelii.
 
Chantal Millon-Delsol 
 
Zobacz także
Krzysztof M. Górski OCD

Niekiedy nazywamy Ducha „Palcem Bożym”. Otóż wiemy, że pierwsze tablice Prawa, które Mojżesz otrzymał od Boga na Synaju, były napisane przez samego Boga. Czytając tekst zapisany na kamiennych tablicach, Izraelici mogli poznać Boże Prawo. A teraz, w czasach Nowego Testamentu, jeśli naprawdę pozwalamy Duchowi Świętemu, by nas prowadził, nie musimy ciągle zaglądać do katechizmu, by pełnić wolę Bożą, bo On wypisał Prawo Boże w naszych sercach... 

 

Z Danutą Piekarz rozmawia Krzysztof M. Górski OCD

 
Dariusz Piórkowski SJ

Uroczystość Objawienia Pańskiego jest również powtórką Bożego Narodzenia, byśmy bardziej pojęli kolejne aspekty tej tajemnicy. Pamiętamy, że w noc wigilijną aniołowie zaprosili prostych pasterzy, aby udali się do Betlejem i złożyli pokłon Panu. Dzisiaj trzej Magowie, perscy kapłani, ludzie wykształceni, przybywają do Izraela w poszukiwaniu nowego króla żydowskiego. Co więcej, Ewangelista przedstawia Mędrców w niezwykle pozytywny sposób.

 
Leszek Putyński, Agnieszka Flaga
Powszechna dostępność pornografii spowodowała, że intymność stała się towarem, a wartości podległy dewaluacji. Zmieniła ona także zakres znaczenia słów miłość, przyzwoitość czy wstyd. Mówisz: "Przecież nic złego się nie stanie", oglądając "pieprzny" film, internetową "stronkę" czy naszpikowany erotyką magazyn. Czy aby na pewno? Przeczytaj, pomyśl, wyciągnij wnioski. Nie daj się wciągnąć...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS