logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
wywiad z Bernadette Lemoine
Nie kupuj dziecku komórki
List
 


Nie kupuj dziecku komórki

z Bernadette Lemoine,
psychologiem, autorką książki "Mamo, nie opuszczaj mnie", matką sześciorga dzieci i babcią dziewiętnaściorga wnucząt, o trudnościach w wychowaniu dzieci rozmawia Marie-Cathrine d'Hausen


Jest Pani terapeutką, od wielu lat pomaga Pani rodzicom w problemach wychowawczych. Jacy są dzisiejsi rodzice? Czy dziś wychowuje się dzieci inaczej niż dwadzieścia pięć lat temu?

Sposób wychowywania dzieci zmienia się wraz ze zmianą stylu życia. Dzisiaj coraz więcej matek pracuje zawodowo, a praca ojców jest bardziej stresująca niż była kiedyś. Być może dlatego rodzice napotykają znacznie więcej trudności wychowawczych niż wcześniejsze pokolenia. Bardzo się starają, angażują się nawet w życie szkolne swoich dzieci, a jednak nie wszystko im się udaje. Czują, że nie posiadają odpowiedniej wiedzy na temat wychowywania, przychodzą do psychologa poszukując czegoś w rodzaju "instrukcji obsługi".

Dawniej wychowywaliśmy dzieci w taki sposób, w jaki sami byliśmy wychowywani. Przełomowy okazał się rok 1968. Wydarzenia maja '68 osłabiły duchowo całe pokolenie młodych Francuzów. Ówcześni kontestatorzy dzisiaj są rodzicami i okazuje się, że ich zachwiany system wartości osłabił duchowo także ich dzieci. Wielu stara się temu zaradzić: czytają poradniki, poszukują trwałych punktów odniesienia, prowadzą dzieci do terapeutów. To bardzo pozytywne zjawisko. Ci młodzi rodzice (o wiele częściej matki niż ojcowie) decydują się nawet na pracę nad własnym wnętrzem widząc problemy swoich dzieci. Jest to nowość, która cieszy.

A może trudności wychowawcze są wynikiem tego, że rodzice stali się zbyt wymagający wobec dzieci?

To prawda, rodzice są dziś bardziej wymagający niż wtedy, trzydzieści lat temu. Być może to, że czasy są trudne, sprawia, że rodzice niepokoją się o przyszłość swoich pociech. Moje pokolenie również czuwało nad rozwojem życia wewnętrznego potomstwa, ale mam wrażenie, że współcześni rodzice troszczą się dodatkowo o zachowanie równowagi pomiędzy "zewnętrznymi zachowaniami" swoich pociech, a ich "wewnętrznym opancerzeniem". Mają nadzieję, że to pomoże im w zetknięciu ze światem.

W literaturze psychologicznej często czytamy o konieczności powrotu do autorytetu władzy rodzicielskiej. Czy myśli Pani, że rodzicom brak dziś autorytetu?

Czasami rodzice rzeczywiście pozwalają dzieciom na wszystko, zgadzają się na wszystkie ich kaprysy. Prawdę mówiąc dziwię się czasem, że potrafią być aż tak cierpliwi. Znoszą nawet to, co jest nie do zniesienia... Prawdopodobnie mają nadzieję, że jeśli będą zaspokajać wszystkie dziecięce pragnienia, to ich pociechy staną się silne i ufne, dzięki czemu lepiej poradzą sobie z trudnościami życiowymi. Nie zdają sobie sprawy, że takie wychowanie raczej osłabia ich potomstwo.

Władza rodzicielska nie powinna być czymś, co przytłacza i tłamsi dziecko, ale czymś, co pozwala mu wzrastać, stawać się osobą samodzielną, wolną wewnętrznie, zdolną do doświadczania miłości. Nie jest łatwo tak wychowywać. I potrzebni do tego są zarówno ojciec, jak i matka.

Jaka jest rola ojca w wychowaniu?

Rosnący wpływ feminizmu sprawił, że kobieta pełni rolę matki i ojca jednocześnie. W rezultacie dzieci o wiele trudniej osiągają dojrzałość. Na szczęście, w ostatnich latach ojcowie stali się bardziej świadomi swojej roli. Zrozumieli, że zarabianie pieniędzy na utrzymanie rodziny nie wystarczy. Są coraz bardziej świadomi tego, że to właśnie ojciec pomaga dziecku wyjść z bezpiecznego matczynego kokonu, narzuca reguły, prawa i punkty odniesienia, które pozwalają zapuścić się w świat zewnętrzny i zmagać z trudami życia. Po okresie wczesnego dzieciństwa  właśnie ojciec staje się głównym wychowawcą. Dawniej ojcowie uważali, że wychowywanie dzieci to dziedzina zarezerwowana dla kobiet. Współczesne pokolenie ojców zaczyna rozumieć, że jest inaczej. Niektórzy ojcowie pogłębiają swoją wiedzę z psychologii czy pedagogiki, żeby pomóc dziecku.
Duże zasługi w uświadamianiu rodzicom wzajemnie uzupełniającej się roli ojca i matki w procesie wychowania ma Kościół. Zachęca ojców do podejmowania obowiązków wychowawczych, a matkom pomaga zrozumieć, że nie powinny same decydować o wszystkim.

Wydaje się, że zmniejszenie tygodniowego czasu pracy we Francji z 40 do 35 godzin ułatwia ojcom dłuższe przebywanie z rodziną.

To zależy od zakładu pracy. Osobiście najczęściej spotykam się z kadrą urzędniczą i widzę, że w ich przypadku redukcja czasu pracy tylko pogorszyła sprawę: mają mniej czasu na wykonanie pracy i pracują dłużej niż to wynika z oficjalnych statystyk. Często wracają do domu późno, na dodatek z pracą do wykonania. Są przeciążeni, ale nie protestują, bo wiedzą, że na ich miejsce czeka kilku kandydatów. To wcale nie przyczynia się do poprawy klimatu życia rodzinnego. Jest jeszcze jedno zagrożenie: konieczność osiągnięcia sukcesu w szkole za wszelką cenę.

Wyścig szkolny to zjawisko, które się nasila. To prawda, że powinniśmy wymagać od dziecka dobrych wyników w nauce, lecz na miarę jego możliwości. Czasem ten wyścig staje się obsesją, rodzajem bałwochwalstwa prowadzącym do zatracenia sensu życia. Niektóre rodziny są bardzo elitarne, niektóre szkoły również, ale nie wszystkie dzieci mogą być "elitarne". Sukces w szkole jest tylko jedną z wielu ważnych wartości i rodzice muszą to zrozumieć. Na szczęście, spotykam również rodziców mówiących do swoich dzieci: "Ufam ci, zrób co możesz, postaraj się, na pewno ci się uda, zdobędziesz pożyteczny i interesujący zawód". Ale tacy rodzice to nadal wyjątki. Poza tym, bardzo często same dzieci, już od najmłodszych lat, walczą o pierwszeństwo, i to za wszelką cenę.

Wspomniała Pani, że dzieci są dzisiaj słabsze psychicznie od swych rówieśników sprzed lat. Jakie są tego przyczyny?

Dziecko kształtuje się wobec jakichś stałych punktów odniesienia, a tych jest coraz mniej. Ten problem dotyka dziecko już od kołyski. Zbyt wcześnie dostarczamy mu wrażeń, z którymi nie potrafi sobie poradzić. Oto przykład: dziś przemieszczamy się z ogromną łatwością i łatwy też jest transport niemowlęcia. Dawniej, kiedy kobieta urodziła dziecko, pozostawała z nim w domu przez kilka miesięcy. Otoczenie nie zmieniało się. Wprawdzie wrażeń dziecko miało i tak więcej niż przez dziewięć miesięcy w łonie matki, ale miało czas na przystosowanie się do nowego środowiska. Dzisiaj dziecko może podróżować z rodzicami właściwie od dnia narodzin. Częste zmiany miejsca, coraz szybsze tempo życia dorosłych i natłok informacji osłabiają niemowlę. Skutki tego są fatalne, choć nie od razu zdajemy sobie z tego sprawę.

Dzieci mają potem wiele lęków?

Dzieci z natury mają wiele lęków. Ale współczesne dzieci najbardziej obawiają się rozwodu swoich rodziców. Nawet jeśli ich rodzice żyją w zgodzie, widzą, jak rozwodzą się rodzice rówieśników. Dlatego najmniejsza rodzinna kłótnia napawa je lękiem. Oprócz rozwodu bardzo boją się również przemocy, śmierci, wojny.
Jest jeszcze inne nowe zjawisko, które budzi mój niepokój. Wiele małych dzieci ma telefon komórkowy i bez przerwy "wydzwania". Stwarza to dodatkowe uzależnienie uczuciowe. Bo w tym "wydzwanianiu" nie chodzi o prawdziwą komunikację - są to płytkie, pozbawione treści rozmowy.  Podczas przerw w szkole dzieci telefonują do swoich matek w pracy i nawzajem się uspokajają, dodają sobie otuchy. Nie pozwala to dziecku stać się niezależnym, uniemożliwia naukę samotności, która jest konieczna w życiu, chociażby po to, by obcować z Bogiem.

 Nie tylko rodzice wychowują dzieci, ale również dziadkowie, szkoła, Kościół. Czy ta "sztafeta wychowawców" jest dzisiaj taka sama, jak dwadzieścia pięć lat temu?
 
W tamtych czasach dziecko znajdowało się w kręgu, który stopniowo, w miarę jego dorastania, poszerzał się. Najpierw opuszczało środowisko rodzinne, zaczynało uczęszczać do szkoły i kościoła, które były w jego dzielnicy. Dzisiaj dziecko żyje naraz w kilku kręgach, które się przeplatają. Zbyt wcześnie ma kilka punktów odniesienia. Być może to dobrze, że można wybierać szkołę, parafię czy drużynę skautów, ale to bardzo rozbija świat dziecka. Ono potrzebuje pewnego zakotwiczenia, od którego mogłoby powoli odchodzić coraz dalej. Kiedy ma jednocześnie kilka takich zakotwiczeń oddalonych od siebie, odchodzenie w samodzielność staje się wyczynem wręcz akrobatycznym.

Oczywiście, szkoła bardzo często staje się wsparciem dla rodziców. Na szczęście, nadal istnieją bardzo dobre szkoły, zarówno państwowe, jak i prywatne, w których nauczyciele pracują z wielkim oddaniem. Również w Kościele, licznie powstające nowe wspólnoty, proponują dzieciom i młodzieży różnorakie zajęcia i wyrażają gotowość pomocy w obowiązkach wychowawczych.

A co zmieniło się w ciągu tych lat w wychowaniu seksualnym?

Życie seksualne przestało być tematem tabu, mimo że rodzice wciąż nie potrafią rozmawiać o nim z dziećmi. Wielu nie posiada odpowiedniej wiedzy i z tego powodu w niektórych rodzinach w ogóle nie rozmawia się o tych sprawach. Rodzice myślą, że to obowiązek szkoły. Być może jest to prawda w odniesieniu do problematyki seksualnej, ale nie w stosunku do sfery emocji. Nie można rozdzielać wychowania seksualnego od rozwoju emocjonalnego. Jeśli zgadzamy się, że dbałość o rozwój emocjonalny dziecka jest zadaniem rodziców, to jest nim również dbałość o wychowanie seksualne. Zbyt wielu rodziców lekceważy zarówno jedno, jak i drugie. Konsekwencje tego są przykre.

Jakie zmiany zaszły w ostatnich dziesięcioleciach w przekazywaniu wiary?

Dzisiaj mniej akcentuje się praktyki religijne, a bardziej wiarę. Wśród katolików obserwujemy zaangażowanie religijne, jakie nie istniało dwadzieścia pięć lat temu. Sądzę, że większość dzieci jest otwarta na życie w wierze. Duże znaczenie ma to, czy rodzice nauczyli je kochać. Wiele rodzin modli się razem, jest to rodzaj spoiwa rodzinnego. Daje się to zauważyć podczas spotkań rodzinnych organizowanych przez Kościół. Każdy może tam odnaleźć swoje miejsce.

 Dzisiaj w rodzinach wierzących coraz rzadziej zdarzają się odejścia od wiary w okresie dojrzewania. Często spotykam wierzących, wspaniałomyślnych młodych ludzi. Ten "Kościół jutra" jest piękny, pokolenie Światowych Dni Młodzieży jest wspaniałe. Wiara ich rodziców jest mocniejsza.
 
Katolicy w ogóle są dzisiaj mniej zakompleksieni niż kiedyś, już nie wstydzą się swojej wiary, a nawet czują się w Kościele bardzo dobrze, chociaż znajomość teologii jest u nich mniejsza niż u wcześniejszych pokoleń. Jestem wdzięczna nowo powstałym wspólnotom za przebudzenie katolików i za siłę, jaką im dają. Jestem przekonana, że młodzi ludzie szczególnie dużo zawdzięczają papieżowi Janowi Pawłowi II. Dlatego przychodzą do niego z takim entuzjazmem. Ojciec Święty jest dla nich gwiazdą przewodnią i światłem.

tłum. Zofia Pająk
"Famille Chrétienne" nr 1330
tekst jest publikowany w miesięczniku LIST 12/2003

 
Zobacz także
Anna Dembińska
Najważniejsza – zdaniem psychologów – jest więź. To od jakości więzi z rodzicem zależy, jak dziecko będzie postrzegało siebie i innych. Relacja z rodzicem stanie się dla niego matrycą relacji ze światem, związek z mamą i tatą – punktem wyjścia wszystkich kolejnych związków. W ogromnym skrócie: dziecko, które boi się swojego rodzica i utraty jego miłości i bliskości, będzie bało się ludzi, świata, wyzwań. 
 
Krzysztof Wons SDS
rozmowa z o. Leonem Knabitem OSB

Zdaję sobie sprawę z tego, że trudno jest człowiekowi (nawet temu bardzo wierzącemu) przez cały czas żyć w klimacie obecności Boga. Muszą istnieć jednak pewne punkty, w których zapewniam Pana Boga, ludzi i siebie, że moje zasadnicze nastawienie jest ukierunkowane na Pana Boga, że ja nie chcę dać się wciągnąć w wir ciągłej gonitwy.
 
ks. Przemysław Bukowski SCJ

Podobno bliźniacy są naraz jednym i dwoma z niewielu przypadków, na które nie jesteśmy w życiu gotowi. Jeśli jednak wierzyć poecie, „szczęście przyszło na świat jako bliźniak” (George Byron), zatem nie sposób przeżywać je w samotności. Do szczęścia potrzeba inności drugiego człowieka, która pomimo prawie identycznego DNA z moim, jest jednocześnie ode mnie odmienna.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS