Wydawca: eSPe |
Być w Kościele – być w domu
Na krótko przed swą męką i śmiercią Jezus powiedział swoim uczniom coś dziwnego. Obiecał im: "Nie pozostawię was sierotami" (J 14, 18). Niektóre przekłady oddają ostatnie słowo tej wypowiedzi jako "opuszczonymi", ale występujący tam grecki termin orphanous oznacza dosłownie dziecko pozbawione ojca i matki. W świecie starożytnym sierotami byli ci, którzy nie posiadali rodziny, w której znaleźliby opiekę, i nie mieli miejsca, gdzie mogliby żyć. Zostali opuszczeni, okoliczności życiowe uczyniły z nich wyrzutków, najbiedniejszych z biednych.
Jezus odchodząc, wiedział, jakie lęki i niepokoje będą przeżywać Jego uczniowie. Przez trzy lata był dla nich rodziną – kimś na kształt ojca, patriarchą, starszym bratem. Chciał ich upewnić, że nie pozostawi ich bezdomnymi i pozbawionymi rodziny.
Ta troska jest zrozumiała, ale z drugiej strony to przecież właśnie Jezus uczył ludzi nazywać Boga "Ojcem", a później powiedział im: "Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata" (Mt 28, 20).
Skoro Bóg był ich Ojcem, a Jezus, ich brat, miał być zawsze z nimi, dlaczego pierwsi chrześcijanie mieli kiedykolwiek uważać się za sieroty? Dlaczego mieliby potrzebować takiego zapewnienia ze strony Jezusa?
Hej, Judeo
Zastanówmy się przez chwilę nad tym, jak to wszystko wyglądało z punktu widzenia uczniów Jezusa. Ich Mistrz został od nich zabrany, złożył w ofierze na krzyżu samego Siebie po to, by powstać z martwych i wstąpić do nieba, a w dodatku w ciągu jednego pokolenia cały świat, który znali rozsypał się w gruzy. Pamiętajmy, że Plemię Judy, chociaż poddane politycznie Rzymowi, pozostało jedną rodziną, jedną z najbardziej trwałych rodzin powierniczych w historii. Judejczycy, Żydzi, byli złączeni więzami krwi i przymierzem. Wszystkie aspekty życia potomków Judy były określone przez ich miejsce w rodzinie oraz wymagania przymierza. Dotyczyło to handlu, którym zarabiali na życie, miejsc zamieszkania, prowadzenia wojen, składania Bogu ofiar. Żaden Żyd nie określał samego siebie w oderwaniu od relacji pokrewieństwa, zaś jako rodzina Żydzi nie pojmowali siebie w oderwaniu od przymierza, które definiowało rodzinną przynależność.
Jezus wiedział jednak, że to wszystko miało wkrótce ulec zniszczeniu. W roku 70., zaledwie czterdzieści lat po wstąpieniu Jezusa do nieba, wojska rzymskiego wodza Tytusa całkowicie zniszczyły Jerozolimę, burząc Świątynię i rozpraszając ludność. Te wydarzenia miały ogromne znaczenie nie tylko dla samej Judei, ale też dla wszystkich Żydów, jako narodu i dla każdego z osobna. Był to koniec nie tylko ich patriotycznych nadziei, ale także ich sposobu życia, sprawowania kultu religijnego, ich kultury oraz rodzinnej – fundamentalnej wobec Boga – tożsamości. Dla Żydów Jerozolima była czymś więcej niż stolicą Judei i celem pielgrzymek. Dawna Jerozolima była matką dla wszystkich Izraelitów – metropolis w języku greckim oznacza "miasto-matkę" (zob. Sm 20, 19).
Dlatego właśnie Jezus musiał zapewnić pierwszych chrześcijan – którzy przecież w większości byli Żydami – że zawsze będą mieli dom, że Nowe Przymierze jest wieczne, że chociaż ich rodzina powiernicza została zniszczona, na jej miejsce powstała nowa, jeszcze wspanialsza. Że nie pozostawi ich sierotami.
Podobno według niektórych żydowskich opowiadań Adam i Ewa nie cieszyli się zbyt długo rajskim szczęściem. Wedle jednych miało to trwać niespełna dobę, natomiast Ci z większym dystansem do rzeczywistości mawiali, że pierwsi ludzie byli w raju, dopóki nie dojrzały jabłka. bNie ulega jednak wątpliwości, że po raz pierwszy spotykamy się na kartach historii zbawienia z próbą wyzbycia się odpowiedzialności za swoje czyny właśnie w raju.
Czy Maryja spotkała się ze swoim Synem po Jego Zmartwychwstaniu? Nie mówią o tym wyraźnie Ewangelie, ale jej dojrzała wiara każe się nad tym zastanowić. Właśnie Matki nie oszczędza Syn w czasie swojego życia, ale „sam, jako pierwszy — pisał Hans Urs von Balthasar — wywija mieczem, który musi Ją przeniknąć”, tak by Maryjna wędrówka wiary osiągnęła jeszcze za życia kres, jakim jest zjednoczenie z Nim. To dlatego nie było Maryi w chwilach glorii Syna na Taborze, za to jest obecna w chwili kenozy na Kalwarii.