logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jadwiga Martyka
Nie idźcie tą drogą
Źródło
 


Ścieżki życia

 Pan Antoni był ogólnie lubiany. Miły, dowcipny, towarzyski mężczyzna o ciekawej aparycji, gromadził wokół siebie wiele osób. Młodzi ludzie po przyjściu z pracy nie mieli innych obowiązków, więc spotykali się przy kieliszku. Antoni nawet nie zauważył, jak popijanie trunków przerodziło się u niego w nałóg. "Ocknął się" po kilkunastu latach, na szczęście nie było za późno. Obecnie jest abstynentem. Mówi, że Bóg dał mu szansę na zmianę życia i chce wytrwać w trzeźwości do końca swoich dni.

Antoni wychował się na wsi, w dobrej katolickiej rodzinie, gdzie wpojono mu zdrowe zasady chrześcijańskiego życia. Zawsze był dzieckiem grzecznym i posłusznym, stosującym się do zaleceń rodziców młodzieńcem. Szybko jednak zapragnął żyć na własną rękę. Edukację zakończył na zawodówce i poszedł do pracy. Miał pieniądze, był lubiany przez rówieśników, więc towarzystwa nigdy mu nie brakowało. Młodzi ludzie najczęściej spotykali się w barach i restauracjach.

- A tam wiadomo - mówi pan Antoni - miło spędzało się czas przy piwku. Najpierw był jeden mały kufelek, potem większy, a później jeszcze kolejne trunki. Oczywiście codziennie powtarzaliśmy to samo. W towarzystwie moich kumpli czułem się swobodnie. O jakimś tam uzależnieniu od alkoholu nawet nie pomyślałem.

Wkrótce Antoni został powołany do wojska. Tam, niestety, też znalazł wiele okazji do picia. Okazji, z których nie potrafił rezygnować. Po spełnieniu obowiązku wobec Ojczyzny wrócił w rodzinne strony. Próbował podjąć naukę w Technikum Mechanicznym, lecz nic z tego nie wyszło. Okazało się bowiem, że zdecydowanie bardziej pociąga go wódka niż książki.
- Alkohol był mocniejszy ode mnie - podkreśla. - "Wołał" mnie do siebie, "zapraszał". A ja - ani nie umiałem, ani nie chciałem się opierać.

Antoni stał się uzależniony od alkoholu, ale za żadne skarby nie przyznawał się do tego. Wprost przeciwnie - uważał, że wszystko jest w porządku, że dobrze postępuje. Przecież pracował, zarabiał pieniądze. A że po robocie chciał odpocząć, spotkając się z kolegami i pijąc piwko dla poprawienia nastroju, to cóż w tym złego?
- Jeżeli ktoś mi zwracał uwagę, że ze mną jest coś nie tak, zaprzeczałem. Byłem zły na taką osobę, stawałem się rozdrażniony, czasem agresywny. I robiłem swoje.

W dwudziestym czwartym roku życia Antoni uległ tragicznemu wypadkowi. Wówczas również był po alkoholu.
- Jechałem pociągiem na spotkanie z dziewczyną, moją przyszłą żoną - opowiada. - Pociąg zatrzymał się na stacji, a ja nie mogłem otworzyć drzwi od strony peronu, więc szarpnąłem te po przeciwnej stronie. Wyskoczyłem i upadłem pod siatkę, tracąc na chwilę przytomność. Gdy się ocknąłem, próbowałem się podnieść, aby wsiąść w biegu do przejeżdżającego koło mnie ostatniego wagonu. Wykonałem jedynie niewielkie przemieszczenie ciała, w wyniku którego pod kołami pociągu znalazły się moje obydwie dłonie i stopa. O własnych siłach już się stamtąd nie ruszyłem.

Młodzieniec znalazł się w szpitalu. Leczenie trwało bardzo długo. Wyszedł z protezami kończyn i rentą inwalidzką oraz mocnym postanowieniem: "Zabieram się do życia".
Wkrótce Antoni się ożenił. W głębi serca bardzo pragnął, by jego rodzina była szczęśliwa. Poszanowanie dla żony i opieka nad dziećmi - to miała być jego dewiza.
Młodzi zamieszkali u jego teściowej. Żona pracowała, on zajmował się chałupnictwem. Na świat przyszła trójka dzieci: dziewczynka i dwóch chłopców. Tatuś - będąc w domu - miał się nimi opiekować. Niestety, wokół pojawili się też koledzy, którzy namawiali do picia, zaś on im ulegał.


 

 
1 2  następna
Zobacz także
O. Grzegorz B. Błoch OFM
Cierpienia zawsze były, są i najprawdopodobniej będą – w każdym czasie i w różnej postaci. Nie znaczy to jednak, że człowiek ma biernie poddawać się cierpieniom i że nie powinien z nimi walczyć. Nowe spojrzenie na cierpienie i nowy stosunek do niego ukazał Chrystus – nie obiecując raju na ziemi ani łatwego życia...
 
Radosław Molenda
Nazywany spowiedzią, sakramentem przebaczenia, nawrócenia, pozostaje wciąż bardziej propozycją i przykrym wymogiem niż integralnym elementem naszego życia chrześcijańskiego. Tymczasem potrzebujemy go jako doświadczenia Bożego miłosierdzia. Kończy się Wielki Post. Ale zawsze jest dobry moment, aby żałować za swoje grzechy... 
 
Wiktor
Przez całe życie walczymy z przeciwnościami losu, czasami je pokonujemy, godzimy się z nimi albo po prostu przegrywamy. Ale co się dzieje z nami po takich przejściach? Czy po takiej przegranej mamy tyle sił, się podnieść? Można powiedzieć z łatwością, że tak. Ale czy zawsze? Czasami w życiu przychodzi moment, że cały świat się dla nas zawalił...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS