logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Dariusz Piórkowski SJ
Na tropie ukrytego Boga
Życie Duchowe
 


Kiedy przed kilkoma miesiącami zacząłem ich odwiedzać owa bezsilność stała się również moim udziałem. Dramatyczne pytania, których nie sposób załagodzić abstrakcyjnymi wyjaśnieniami, skonfrontowały mnie z cudzą i własną niemocą, z niemożliwymi do spełnienia życzeniami, z doświadczeniem nieprzekraczalnych granic. Już po kilku tygodniach spotkań z uchodźcami zaczęły budzić się we mnie wątpliwości: Po co tam jeżdzić, skoro niewiele można tam zdziałać? Moje towarzyszenie tym ludziom zdaje się być bez znaczenia. Jest jedynie kroplą wody na rozgrzany kamień. Czy nie lepiej byłoby się z tego wycofać? Dlaczego Bóg mnie tutaj posłał?

Z pewnością takie sytuacje nie są chlebem powszednim większości z nas. Niemniej świadomość bezsilności determinuje w pewien sposób każdą formę cierpienia: choroba, notorycznie powtarzające się cudze lub osobiste słabości; samotność lub wrażenie, że nasze wysiłki spełzają na niczym. Bezradność, która nas nagle obezwładnia nie jest dla nas czymś przyjemnym. Przybiera ona postać nie tylko sporego psychicznego balastu, lecz również siły paraliżującej nasze najczulsze, duchowe władze: pragnienie bycia twórczym oraz instynktowną wolę życia i działania. Dlatego pierwszą reakcją wobec napotykanego w sobie muru niemożliwości bywa bunt i odruch ucieczki. Odnosimy wówczas wrażenie jakby nasze dotychczasowe ideały, ambicje i szczytne pragnienia obracały się powoli w perzynę Niemiłosierne ostrze naszych granic uderza w nas z całą swoją mocą, uświadamiając nam niemal namacalnie, że nie wszysto od nas zależy. Dochodzi do tego drążąca serce mroczna pustka, odsłaniająca ukryte w naszym człowieczeństwie ubóstwo. Pośrodku owej ciemności rozpoczyna się wewnętrzna walka pomiędzy wezwaniem do kapitulacji, a woluntarystycznym pragnieniem bycia silnym. Bóg staje się często adresatem wielu pytań prowadzących nieraz do otwartego z Nim sporu. Ogarnia nas nierzadko samotność, smutek i poczucie opuszczenia przez Boga. Takie przeżycia mogą w duszy wierzącego wzbudzić głęboki kryzys wiary, który moim zdaniem wcale nie musi zakończyć się jej utratą.

Bóg bliski, Bóg daleki

Życie wiary polega w pewnym sensie na ciągłym szukaniu i spotykaniu, przybliżaniu i oddalaniu, błąkaniu się i powracaniu do Boga. Życie duchowe jest pielgrzymką, której niemałą cząstkę stanowi akceptacja trudności, doświadczeń niemocy i doskwierających ograniczeń własnej niewystarczalności. Nikt z nas nie zdoła również osiągnąć raz na zawsze określonego, stale satysfakcjonującego wyjaśnienia wszystkich meandrów i zakamarków wiary. W dużo większym stopniu każdy z nas przechodzi przez długi i kręty korytarz osobistego rozumienia swego miejsca w tym życiu i w wieczności. Nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ egzystencja człowieka owiana jest tajemnicą.

Bezradność można także zaliczyć do tej dziedziny ludzkich doświadczeń, które przesłania zasłona tajemniczości. Tutaj nie istnieją gotowe i zadowalające odpowiedzi. Posłużmy się jednak pewnym porównaniem. Wyobraźmy sobie, że wchodzimy do ciemnego pomieszczenia. Z jaką niepewnością poruszamy się w takim miejscu, zwłaszcza jeśli jeszcze nigdy w nim nie byliśmy. Ale czy fakt, że prawie nic w nim nie widzimy oznacza, że ów pokój jest pusty? To nie brak lub obecność mebli i sprzętów rodzi w nas wrażenie pustki i paraliżujący lęk, ale niemożność widzenia. Ciemność obezwładnia nas. Dużo swobodniej czujemy się natomiast w pomieszczeniu, które znamy. Nosimy w sobie bowiem żywe wyobrażenie jego kształtów pozwalające nam na zachowanie orientacji nawet w momencie zgaszenia światła. Czy to porównanie nie mówi nam czegoś ważnego o naszej drodze odkrywania „nieobecnego” Boga?

W życiu wiary istnieje niebezpieczeństwo zbytniego utożsamienia się z takimi doświadczeniami, w których obecność Boga nie ulega wątpliwości. Taka postawa daje nam niezbite poczucie pewności i niezobowiązuje zbytnio do wychodzenia ku Dalej i Więcej. Jednakże Bóg pragnie być przez nas poszukiwany, aby nam pokazać, że nie można Go zawężać do określonego spektrum doświadczeń religijnych, które zwykliśmy nieraz pod wpływem przyzwyczajenia postrzegać jako „przepełnione Jego obecnością”. Gdybyśmy jedynie tak postrzegali naszą relację z Bogiem, zredukowalibyśmy różnorodność „objawiania się” Boga do naszych utartych wyobrażeń i powtarzalnych doświadczeń. Tymczasem rzeczywistość Boża obejmuje znacznie więcej.  Czy jesteśmy w stanie dostrzec Boga w ogniu porażki, zwątpienia czy głębokim smutku? A może sądzimy, że w takich sytuacjach Bóg zapomina o nas? Bezradność jest wejściem do ciemnego „pomieszczenia” duszy, które początkowo napawa nas lękiem i unieruchamia nasze kroki. Pragniemy się z niego prędko wydostać, ponieważ sądzimy, że zginiemy w tej otchłannej „przepaści”, że potkniemy się gdzieś po drodze lub nieopatrznie uderzymy głową o jakiś przedmiot. Tak czy owak decydującym okazuje się ostatecznie pytanie: Czy pośrodku naszego cierpienia spotykamy się jedynie z „nicością” i „czarną dziurą”, czy też z tajemnicą ukrywającego się w nim innego oblicza Boga?
 
Zobacz także
ks. Wiesław Baniak SDC

To „historyczne wołanie”, którym pierwsi uczniowie zwracali się do Pana i wyrażali swoje głębokie pragnienie wydarzenia ostatecznego. Jest to słowo aramejskie, które oznacza oczekiwanie na Kogoś, kto przychodzi, aby uzdrowić, aby przynieść słodycz w gorzkiej codzienności dnia, aby podnieść z pochylenia się w samym sobie z nieufności i rozpaczy… Słowo Boże na Adwent pomoże nam przejść tę wędrówkę w kierunku spotkania z Przybywającym Panem… Maranatha!

 
ks. Marek Dziewiecki

Trzeba przypominać wychowankom o tym, że nikomu nie wystarczyły do szczęścia pragnienia typu: „chcę być młodym, pięknym, sławnym i bogatym”. Jest wielu ludzi, którzy są starzy, chorzy, biedni i nieznani, a mimo to są szczęśliwi i są błogosławieństwem dla bliźnich. Z drugiej strony jest sporo ludzi młodych, zdrowych, bogatych i znanych, którzy krzywdzą samych siebie alkoholem, narkotykiem, innymi uzależnieniami czy egoistycznym stylem życia.

 
Katarzyna Proczek
Żeby „zobaczyć” Boże Narodzenie w Betlejem, trzeba przede wszystkim zrozumieć jego historię, która od początku jest związana ze Świętą Grotą. Trzeba zrozumieć obecność w niej różnych wspólnot chrześcijańskich.

Z ojcem Jerzym Krajem OFM rozmawia w Betlejem Katarzyna Proczek
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS