logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Mieczysław Ozorowski
Zniechęcenie duchowe
Zeszyty Odnowy
 


Człowiek znudzony wygląda na zmęczonego, wyczerpanego, nie może się odprężyć ani zrelaksować. Dla człowieka znudzonego czas stoi w miejscu. Wydaje się mu, że ma za dużo czasu i nic do roboty. Czuje pokusę “zabijania czasu”. Niekiedy człowiek taki może znajdować się w poważnej pułapce życiowej. Ze względu na dokonane wcześniej trwałe decyzje i podjęte zaangażowanie (np. małżeńskie lub zakonne) znudzenie może go doprowadzić do depresji lub cynizmu. Znana jest prosta fraszka: “Mistyk wystygł – wynik cynik”. Być może postawiona wcześniej właściwa diagnoza i odpowiednia pomoc ze strony bliskich osób zaoszczędziłaby wielu cierpień i kłopotów.

Pisałem dotąd o stanach poważnych. Jednak nierzadko zniechęcamy się szybciej, chociażby tylko dlatego, że Bóg nie wysłuchuje naszych modlitw. Zniechęcenie na modlitwie występuje dość często i może mieć różne przyczyny. Człowiek wierzący nie poddaje się takiemu zniechęceniu ani oschłości, ani rozproszeniom, ponieważ sercem, wolą i intelektem stara się trwać w niej mimo trudności. Bóg odpowiada na nasze modlitwy w swoisty dla siebie sposób. Czasem pozorny brak odpowiedzi jest najlepszą dla nas odpowiedzią i przejawem Bożego miłosierdzia, którego w danym momencie nie zrozumieliśmy. Za każdym razem, gdy się modlimy, stajemy się bliżsi sercu Bożemu. Modlitwa ma bowiem na celu zmianę nie Boga, ale mnie samego. Zwykłe zniechęcenie na modlitwie nie jest groźne, ale trzeba na niej trwać, aby napełniać się Bożą obecnością i dobrem, które z tego płynie.

Pomoc człowiekowi znudzonemu

Pomoc człowiekowi znudzonemu może przyjść tylko po przeprowadzeniu odpowiedniej analizy przyczyn tego zjawiska. Może to zrobić sam zainteresowany, ale najczęściej w stanie pogłębiającego się zniechęcenia nie jest on w stanie obiektywnie siebie samego ocenić i podjąć odpowiednie środki zaradcze. Taki człowiek potrzebuje pomocy z zewnątrz, ze strony przyjaciół, rodziny, wspólnoty (gorzej, gdy cała wspólnota popadła w odrętwienie).

Przy poważnych przyczynach i objawach nie należy wahać się poprosić o pomoc odpowiednich specjalistów, np. lekarzy czy psychologów. Być może nie jest to już zwykłe znudzenie, ale depresja czy załamanie nerwowe. W takim wypadku nie powinno się uprawiać amatorszczyzny, choć przyjacielskie wsparcie jest zawsze potrzebne. Jeżeli przyczyna smutku, znudzenia ma źródło moralne ze wzglądu na niewłaściwie ukształtowany kręgosłup wartości życiowych, potrzebne jest wsparcie osoby duchownej. Potrzebne jest również zaangażowanie ze strony samego zainteresowanego, ponieważ musi on dokonać procesu nawrócenia duchowego. Wielu ludzi żyjących w świecie wartości materialnych, po odkryciu świata duchowego i sposobu życia ludzi wierzących, przeżywa drugą młodość i z radością kontynuuje swoją aktywność. Na takich ludzi nastawiona jest w dużej części działalność ewangelizacyjna.

Najgorzej jest poradzić sobie ze zwykłym znudzeniem duchowym u człowieka normalnie wierzącego i miłującego Boga. Nikt z nas bowiem nie jest wolny od tego znudzenia. Ojcowie pustyni w starożytności radzili swoim uczniom, że najlepszym lekarstwem na acedię (znudzenie) jest praca fizyczna. Pletli oni nieustannie kosze i maty, a gdy brakło materiału, rozplatali je i na nowo splatali. Znudzenie należało zabić aktywnością rąk, aby głupsze rzeczy nie przyszły do głowy. Wielokrotnie jednakże wyznawali z pokorą, że demon południa był silniejszy od nich. Mnich miał za zadanie wytrwać w swojej celi, modląc się i pracując. Nie było to łatwe, ale możliwe. Wierność i wytrwałość to były najlepsze lekarstwa. Człowiek współczesny stoi niejednokrotnie przed podobnymi dylematami. Zniechęcenie na modlitwie i w relacji do Boga próbuje nadrobić aktywnością organizacyjną, charytatywną, religijną. Ma to swój sens tylko wówczas, gdy umacnia jego wewnętrzne, duchowe, pełne miłości odniesienie do Boga jako Osoby. Inaczej staje się przejawem zewnętrznej religijności, a więc prowadzi do jeszcze większego znudzenia i cynizmu.

Jest jeszcze jeden sposób radzenia sobie z duchową nudą. Muszę się po prostu nastawić, że taki okres w moim życiu powinienem przeżyć dla mojego wewnętrznego dobra. Muszę uświadomić sobie, że jest w tym moim przeżywaniu zniechęcenia jakaś pedagogia, jakiś Boży zamiar, abym stał się lepszy i silniejszy. Chociaż grzech pierworodny osłabił moją naturę, to jednak Bóg pozostawił mnie wolnym i rozumnym, bym panował nad pokusą i grzechem. Jest to droga Małej Tereski od Dzieciątka Jezus, która, mając lat jedenaście, postanowiła: “Nigdy się nie zniechęcę” na drodze do świętości. Niech te słowa Małej Tereski będą dla wszystkich zniechęconych zastrzykiem pobudzającym. Przed nami wielcy mistrzowie przechodzili przez zniechęcenie i znudzenie ciemnej nocy oraz czasu pustyni. Bóg jednakże dla każdego ma własny plan i każdemu daje tyle łaski i siły, aby przejść przez trudny i smutny okres życia. Jeżeli nawet pojawią się łzy, można je również uznać za łaskę, jak czynił to św. Ignacy Loyola. Po nocy, pustyni i smutku nastaje zawsze pogodny i radosny dzień, którego Pan jest ozdobą.

ks. Mieczysław Ozorowski
 
Zobacz także
ks. Marek Lis

Są takie filmy, które warto obejrzeć wiele razy. Choć na pozór proste i łatwe w odbiorze, są wielowarstwowe i gęste od znaczeń. Jednym z nich jest „Uczta Babette”, arcydzieło duńskiego reżysera Gabriela Axela, nagrodzone – jako pierwszy duński film – Oscarem w 1988 roku, a w 1995 roku, gdy kino świętowało stulecie istnienia, wpisane na Listę 45 wartościowych filmów, ogłoszoną przez Filmotekę Watykańską i Papieską Radę do spraw Kultury.

 
Michał Gryczyński
Święto Miłosierdzia Bożego jest swoistym fenomenem w całym roku liturgicznym. Kościół nie oddaje bowiem osobnej czci poszczególnym przymiotom Boga, bo każdy z nich jest tylko odmiennym ujmowaniem tej samej Bożej natury. A jednak dla Miłosierdzia Bożego Kościół czyni wyjątek, bo jest ono doskonałością większą i ważniejszą od innych, najpełniej określając, jaki Bóg naprawdę jest. Skoro św. Jan nazywa Boga „Miłością”, to można dopowiedzieć, że jest On „Miłością miłosierną”, czyli „Miłosierdziem”.
 
Sławomir Rusin

Ludzie żyją w określonej kulturze, posługują się pewnym kodem kulturowym, ale coraz częściej go nie rozumieją. Trzeba zadać pytanie, na ile człowiek, który funkcjonuje w świecie kulturowo chrześcijańskim, zdaje sobie sprawę, że jest ochrzczony i co to dla niego osobiście znaczy. Jeśli nie ma tej świadomości, to znów pojawia się niebezpieczeństwo ideologizacji religii. 


Z ks. abp. Grzegorzem Rysiem, historykiem Kościoła, rozmawia Sławomir Rusin.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS