logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Weronika Ostatek
Nikt nie przejdzie twojej drogi
List
 


Właśnie włączenie się w tą wielowiekową tradycję, świadomość, jak wielu podobnych do mnie pielgrzymów przeszło przede mną Camino, sprawiły, że zdecydowałam się pójść do Santiago, a nie na przykład na wycieczkę w Pireneje. Kościół pokazuje - i jest w tym jakaś głęboka mądrość- konkretną historię w konkretnym miejscu i zachęca, by trwać przy formach kultu, które przez stulecia okazywały się dobre i skuteczne. Uczy też pokory, bo oto jestem jedną z dziesiątków, setek pielgrzymów przewijających się każdego dnia przez kolejne wioski Camino i samo sanktuarium. Nikt nie ma taryfy ulgowej, nie ma łask „po znajomości". Wielki dzień, jakim było dla naszej grupy dotarcie do bazyliki i pokłonienie się św. Jakubowi, był prawdopodobnie jednym z setek podobnych każdego roku w tym mieście.
 
Nikt nie przejdzie twojej drogi
 
Gdy planowałam swoją pielgrzymkę i zastanawiałam się, jak poradzą sobie beze mnie moi bliscy i znajomi, jak potoczą się beze mnie różne sprawy, dostałam mądry list, w którym przeczytałam: „Mówi się: nie ma ludzi niezastąpionych. Ale nikt nie przejdzie twojej drogi". Wiele razy wracały do mnie te słowa, bo świadomość „bycia zastępowalnym" to jeszcze mało, trzeba przecież odnaleźć tę własną drogę i konsekwentnie nią podążać. Na Jakubowym szlaku chwila nieuwagi  kończyła się często zgubieniem szlaku; nagle w zasięgu wzroku nie było ani jednej charakterystycznej żółtej strzałki. Gdy wyruszaliśmy jeszcze przed świtem, trzeba było naprawdę bystrego oka, by je wypatrzeć w ciemnościach. To wszystko uczyło uwagi, by nie przejść obok tego, co ważne, nie widząc wskazówki na dalszą drogę.
 
Po kilku dniach pielgrzymki zaczynały dawać się we znaki fizyczne dolegliwości: a to odciski i bąble, a to przypalony nos, a to plecak zdecydowanie cięższy niż zalecana (maksymalnie!) 1/10 masy ciała. Czasami pielgrzym staje nawet wobec decyzji, czy nie pokonać kolejnego etapu autobusem, by dać odpocząć zmęczonym stopom. Ja nie chciałam się poddać mimo dotkliwej rany na śródstopiu. Przez jeden z etapów Camino powtarzałam tylko to jedno zdanie z Listu do Koryntian: Ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny (2 Kor 12,10), i stało się ono mottem całej mojej dalszej wędrówki, nawet gdy ból już nieco ustąpił. To właśnie w tych trudnych chwilach pojawiali się dobrzy ludzie, gotowi pomóc, pocieszyć albo zwyczajnie i po cichu towarzyszyć, zawsze o krok za mną. Wtedy tym bardziej trzeba zawierzyć Panu to swoje dreptanie. Przypominają się słowa pięknego błogosławieństwa wypowiadanego przez kapłana nad pielgrzymami, by Bóg był im „towarzyszem w drodze, przewodnikiem na rozstajach, ulgą w zmęczeniu, cieniem w upale, światłem w ciemnościach, pocieszeniem w troskach i siłą w ich postanowieniach". Camino to także szkoła ufności.
 
Jeszcze jeden Pielgrzym
 
Dziś, myśląc o Camino, przypominam sobie opowieść o wędrówce dwóch apostołów do Emaus
(Łk 24,13-35). Oto uczniowie Jezusa wychodzą z Jerozolimy, miejsca, gdzie wydarzyły się rzeczy wielkie, choć nie do końca dla nich jeszcze zrozumiałe. Po drodze rozmawiają o tym, co ich niepokoi. Dołącza do nich trzeci Pielgrzym - Jezus. Nie rozpoznawszy swojego Mistrza i Nauczyciela, trochę Mu się żalą, opowiadają o niespełnionych oczekiwaniach (A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela). Każdy na swoją pielgrzymkę i na swoje Camino zabiera jakieś intencje, jakieś sprawy do przemyślenia, często trudne i bolesne, bo ktoś zawiódł, nie dotrzymał słowa, nie sprostał… Tymczasem Ten, który obok nas wędruje i w ciszy wysłuchuje żalów i pretensji, to Chrystus Zmartwychwstały. Opowiada o Zbawieniu, o tym, że nie zawsze tak będzie, że zło to nie wszystko. Z Nim lżej i lepiej się wędruje. Kiedy nadchodzi noc, a w Hiszpanii szybko robi się ciemno, warto zaprosić towarzysza drogi do wspólnego stołu, podzielić się choćby najskromniejszym posiłkiem. Wtedy wydarza się cud. On błogosławi i łamie chleb. Wtedy oczy się im otworzyły i poznali Go (Łk 24, 31). Na Camino czasem trudno zobaczyć Chrystusa, ale jest jedno pewne miejsce - tam, gdzie sprawuje się Eucharystię.
 
„Z pomocą Bożą i św. Jakuba ukończyłam pielgrzymkę 16 września 2004". Ze wzruszeniem patrzyłam, jak w Santiago „urzędniczka Camino" odnotowuje to w Credencialu, a potem wypisuje elegancką Compostelę, która zawiśnie potem na ścianie mojego pokoju „w ziemi rodzinnej i w domu mojego ojca". Ostatni etap to łagodne i krótkie zejście z niedalekiego Monte de Gozo, gdzie trzeba wcześniej porządnie się wyszorować i wdziać ostatnie czyste ubranie. Żartujemy, humory dopisują, ale gdy na horyzoncie pojawiają się dwie charakterystyczne wieże katedry św. Jakuba (później będziemy tam uczestniczyć w sprawowanej w samo południe pielgrzymiej Mszy św., wieńczącej wspólną wędrówkę), nikt już nic nie mówi. W oczach stają łzy, te z bólu i zmęczenia, i te ze szczęścia i prawdziwego wzruszenia…
 
Intencja, z którą wędrowałam, o którą modliłam się każdym krokiem, nie została wysłuchana tak, jak ja chciałam. Ale wiem, że „serce we mnie pałało, gdy rozmawiał ze mną w drodze i Pisma mi wyjaśniał" (por. Łk 24,32). I nie żałuję żadnego kroku.
 
Weronika Ostatek
- studentka UJ, należy do Duszpasterstwa Akademickiego „Beczka" w Krakowie
1 „Paszport pielgrzyma" wydawany przez Polski Klub Camino de Santiago (
www.santiago.defi.pl)
   
 
poprzednia  1 2 3
Zobacz także
ks. Jan Folkert SDS
...Człowiek w sile wieku, słusznej postury, serdeczny uśmiech, błysk w oku (jakby Pan Bóg zapalił iskierkę), na pewno nie wygląda na swoje półwiecze życia. Ma 13 dni urlopu. Przyjechał prosto z bazy spod Bagdadu, gdzie posługuje amerykańskim żołnierzom. Nie mogę nie skorzystać z okazji, żeby nie zapytać Go o potrzebę czy zbyteczność obecności księdza w warunkach wojennych...
 
ks. Jan Folkert SDS
O swojej bolesnej historii mówiła, że zawsze doświadczała tajemniczej Obecności. Nie wiedząc o istnieniu Anioła Stróża, doświadczała jego opieki w najbardziej tragicznych chwilach swego życia. To właśnie w czasie pełnej udręki podróży z uprowadzonymi z wiosek niewolnikami jeden z arabskich handlarzy nazwał ją Bakhita, co po arabsku znaczy Szczęśliwa. 
 
ks. Jan Folkert SDS

10 lutego 1940 r. Jeszcze trwa noc, bardzo mroźna noc. Miasta i wsie otulone grubą pierzyną śniegu i panującą wokół ciszą, pogrążone były w głębokim śnie. Nagle w tę ciszę wdarło się ujadanie psów, a w chwilę później głośny łomot kolb karabinów walących w drzwi uśpionych domów i dzikie wrzaski nakazujące ich otwarcie. Wybudzonych mieszkańców w jednej chwili ogarnęło nieznane dotychczas przerażenie... Przecież nikt tak w gościnę nie zachodzi... Nikt w ten sposób nie woła pomocy... Prawdę poznali w chwili, gdy gospodarz otworzył drzwi...

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS