logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Andre Frossard
Niedokończona Ewangelia
Wydawnictwo Jedność
 


ISBN: 83-85957-91-X
Cena PLN 5,60
stron 103, format B6

(C) Wydawnictwo Jedność, Kielce


 
PRZEDMOWA

"Na imię mi Eder. Jestem jedynym synem wpływowego armatora Hillela, który przybywszy z Dalekiego Wschodu, osiedlił się w Tyrze za pozwoleniem tamtejszych książąt. Ich zgodę okupywał co roku pokaźną sumą, której nie przeprowadzano przez żadną księgę rachunkową a która, jak się wydaje, nie uszczuplała fortuny mojego ojca. Mówiąc szczerze, nigdy nie mogłem pojąć, jak mój ojciec mógł w ciągu niewielu lat stworzyć tak wspaniałe imperium morskie, na usługach którego pływały ogromne, butwiejące od starości barki, i które miało swe przedstawicielstwa na całym obszarze Palestyny. Ale handel w Tyrze kieruje się prawami niezrozumiałymi dla zwykłych śmiertelników, zaś mój ojciec miał co do mnie o wiele wznioślejsze plany. Oto z pewnością dlatego, ledwie ukończyłem dwanaście lat, ojciec zapisał mnie do najsławniejszej szkoły perypatetyków w Aleksandrii, gdzie mistrzowie natchnieni przez Arystotelesa kształcili, jak mówiono, najbardziej bystre umysły spośród tych, które pozostały z imperium Aleksandra.

Pięć lat poświęciłem nauce dialektyki, fizyki, metafizyki, poetyki oraz badaniu wszystkich dzieł sławnego założyciela liceum. Byłem pilny, uważny i nieskory do wybryków młodości. Moi nauczyciele zaczęli mnie stawiać za wzór, a nawet dwaj z nich zadali sobie trud, aby mnie zawieźć do Tyru i oświadczyć mojemu ojcu, że już niczego więcej nie potrafią mnie nauczyć. Byliby nawet skłonni powierzyć mi, mimo młodego wieku, stanowisko nauczyciela w swojej szkole. Ojciec był zachwycony. Zatrzymał ich na dwa dni, a po przeprowadzeniu długich rozmów hojnie obdarował prezentami i pożegnał. Oświadczył im, że nie zamierza mnie przeznaczyć ani do nauki, ani do kupiectwa, lecz raczej wznieść mnie na wysokie szczeble administracji, do których sam miał dostęp.

Po ich odjeździe powiedział mi, że jest dumny z syna tak uzdolnionego do pracy umysłowej, ale że jego zdaniem również aktywność ciała jest warta zachodu. Miał nadzieję, podobnie jak moi nauczyciele, że moja długotrwała powściągliwość w tej dziedzinie nie była przejawem jakiegoś organicznego niedorozwoju; niemniej jednak uważał za swój obowiązek, aby się o tym przekonać.

A ponieważ zaliczał się do tych, u których czyny ścigają myśl, jeszcze tego wieczoru, wchodząc do mojej sypialni, znalazłem tam rozebraną młodą osobę, która mnie przeraziła. W mig zrozumiałem, że jeśli znane mi było prawie wszystko, czego mogłem się nauczyć z książek, to nie miałem pojęcia o tym, co można było studiować poza bibliotekami. Młodej osobie udało się za pomocą miłych słów nakłonić mnie do poznania tego zewnętrznego świata, o którym Arystoteles mówił mi wyłącznie językiem abstrakcyjnym. Wkrótce znalazłem się na tle tak zachwycającego krajobrazu, iż wydawało mi się, że przemieniono mnie w innego człowieka.
Nazajutrz ojciec, nie wracając do poprzedniego wieczoru, co najlepiej świadczyło, że o wszystkim wie, oznajmił, iż postanawia kształcić mnie nadal i dlatego jest jego wolą, abym zwizytował jego palestyńskie przedstawicielstwa od Sydonu aż do Jerozolimy".

Tak kończą się pierwsze i jedyne stronice "Ewangelii Edera lub Azaela", jakie mój ojciec zdołał napisać w ciągu swych ostatnich miesięcy. Z powodu zmęczenia nie potrafił już wykonać pomysłu, jaki podczas choroby przyszedł mu do głowy, aby w formie jakiejś obrazowej wschodniej opowieści przedstawić swój punkt patrzenia na Ewangelię i na przewrót, jaki dzięki niej dokonał się w chrześcijaństwie. Starając się przekazać swoją osobistą wizję odkupienia oraz stosunku między Bogiem i ludźmi, zdawał też sobie sprawę z ogromnego wysiłku, jakiego musiałaby wymagać ta inicjatywa, zwłaszcza że siły fizyczne coraz bardziej utrudniały mu jej realizację. Stąd też niebawem okazała się konieczna pomoc jego wypróbowanego przyjaciela i współpracownika, Noëla Bompois, wraz z którym przygotowywał podówczas do druku Biblię w nowym przekładzie. To on zajął się zbieraniem myśli, które mój ojciec zwykł rzucać, jak się uderza w ścianę piłką tenisową na treningu.

Młody Azael, odbywając swą podróż po Palestynie oraz przyglądając się z oddali, acz bystro, wydarzeniom związanym z Ewangelią, miał najpierw dokonać odkrycia judaizmu - z okazji długich rozmów z pewnym rabinem, nieco odizolowanym od swej wspólnoty, zaś później - u stóp Krzyża - zetknąć się z Dobrą Nowiną o zbawieniu.
Noël Bompois miał więc naszkicować całe tło historyczne oraz inteligentnie i cierpliwie podążać za rozwojem koncepcji mojego ojca, które mimo przeszkód stwarzanych przez chorobę stale się pogłębiały, pomijając w tym wszystkim szczegóły o mniejszym znaczeniu. W głównym wątku opowiadania ojciec obszernie rozwijał wszystkie idee, jakie miały być ilustrowane dialogami i obrazami bardzo odpowiednimi dla tego gatunku. Śmierć przerwała tę współpracę. Noël Bompois zabrał się więc do zredagowania swoich notatek i wykorzystał nagrania kilku osatnich rozmów. Dlatego też znajdziemy w tej książce jakby w formie ukrytego wątku zarys "Ewangelii Edera", później Azaela, a z drugiej strony nową i oryginalną wizję chrześcijańskiego przewrotu, wypracowywaną powoli przez całe życie, w którym Bóg był oczywistością, a doprowadzoną do końca w trakcie przemyśleń i rozmów tych ostatnich miesięcy. Obok drukowanego kursywą tekstu notatek Noëla Bompois, będących wynikiem długiego dojrzewania tej "Niedokończonej Ewangelii" przedstawione są w formie "medytacji" wszystkie myśli, jakie nie mogły być wyrażone w opowiadaniu.

Niech więc czytelnik nie będzie zaskoczony, nie odnajdując w tej książce stylu pisanego, jakim posługiwał się mój ojciec. Styl ten był wynikiem powolnej pracy doskonalenia myśli, pracy przerywanej rozmowami z najbliższym otoczeniem, które umożliwiały mu weryfikację jego idei. Ci jednak, którzy go znali, odkryją w tej książce ton jego mowy, bezpośredni, czasem szorstki, zawsze nacechowany gorzkim humorem, który był u niego czymś naturalnym, choć czasem zaskakiwał nawet jego przyjaciół. Zamiast formy wycyzelowanej, do jakiej ojciec zdołał przyzwyczaić swoich czytelników, znajdą oni tutaj wszystkie przemyślenia znaczące koniec jego dni i rozpoznają go po rozsianych tu i ówdzie zaskakujących i zwięzłych uwagach, spod których wydobywają się obrazy o wielkim bogactwie treściowym.

Isabelle Paillot-Frossard

 
Zobacz także
ks. Krzych, Ks. Mariusz, Ks. Andrzej
Moment powołania jest wielką tajemnicą. Zachwyt nad służbą Chrystusowi i Kościołowi pojawia się szczególnie wtedy, gdy spotyka się szczęśliwego kapłana. Wielu, niekiedy zdziwionych, pyta: "Skąd on to ma? (…) Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona?". Jednak w tle tych pytań wybrzmiewa… pozytywna zazdrość: "Ja też tak chcę!"...
 
ks. Krzych, Ks. Mariusz, Ks. Andrzej
Każde pielgrzymowanie zaczyna się od jakiegoś wezwania, niekoniecznie tak spektakularnego jak powołanie Abrahama. Najczęściej przecież decyzja, by wyjść "z ziemi rodzinnej i z domu swego ojca", rodzi się stopniowo i bez fajerwerków. Wędrowcy powiadają, że sama podróż jest już celem, ale spektakularny finał dodaje drodze blasku, a pewnie i sensu...
 
Piotr Dardziński
A właściwie to dlaczego wielbłąd nie może przejść przez ucho igielne? W końcu w ewangelicznym cytacie Jezus mówi, że będzie mu nawet łatwiej to zrobić niż bogatemu wejść do Królestwa Bożego. Skoro tak, to choć jedno i drugie wydaje się trudne, to jednak chrześcijaństwo nie pozbawia nas nadziei, że da się znaleźć odpowiednie ucho igielne nawet dla wielogarbnego wielbłąda...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS