logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Dariusz Piórkowski SJ
Na tropie ukrytego Boga
Życie Duchowe
 


Liczne świadectwa biblijne i mistyczne potwierdzają, że ciemności okalające duszę nie są czymś odosobnionym w relacji pomiędzy Bogiem i człowiekiem. Większość psalmów to wołanie do Boga z głębi bezsilności i strapienia. W księdze Jeremiasza natrafiamy ponadto na irytujące pytanie skierowane do Izraela: Czy jestem Bogiem tylko z bliska – wyrocznia Pana – a z daleka już Nim nie jestem? (Jr 23,23) Byłoby zatem niewiarą liczyć się z Bogiem jedynie wtedy, kiedy Jego bliskość jawi się jako niezaprzeczalny fakt. Bóg może się oddalać od poszczególnego człowieka, czy znikać ze świadomości całych społeczeństw, ponieważ ma po temu swoje powody. Jednym z nich może być próba uwolnienia nas złudnych oczekiwań i iluzji prowadząca do przemiany rozumienia rzeczywistości, naszego stosunku do Boga, do nas samych, czy do drugiego człowieka. Czasem Bóg pragnie nam uzmysłowić, że pomimo Jego niezawodnej bliskości pozostaje On wolny i suwerenny.  Nie przybędzie na każde nasze zawołanie, aby rozwikłać wszystkie możliwe sprzeczności tego świata, a tym bardziej wówczas, kiedy próbujemy nim manipulować. On sam decyduje kiedy i jak może się nam objawić.

Z początku trudno nam dostrzec jakikolwiek sens w naszym cierpieniu Podczas bolesnych doświadczeń dobitniej niż kiedykolwiek poddajemy w wątpliwość sens i znaczenie naszej egzystencji. Kruszymy kopie próbując znaleźć odpowiedź na pytanie: „Dlaczego? Dlaczego właśnie ja?” Wszelako wydaje się, że aby zaczerpnąć nowych sił, które pomogą przekroczyć fenomen własnej bezsilności trzeba odwrócić kierunek naszego pytania z: „Dlaczego? na: „Po co?” Istotnym jest nie tyle ewidentny fakt pojawiającego się cierpienia, ile sposób w jaki się z nim obchodzimy. Poszukiwanie sensu naszego cierpienia jest czymś więcej, niż jakąkolwiek formą teologiczno-filozoficznego wywodu. Przypomina ono raczej wieloaspektowy, ogarniający całego człowieka proces. Cierpienie  wtargnęło bowiem drastycznie w „przestrzeń” spotkań Boga z człowiekiem jako obce ciało. Nie sposób go ani zbyć ani szybko zasymilować. Podczas gdy jedni stając wobec absurdu cierpienia poddają się zwątpieniu i zaprzeczają istnieniu Boga, inni przekraczają swój ból dochodząc do zawierzenia Bogu i oddania się w Jego ręce. Jak zachować w sobie nadzieję wobec druzgocącego ciężaru naszej skończoności i dotykającego nas zła?

Dla chrześcijan istnieje tylko jedna droga: krzyż Chrystusa. Z ludzkiego punktu widzenia męka Jezusa była totalną porażką oraz symbolem całkowitego unicestwienia. Tymczasem św. Paweł mówi nam o nauce krzyża (1Kor 1,18). Pośrodku Jezusowego samowyniszczenia dokonało się bowiem coś, czego po dziś dzień nie można pojąć poza światłem wiary. Bóg objawił się jako stwórcza miłość, która ze śmierci wyprowadza nowe, niezniszczalne życie. Juz na Golgocie słowa Apokalipsy: Oto czynię wszystko nowe (Ap 21,5) znalazły swoje wypełnienie. Jezus Zmartwychwstały nie jest już tą samą osobą jaką był za czasów swej ziemskiej działalności. Nie powrócił ot tak po prostu do życia. Odrodził się jako „nowe stworzenie”. Na krzyżu Bóg milczał, ponieważ stwarzał.

Uczniowie mieli z kolei poważne trudności z rozpoznaniem Jezusa po Zmartwychstaniu. Pogrążeni w boleści i pełni zawiedzionych nadziei zamknęli się z lęku przed Żydami. Może wydać się dziwnym, że tragedia Wielkiego Piątku nagle wymazała z pamięci apostołów zapowiedź Zmartwychwstania. Ciemność, która zaległa w sercach apostołów utwierdziła ich raczej w przekonaniu, że poprzednie życie było tylko snem, jakąś iluzją i niespełnionym pragnieniem. Pomimo tego Jezus ukazuje się uczniom właśnie pośrodku ich ciemności. W niej, jak mówi Hiob: Bóg czyni cuda niezbadane, chociaż nie widzę Go gdy przechodzi, mija, a dostzec nie mogę (Hi 9, 10-11). Smutek i przygnębienie, które towarzyszą każdemu cierpieniu, sprawiają, że słabnie oko człowieka (por: Ps 31,10). Horyzont naszego duchowego widzenia jest wtedy poważnie ograniczony, skoncentrowany na bólu i możliwie prędkim zaradzeniu biedzie.

Według Biblii każde cierpienie to moment próby i pokusy. O tyle jest on boleśniejszy, o ile otoczyliśmy się trudnym do przeniknięcia pancerzem samowystarczalności. Stąd bierze się nasza szamotanina i niepokój. Ciemności nie trwają jednak wiecznie. Noc musi się kiedyś skończyć.
 
Zobacz także
s. Wioletta Ostrowska CSL, Małgorzata Stachera
Był taki pobożny rolnik, który wszystko powierzał Bożej Opatrzności i żarliwie modlił się o urodzaje, ale z tej pobożności zapomniał obsiać pola. Otóż ten rolnik istniał tylko w mojej wyobraźni, która go powołała do istnienia. A tak na serio: autentyczna wiara w Bożą Opatrzność wręcz domaga się naszego współdziałania
 
s. Rita od Chrystusa Sługi WNO

Chrześcijanin w medytacji szuka ciszy, aby doświadczać bliskości Boga i w Jego obecności znaleźć pokój. Ma nadzieję na doznanie Jego obecności jako niezasłużonego daru łaski. Nie oczekuje tego jako wyniku określonej techniki medytacyjnej. Medytacja może być niezwykle pomocna dla wiary, może wzmocnić dojrzałość osoby ludzkiej. Jednak techniki medytacji, które obiecują doświadczenie Boga czy wręcz duchowe z Nim zjednoczenie, są oszustwem. Wielu ludzi z powodu takich fałszywych zapewnień wierzy, że Bóg ich opuszcza wtedy, gdy Go nie odczuwają.

 
ks. Zbigniew Kapłański
Pan Jezus bardzo często w swoim nauczaniu odwoływał się do przyrody, do ziarna, które musi „umrzeć”, by powstało nowe życie, musi „poddać się przemianie”. A potem to nowe życie – słaby kiełek przebija stwardniałą ziemię i rośnie. A drzewo może stać się schronieniem. Ale nie o rośliny tu chodzi. Zbliżające się Święta Bożego Narodzenia są doskonałą okazją, by popatrzeć na nieustannie dostępną szansę, okazję wejścia na drogę szczęścia. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS