logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jan P. Malicki OCD
Nie będziesz miał cudzych (swoich) misji przede Mną
Zeszyty Karmelitańskie
 
fot. Maria Oswalt | Unsplash (cc)


Głoszenie Ewangelii, Dobrej Nowiny o zwycięstwie Chrystusa nad śmiercią i światem musi być poprzedzone jakimś głębszym doświadczeniem Jego śmierci i zmartwychwstania. W konsekwencji – doświadczeniem tej wewnętrznej radości i wyzwolenia płynących ze spotkania żywego Boga.

 

Zwiastowanie dobrej nowiny (hebr. besora) w Starym Testamencie wiązało się początkowo z przyniesieniem wieści o zwycięstwie nad wrogiem na polu bitwy. Przykładem może tu być bitwa pomiędzy wojskami króla Dawida i jego zbuntowanym synem Absalomem. Arcykapłan Achimaas prosi dowódcę wojsk Joaba, aby mógł zanieść wiadomość Dawidowi o zwycięstwie, tym słowami: „«Niech mi będzie wolno pobiec i zanieść królowi dobrą nowinę, że Pan wymierzył mu sprawiedliwość [uwalniając go] z ręki jego wrogów». Powiedział mu Joab: «Nie byłbyś dziś zwiastunem dobrej wiadomości. Dobrą nowinę zaniesiesz mu innego dnia. Dziś nie zaniósłbyś dobrej nowiny, bo zginął syn królewski»” (2 Sm 18,19-20).

 

Zwiastowanie dobrej nowiny o zwycięstwie nad wrogiem przybrało charakter religijny na przełomie VI/V w. przed Chrystusem. Spotykamy się z tym zjawiskiem szczególnie u proroka Izajasza: „Wstąpże na wysoką górę, zwiastunko dobrej nowiny w Syjonie! Podnieś mocno twój głos, zwiastunko dobrej nowiny w Jeruzalem! Podnieś głos, nie bój się! Powiedz miastom judzkim: «Oto wasz Bóg!»” (Iz 40,9). Dlatego też Księgę Izajasza nazywa się niekiedy piątą ewangelią.

 

Duchowe zwycięstwo nad grzechem, kalectwem, cierpieniem, śmiercią przyniosło właśnie zmartwychwstanie Pana Jezusa. Przyniosło nawet więcej, bo trzeba jeszcze dodać zwycięstwo nad światem zranionym swoimi pożądliwościami oraz zwycięstwo nad szatanem, duchowym przeciwnikiem Boga i człowieka. Jezus głosi Dobrą Nowinę o tym zwycięstwie, wprowadzając człowieka do Bożego wymiaru nie z tego świata. Na dodatek obdarowuje go swoim Duchem, aby ten Duch przypominał mu nauczanie Pańskie, kierował do pełni zbawienia i udziału w Jego królestwie

 

Żywe doświadczenie daru od Zbawiciela

 

Głoszenie Ewangelii, Dobrej Nowiny o zwycięstwie Chrystusa nad śmiercią i światem musi być poprzedzone jakimś głębszym doświadczeniem Jego śmierci i zmartwychwstania. W konsekwencji – doświadczeniem tej wewnętrznej radości i wyzwolenia płynących ze spotkania żywego Boga w Jezusie Chrystusie. To wewnętrzne żywe przekonanie o otrzymaniu tego daru Bożej miłości pod postacią Ducha Świętego stanowi pewną bazę do dzielenia się tym bogactwem darmo otrzymanym. W zasadzie trzeba mówić o osobistej relacji miłości, zakochania się w Bogu, które jest rozpaleniem miłości oblubieńczej. Dlatego tak często kładzie się nacisk na świadectwo życia, które samo z siebie ma mówić o Miłości miłosiernej i o zwycięstwie w Jezusie Chrystusie.

 

Zwycięska misja w Jezusie Chrystusie

 

Misja Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, kontynuowana przez Jego Kościół, ma nieustannie obdarzać człowieka tą wyzwoleńczą mocą miłości, a w konsekwencji życiem Bożym. „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody. Udzielajcie im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam nakazałem. A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do końca czasu” (Mt 28,19).

 

Dlatego podstawowym posłannictwem Kościoła jest wprowadzanie człowieka w wymiary rzeczywistej i zbawczej miłości Trójcy Przenajświętszej poprzez sakramenty i życie duchowe.


Bóg pragnie, aby każdy człowiek zaznał tego wyzwoleńczego zwycięstwa nad grzechem, śmiercią i szatanem w swoim Synu. Tak więc misja ewangelizacyjna musi być skoncentrowana na Bogu zamieszkującym w człowieku. Jednak wprowadzanie człowieka w głąb serca przeważnie dokonuje się stopniowo, poprzez różne etapy czy szczeble. Dlatego ważną pracą najpierw jest rozeznanie, na jakim poziomie życia duchowego jest dany człowiek czy wspólnota, do której zostało się posłanym. Może się bowiem zdarzyć, że zamiast radości z Bożego oświecenia przyniesie się światło, które oślepi,bowiem ten, kto je otrzymał, nie był na nie przygotowany. Tymczasem Pan ostrzegał, aby nie rzucać pereł między wieprze (por. Mt 7,6).

 

Wsłuchiwanie się w posłannictwo

 

Boża misja nie odbywa się automatycznie na zasadach jednego ogólnego posłania. Praktycznie powinna ona być nieustannie rozeznawana w świetle Bożego Słowa i weryfikowana pod natchnieniem Ducha Świętego. Misja domaga się otaczania modlitwą i odnawiania wierności, aby nie zboczyć z jej szlaków i nie realizować jedynie swoich potrzeb pod jej płaszczykiem. Może się wszak okazać, że podjęło się głoszenia Dobrej Nowiny dla własnych interesów. Ponadto przesłanie Ewangelii nie może być spłaszczeniem Bożego orędzia w myśl politycznej poprawności czy dostosowywania się do moralnych wzorców współczesnego świata. Misja chrześcijanina nie może być mdła lub schowana, bo Ewangelia nie ogranicza się tylko do przestrzeni prywatnego życia, tak jak autentyczna miłość nie ogranicza się tylko do sypialni. Praktycznie każdy chrześcijanin jest zobowiązany w miłości do dzielenia się Dobrą Nowiną.

 

Narzucanie misji własnego ego

 

Współczesny człowiek pragnie wyręczyć Stwórcę w wyzwoleniu siebie, żeby nie powiedzieć, że próbuje dać sobie „autozbawienie”. Ciągle się łudząc, że swoimi wysiłkami i osiągnięciami naukowymi jest w stanie uchwycić nieśmiertelność, czyli zwyciężyć śmierć własnymi metodami. Co prawda jest to perspektywa nieosiągalna, ale przedłużanie życia stało się namacalną rzeczywistością. Człowiek zaczyna produkować moduły swoich organów, aby w odpowiednim momencie je nimi zastąpić. Jeszcze trochę majsterkowania przy genotypie i otworzy się szansa na spełnienie nieosiągalnych dotąd marzeń o długowieczności, a przy tym powstanie przestrzeń do wszelkiego typu manipulacji życiem. Dlatego największym bożkiem dla człowieka jest jego własne ego, zawzięcie pragnące być jedynym panem swojego losu i wyznaczać swoje obszary wolności. Również te przestrzenie osobistej wolności człowiek ogłasza Panu Bogu, którego Dobrej Nowiny coraz mniej potrzebuje, a właściwie w ogóle nie chce jej słuchać. Jest też coraz mniej podatny na doświadczenie Bożej miłości, szuka raczej szybkiego zaspokajania miłości swojej natury. Spycha Boga do liturgicznych celebracji, a sam nieustannie wynajduje nowe metody czy środki dla swoich wyzwoleńczych transów.

 

W dużej mierze współczesny świat manipuluje tak umiejętnie, że sprowadza misję Pana Boga do różnych emocjonalnych kazusów. Dlatego fatalnie jest, kiedy moc miłości Ewangelii zostaje zastąpiona dyskusją jedynie na poziomie interpretacji i omijania prawa Bożego. Zdarza się, że nawet przeciętny chrześcijanin stawia pytania mniej więcej tego typu: W jakich okolicznościach można pracować w niedzielę? Aborcja dozwolona do którego momentu i w jakich sytuacjach? Czy rzeczywiście nie można stosować in vitro? W jakich przypadkach można używać prezerwatywy?

 

To jest poziom dyskusji podobny do tego, na którym saduceusze rozmawiali z Panem Jezusem, zakładając z góry, że nie ma zmartwychwstania, choć na swój sposób byli wierzący. Zadawali pytania w rodzaju: który z siedmiu braci będzie miał kobietę za żonę po zmartwychwstaniu, skoro wszyscy byli jej mężami. Pan Jezus odpowiedział, że błąd ich polegał na tym, że nie znali ani Pisma Świętego, ani mocy Bożej. Po zmartwychwstaniu ludzie będą wszak jak aniołowie w niebie (por. Mt 22,23-30).

 

Jan P. Malicki OCD
Zeszyty Karmelitańskie nr 2 (63), kwiecień – czerwiec 2013

 
Zobacz także
ks. Mirosław Tykfer

Kościół można postrzegać jedynie jako instytucję. Będzie wtedy jak szkielet, któremu zabraknie ciała. No i jak o takim bezcielesnym szkielecie mówić: piękny? Nie da się. Właśnie dlatego potrzebna jest pobożność maryjna. Można nieustannie zwracać uwagę na to, że Kościół jest jakąś strukturą władzy, urzędem i systemem przyjętych poglądów. I to jest o Kościele jakaś prawda. Można nawet sprowadzić Kościół do organizacji pozarządowej, która ma swój manifest i zajmuje się działalnością dobroczynną.

 
Zbigniew Stachurski
Desakralizacja to proces zanikania misterium Boga wewnątrz Kościoła. Dlaczego zanika to misterium? Ponieważ zaczęliśmy "oddawać cześć bożkom narodów sąsiednich". Tak jak naród Izraelski po wyjściu z niewoli, gdy oddawał hołd bogom narodów sąsiednich, doświadczał śmierci, tak samo i my w naszym misyjnym impulsie, jakby chcąc nieść chrześcijańskie orędzie do ludzi już zsekularyzowanych, zaczęliśmy wykorzystywać ich metody i atrybuty wierząc, że w ten sposób zbliżymy się do nich, że nas zrozumieją, że będą nas słuchali.
 
ks. Edward Staniek
Twórcze działanie w społeczeństwie jest w dużej mierze oparte na autorytecie, na zaufaniu, jakim społeczeństwo darzy danego człowieka. Taka działalność z reguły budzi zazdrość. Inni bowiem pozostając w cieniu wybitnych autorytetów, nie mogąc im dorównać, zazdrośnie zmierzają do ich skompromitowania, a przez to do podcięcia zaufania społecznego. W tym działaniu nie przebierają w środkach, a najskuteczniejszym z nich jest oszczerstwo.
 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS