logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Cezary Sękalski
Na drodze powołania
Głos Ojca Pio
 


Wybór drogi życiowej zwykle rozpoczyna się od pewnego przeczucia własnych zamiłowań i możliwości, które potwierdzają się w czasie edukacji, a pełny rozkwit uzyskują podczas praktyki zawodowej. Obydwa wymienione czynniki są ważne i winny być traktowane łącznie, by mówić o powołaniu. Można przecież kochać śpiew, a nie mieć ani głosu, ani słuchu!

Najogólniej można powiedzieć, że powołanie to sposób realizacji miłości w życiu chrześcijanina. Jest ona właściwym celem życia chrześcijańskiego, natomiast powołanie sposobem jej aktualizacji, dokonującej się na konkretnej drodze ludzkiego zaangażowania, która w miarę dojrzewania i rozwoju człowieka nabiera coraz bardziej określonych wymiarów i kształtów. Tę prawidłowość dobrze widać na przykładzie zaangażowania zawodowego.

Z powołania

W języku potocznym używamy sformułowania o „lekarzu, nauczycielu... z powołania”, które znaczy, że ktoś w swojej aktywności zawodowej doszedł do mistrzostwa, ponieważ kocha to, co robi. Miłość jest prawdziwym motorem, tak wewnętrznego wzrostu człowieka, jak i doskonalenia jego działania.

Rozwój człowieka zwykle rozpoczyna się od pewnego przeczucia własnych możliwości i zamiłowań, które potwierdzają się w czasie edukacji, a pełny rozkwit uzyskują podczas praktyki zawodowej. Obydwa wymienione czynniki są ważne i winny być traktowane łącznie, by mówić o powołaniu. Można przecież kochać śpiew, a nie mieć ani głosu, ani słuchu!

Jeśli chodzi o możliwości i talenty, które trzeba zweryfikować na drodze do odkrycia powołania zawodowego, zwykle można je rozpatrywać na trzech płaszczyznach: fizycznej, psychicznej i duchowej. I znowu trzeba predyspozycji na wszystkich trzech poziomach, bo może się zdarzyć, że ktoś ma wielki talent do tańca, ciało wybitnie sprawne, ale kiedy staje przed widownią, paraliżuje go trema. Taka osoba, jeśli nie przekroczy swoich ograniczeń psychicznych, nigdy nie zostanie tancerzem.

Podobnie może być ze sferą duchową. Dlaczego św. Brat Albert porzucił malarstwo, skoro zarówno sfera fizyczna, jak i psychiczna, predestynowały go do tej aktywności? Widocznie uznał, że jego duch stawia przed nim inne wymagania. Z czasem potwierdziło się, że dokonany przez niego wybór dalszej aktywności był słuszny.

Dla miłości

W chrześcijaństwie to Bóg przez Jezusa Chrystusa powołuje człowieka do miłości. Tak o tym pisze św. Jan: „Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim”(1 J 4,16). Miłość bowiem to podstawowy wymiar naszego życia duchowego.

Znamienne, że Benedykt XVI tym właśnie zdaniem rozpoczyna swoją pierwszą encyklikę Deus caritas est i komentuje je następująco: „Słowa z Pierwszego Listu św. Jana wyrażają ze szczególną jasnością istotę wiary chrześcijańskiej: chrześcijański obraz Boga i także wynikający z niego obraz człowieka i jego drogi” (n. 1). W tej optyce miłość do człowieka jawi się jako najważniejszy przymiot Boga. Z kolei człowiek, który tę miłość rozpoznaje i jej doświadcza, podejmuje wysiłek, aby całe jego życie było odpowiedzią na to wezwanie.

Benedykt XVI cytuje też kolejne zdanie ze wspomnianego listu św. Jana: „Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam”, które komentuje następująco: „Uwierzyliśmy miłości Boga – tak chrześcijanin może wyrazić podstawową opcję swego życia. U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, ale natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie”.To ważne podkreślenie, bo wielu chrześcijan ciągle jeszcze błądzi, sądząc, że ich wiara polega na dążeniu do zaskarbienia sobie miłości Boga poprzez dobre uczynki. Chrześcijańska perspektywa jest zupełnie inna. Święty Jan pisze, że „my miłujemy [Boga], ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował” (1 J 4,19). Nie człowiek zatem jako pierwszy podejmuje wysiłki do nawiązania relacji z Bogiem, ale robi to sam Bóg.

 
1 2  następna
Zobacz także
kl. Dariusz Trzebuniak scj
Podtrzymanie kogoś za rękę, wysłuchanie czasami więcej znaczy niż jakakolwiek tabletka czy zastrzyk. Cierpienie duchowe jest jednak bardziej dotkliwe. Jeżeli osoba cierpiąca fizycznie ma rodzinę, która ją wspiera i pomaga jej, a ona to widzi, to wtedy inaczej to znosi. Ale jeśli ktoś nie otrzymuje pomocy i troski od najbliższych, to cierpi duchowo. A takie cierpienie jest o wiele dotkliwsze.

O swojej pasji i powołaniu w powołaniu kl. Dariuszowi Trzebuniakowi opowiada s. Emilia Purc, która odkrywa przed nami tajniki swojej posługi pielęgniarskiej. 
 
ks. Mirosław Maliński

Ludzie nabierają wody w usta, milkną, szeptem powtarzają: „Tajemnica”. Bardziej ambitni przywołują prastary obraz małego chłopca na brzegu bezkresnego morza, który przelewa wody oceanów do dołka, który sobie wykopał. Ot, rozważanie tajemnicy Trójcy Świętej. Mam podobnie. Uważaj, nie podchodź, „Tajemnica”, „Świętość” – i gorsecik gotowy, oddychać się nie da. Aż tu nagle oświecenie, jakby Tomasz Edison wkręcił żarówkę. Otóż jest dzieło, które rozjaśnia bardzo wiele i to bez zawiłych sformułowań o perychorezie, tchnieniu biernym i czynnym, ba – zupełnie bez słów.

 
ks. Mieczysław Piotrowski TChr.

Każdy człowiek ma nieśmiertelną duszę, dzięki której jest istotą rozumną i wolną, otwartą na prawdę, miłość, dobro i piękno, a także posiada sumienie i zmysł moralny pozwalający odróżniać dobro od zła. Każdy człowiek ma nieśmiertelną ludzką duszę, „bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka – uczynił go obrazem swej własnej wieczności” (Mdr 2,23).

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS