Autor: o. Ksawery Knotz, Sylwester Szefer
Wydawca: Esprit
Rok wydania: 2009
ISBN: 978-83-60040-99-7
Format: 130x200
Stron: 216
Rodzaj okładki: miękka
cena: 26.00 zł
Zakonnik zajmuje się seksem? Myślałem, że sprawy ducha i sprawy ciała to raczej dwa przeciwstawne żywioły?
Tak się tylko wydaje. Nie można człowieka traktować wyłącznie biologicznie, fizjologicznie. Jeśli z relacji międzyludzkich wyrzucimy sferę duchową, to zaczynają się problemy. Kluczem do szczęścia jest połączenie seksualności z duchowością. Dopiero wtedy człowiek zaczyna pełniej przeżywać swoje życie.
Czy chce Ojciec powiedzieć, że im więcej w człowieku ducha, tym bogatsze może być jego życie seksualne?
Tak, ale to nie oznacza, że jak ktoś już jest święty, to nie ma problemów w sferze seksualnej. Po prostu, jeżeli człowiek przeżywa głębiej swoje życie, to nadaje także głęboki sens swojemu życiu seksualnemu. I w tym momencie może rzeczywiście doświadczyć czegoś całkiem nowego. Małżonkowie mogą doświadczyć bardzo głębokiej jedności, która ma już wymiar duchowy. Są ze sobą zjednoczeni równocześnie fizycznie i duchowo.
Wydaje mi się jednak, że kiedyś sferę seksualności w Kościele tłumiono. Życie doskonałe chrześcijanina to było życie ascetyczne, powściągliwe, jak najmniej cielesne…
Pewnie ta sfera była tłumiona, a także niedoceniona, niezrozumiana. Jest ona bardzo delikatna, wrażliwa. Najczęściej tej kwestii wcale nie poruszano, pozostawała ona tematem tabu. Pokolenie naszych dziadków czy rodziców przeszło przez wojnę, która odcisnęła swoje piętno także i w tej dziedzinie. Trzeba pamiętać, że w czasie wojny rozegrało się wiele dramatów związanych z życiem seksualnym. Wiele kobiet było zgwałconych, w ich świadomości czy podświadomości pozostało przekonanie, że mężczyźni są okrutni, straszni, że seks jest paskudny.
Kobiety te unikały potem współżycia, nie potrafiły wyleczyć się z traumy, nie było psychologów, żeby im pomogli. To były także problemy mężczyzn, którzy nie powstrzymali agresorów, nie mogli obronić swoich żon i córek. Raczej się o tym nie mówiło, był to temat wstydliwy i my nie wiemy, dlaczego np. ta nasza babcia była taka restrykcyjna, a ona po prostu sobie nie mogła poradzić z tym, że doświadczyła w tej dziedzinie jakiegoś zła. Potem ten przekaz funkcjonował przez dwa, trzy pokolenia, oderwany już od swojego źródła. O seksie lepiej było nie mówić, żeby przez przypadek nie dotknąć jakiejś głębokiej rany. Na szczęście nadeszły lepsze i spokojniejsze czasy i można o życiu seksualnym mówić bez wywoływania jakichś protestów czy strasznych napięć, bo w miarę to wszystko jest poukładane. Obecnie odwrócił się kierunek agresji - okazują ją ci, którzy mają zaburzone życie seksualne: ludzie uzależnieni od pornografii lub ci, którzy popadli w erotomanię w wyniku traktowania sfery seksualnej tylko jako sposobu zaspokojenia siebie samego. Gdy mówię o seksie dobrze i pięknie, atakują oni naukę Kościoła, bo mają całkiem odwrotne doświadczenie. Być może gryzie ich sumienie, że psują sobie i innym życie…
Po wojnie urodziło się wiele dzieci, które poczęły się w wyniku gwałtu. Szczególnie w tej dziedzinie wyróżniali się żołnierze sowieccy, ponoć ok. 20% dzieci urodzonych tuż po wojnie w Niemczech pochodzi z gwałtów żołdaków…
Tak, i wtedy zawsze jest pytanie, kto jest winien tego późniejszego tłumienia seksualności - czy to wina Kościoła, a może jednak Stalina i faszystów? Czy te pobożne kobiety, które chodziły do kościoła i się modliły, ale nie chciały słuchać o seksie, czy działo się to z racji ich pobożności czy też z racji głębokich traum, które przeżyły? ...