Po niedawnym Dniu Zadusznym pozostaje w nas refleksja o śmierci i umieraniu. Jest to najważniejsza tajemnica, z jaką przyjdzie się nam spotkać w przyszłości. Właściwie nie ma niczego ważniejszego w naszym życiu, jak wejście w misterium śmierci. Czym ono jest? Co jest po drugiej stronie śmierci?
Samo życie zostało nam dane bez naszego udziału jako dar. Podobnie śmierć jest czymś, co nieuchronnie nas czeka, czy tego chcemy, czy nie. Pomiędzy życiem i śmiercią istnieje nieprzezwyciężalny konflikt: albo życie, albo śmierć. Tak to przynajmniej widzimy w perspektywie życia ziemskiego. Dzisiejsze czytania, wskazując na tajemnicę zmartwychwstania, mówią o tym, że życie jednak jest mocniejsze od śmierci, bo Bóg, dawca życia, jest „miłośnikiem życia”.
Druga Księga Machabejska mówi o męczeństwie siedmiu braci i ich matki. Wskazuje na głęboką wiarę w zmartwychwstanie:
Lepiej jest nam, którzy giniemy z ludzkich rąk, a którzy w Bogu pokładamy nadzieję, że znowu przez Niego będziemy wskrzeszeni. Dla ciebie bowiem nie ma wskrzeszenia do życia (2 Mch 7, 14).
Dla tych braci zmartwychwstanie ma charakter pozytywny, to znaczy jest zmartwychwstaniem do życia. Co prawda w Ewangelii św. Jana Pan Jezus mówi także o „zmartwychwstaniu potępienia” (zob. J 5, 29). W tym przypadku jednak trudno mówić o życiu, bo życie w sensie biblijnym ma zawsze charakter pozytywny i oznacza istnienie w obliczu Boga. Zmartwychwstanie potępienia musi oznaczać istnienie w fatalnej strukturze egoistycznego zamknięcia.
Życie tak rozumiane jest mocniejsze od śmierci, bo oznacza więź z Bogiem. Abstrakcyjne rozważania saduceuszy Pan Jezus rozbija właśnie takim argumentem: Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją (Łk 20, 38). Jeżeli ktoś wszedł w żywą więź z Bogiem, nie może ulec śmierci, czyli odcięciu od więzi z Nim. Zmartwychwstanie, o jakim mówi Pan Jezus, nie jest jakimś abstrakcyjnym życiem, danym człowiekowi czy to w nagrodę, czy na innej zasadzie, ale jest owocem i konsekwencją zawierzenia, osobowej więzi z Jezusem Chrystusem. Zmartwychwstanie jest życiem w Chrystusie, a przez Niego w Bogu Trójjedynym. Mocą tego życia jest Zmartwychwstanie Chrystusa, a z kolei Jego zmartwychwstanie wyrasta z jedności Syna z Ojcem. Wszyscy bowiem dla Niego żyją czyli jeżeli są „dla Niego”, to żyją. To wszystko jest łaską, darem darmo udzielonym z miłości Boga do nas. Święty Paweł pisze o tym w dzisiejszym drugim czytaniu:
Sam Pan nasz Jezus Chrystus i Bóg, Ojciec nasz, który nas umiłował i przez łaskę udzielił nam niekończącego się pocieszenia i dobrej nadziei (2 Tes 2, 16).
Życie w zmartwychwstaniu jest „niekończącym się pocieszeniem i nadzieją”, co zaczyna się już tutaj, w życiu ziemskim. Dla naszego naturalnego doświadczenia podstawowe jest życie biologiczne, którym rządzą określone prawa. Do podstawowego prawa życia biologicznego należy walka o przetrwanie. Śmierć biologiczna przerywa to życie i tym samym jest kresem obowiązywania zasad życia biologicznego. Dlatego życie w zmartwychwstaniu jest zupełnie inne niż nasze naturalne życie:
Ci, którzy uznani są za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania (Łk 20, 35n).
Nowe życie w zmartwychwstaniu jest „uczestnictwem” w nim, czyli udziałem we wspólnocie życia. Nie jest ono indywidualistyczne, nie jest życiem dla siebie, ale życiem dla Boga, a w Nim jest ono komunią życia. Nasz lęk przed śmiercią w dużym stopniu jest lękiem przed utratą czegoś, co wydaje się, że „posiadamy”. To jednak musimy utracić, bo uczestnicy zmartwychwstania nie mają niczego „dla siebie”, ale wszystko mają wspólne w Bogu. Dlatego doświadczenie śmierci jest jednocześnie doświadczeniem koniecznym, aby można było być uczestnikiem życia w zmartwychwstaniu. Nie można w nie wejść, trzymając się kurczowo tego życia. Dlatego Pan Jezus bardzo często powtarza, że kto chce zachować swoje życie, straci je, a osiągnie życie prawdziwe jedynie wówczas, gdy je straci z Jego powodu, czyli dla Niego.
Zmartwychwstanie nie jest prostym przedłużeniem naszego życia, nawet jeżeli je maksymalnie udoskonalić. Ono jest nowym życiem, życiem zupełnie innym, według całkowicie innych zasad, życiem, które rodzi się w śmierci, jeśli jest to śmierć w Chrystusie. W ten sposób przedziwnie życie i śmierć są ze sobą powiązane i nawet śmierć posiada pozytywny sens, o ile właściwie w nią wchodzimy.
Włodzimierz Zatorski OSB
liturgia.pl | 7 listopada 2010
_______________________
fragment książki „Rozważania liturgiczne na każdy dzień”, t. 5, Tyniec 2010. Zapraszamy do zapoznania się z ofertą Wydawnictwa Benedyktynów Tyniec.
Gdybyśmy po latach spotkali naszego znajomego z ławy szkolnej i na pytanie: „Co u Ciebie?” Odpowiedzieli: „Wiesz, staram się zdobyć Królestwo Niebieskie.” Pomyślałby pewnie, że jesteśmy zdrowo stuknięci. A może jednak nie? O co warto się starać? — oto pytanie na które odpowiada nam dzisiejsza Ewangelia.
Podczas modlitwy w ciszy trzeba uspokoić zmysły, odłożyć troski dnia codziennego, intencje, modlitwy słowne, nawet dziękczynne. Trzeba stanąć w Bożej obecności, odkryć Boga mieszkającego w nas. Można przeczytać fragment Ewangelii, a następnie z miłością wpatrywać się w Jezusa, przebywać z Nim, wyrazić Mu swoją wiarę. Oddać Mu siebie, aby mógł w nas działać. Trzeba uśpić zmysły, zamknąć oczy, być trochę jak człowiek pod narkozą na stole operacyjnym, aby Bóg, niczym wprawny chirurg, mógł przeprowadzać operację na sercu.
___________________