logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Krzysztof Osuch SJ
O, życie, dziwny czasie
Mateusz.pl
 
fot. Barna Bartis | Unsplash (cc)


Potem Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W drodze pytał uczniów: Za kogo uważają Mnie ludzie? Oni Mu odpowiedzieli: Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków. On ich zapytał: A wy za kogo mnie uważacie? Odpowiedział Mu Piotr: Ty jesteś Mesjasz. Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili. I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie te słowa. Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie. Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je (Mk 8,27-35).

 

Niewytłumaczalny czas życia


Zaduma nad życiem – to znamy wszyscy. Każdy szuka słów, które oddałyby bogactwo czasu życia. Maria Rainer Rilke tak pisze o życiu:

O, życie, życie, dziwny czasie.
Ze sprzeczności w sprzeczność sięgający
w biegu, tak często zły, tak ciężki, wlokący się
i potem nagle, niewyrażalnie szeroko
rozpinający skrzydła, równy aniołowi:
o, niewytłumaczalny czasie życia.
Spośród wszystkich ogromnie śmiałych bytów
czy może być bardziej żarliwy i śmiały?
Stoimy i wpieramy się w nasze granice,
zarywając ku sobie Byt Niepoznawalny (Maria Rainer Rilke)

 

Tak, czas życia jest niewytłumaczalny. I niewytłumaczalny jest człowiek sam dla siebie. Każdy jest pytaniem, na które odpowiedzi w samym sobie nie znajduje, bo znaleźć nie może. Nasze życie staje się najbardziej problematyczne i niewytłumaczalne wtedy, gdy zderzamy się z cierpieniem własnym i z cierpieniem naszych bliźnich. A spada go na ludzi ogrom: choroby, kataklizmy, głód, bieda i skrajna nędza milionów, nienawiść i przemoc, pogarda, wzajemne poniżanie i zabijanie się... W końcu zaś przychodzi śmierć, która nie czyni wyjątków. Cud życia zderza się z bezwzględną destrukcją i zdaje się jednoznacznie przegrywać. Ostatnim słowem człowieka – każdego człowieka – zdaje się być bezradność i beznadziejność.

 

Tylko jeden z „synów człowieczych” przeżywał to wszystko całkiem inaczej i potrafił tchnąć w nas ludzi ugruntowaną nadzieję. To Mesjasz – Jezus Chrystus. W dzisiejszej perykopie słyszeliśmy, jak bardzo zależało Jezusowi na tym, by Jego wyjątkowa tożsamość została dobrze rozpoznana. Nie spoczął w zadawaniu pytania – za kogo ludzie Go uważają, dopóki nie padła właściwa odpowiedź, zresztą zainspirowana przez samego Boga Ojca. Odpowiedział Mu Piotr: Ty jesteś Mesjasz. Dopiero po usłyszeniu wyznania Piotra Jezus odsłonił całą prawdę o ostatnim etapie swego życia na Ziemi: Jezus zaczął uczniów pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie te słowa.

 

– Stało się dokładnie tak jak Jezus zapowiedział! Przeżył On straszliwą udrękę męki i śmierci, ale też zmartwychwstał! Zrobił wyłom w murze, który aż dotąd okalał wszystkich ludzi i zamykał w kręgu śmierci i rozpaczliwego lęku. Tylko Wcielony Boży Syn potrafił przerwać krąg śmierci i utorować drogę do nowego życia.

 

– Przejście (Pascha) Jezusa przez dziwny czas życia na ziemi i przez śmierć ku Życiu słusznie nazwane zostało Słońcem (por Łk 1, 78), które wzeszło i nie zna zachodu. Kto chce, może chodzić w świetle Jezusa. Kto nie chce, może jedną małą dłonią przesłonić sobie to Wielkie Słońce i dalej chodzić w ciemności i smutku.

 

Trudna droga do przebycia


Choć świeci nam już „z wysoka Wschodzące Słońce”, to jednak wcale nie jest łatwo chodzić w jego światłości. Nie jest też łatwo dotrzymać Jezusowi kroku, na różnych etapach Jego drogi. I Piotrowi, i nam dzisiaj, trudno jest się zgodzić na to, że droga do Domu Ojca jest tak trudna. Piotr usłyszawszy, co Jezus musi wycierpieć, wziął Go na bok i zaczął Go upominać. – Jednak to Piotr, a nie Jezus, zasłużył sobie na upomnienie. Jezus obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie. Jaka mocna reprymenda za przedłożenie myślenia o tym, co ludzkie, ponad myślenie o tym, co Boże!

 

Jezus dobrze wie, jaką drogę wyznaczył Mu Ojciec. Wie, że jest to droga jedyna i nieuchronna. On gotów jest przebyć ją w wielkim zaufaniu do Ojca.

 

Ta droga – Jezusowa i nasza – ma różne etapy: jedne są wspaniałe i miłe, inne – straszne i przykre. Jedne radują i budzą zachwyt, inne – smucą i wzbudzają trwogę. Raz bywa na tej drodze jasno, kiedy indziej trzeba wejść w mroczną dolinę, w wielki ból i smutek duszy. Miło jest być z Jezusem na Taborze, przykro oglądać Go w agonii Ogrójca.

 

Uczniowie idący za Jezusem weszli w sytuację krańcową. Klęska Jezusa była dla nich jak urywanie drogi i opadnięcie w mroczną otchłań śmierci. W przeciągu długich kilkudziesięciu godzin – między ucztą paschalną w Wieczernikiem a pierwszym spotkaniem ze Zmartwychwstałym – uczniowie Jezusa stwierdzali z przerażeniem, że przemoc Złego i złość ludzi w jawny sposób wzięła górę nad ich Mistrzem. Jezus okazywał się nieodwołalnie słaby i poddany przemocy wrogów. Uczniowie mieli nieprzeparte wrażenie, że Jezus definitywnie utracił swą moc, którą tyle razy okazywał wobec chorób, żywiołów i demonów. W godzinie Ogrójca i Męki wręcz narzucało się im takie rozumowanie: «cóż z tego, że nasz Mistrz był taki wspaniały, olśniewający i mocny, skoro teraz przyszła godzina, w której okazuje się On słaby i bezradny – na równi z każdym śmiertelnikiem?».

 

Między Jezusem i Jego uczniami jest jednak (na szczęście) zasadnicza różnica. Jezus na tym trudnym etapie drogi do Ojca wprawdzie bardzo cierpiał, gdy doznawał upokorzenia i wyniszczenia, ale mimo wszystko trwał w zaufaniu do Dobroci i Wszechmocy Ojca. Czego innego doświadczyli uczniowie Jezusa; oni widząc cierpienie i klęskę Jezusa, zwątpili, potknęli się i przewrócili. Judasz upadł tragicznie, nie powstał, nie zwrócił się do Jezusa, zaś Piotr i inni uczniowie, choć się potknęli i upadli, to jednak podźwignęli się. Dokładniej mówiąc, to Zmartwychwstały Jezus umożliwił im odzyskanie zaufania do Niego i do Boga Ojca!

 

Dopiero też po wielu spotkaniach z Jezusem Zmartwychwstałym i po przyjęciu Ducha Świętego uczniowie Jezusa mogli pojąć i realizować te wymagające słowa Mistrza: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je.

 

Uczyć się na cudzych błędach


Jezus – najlepszy „ekspert” w kwestii życia i szczęścia – informuje nas w powyższym zdaniu, że życie, którym cieszymy się od niedawna, nie jest nam dane po to, żeby je za wszelką cenę zachować; żeby je w jak najlepszym stanie zakonserwować i cieszyć się nim jak najdłużej tu na ziemi. Życie – i wszystko, co otrzymaliśmy od Boga – jest nam dane po to, byśmy mieli co rozdawać i czym obdarowywać naszych bliźnich.

 

Trzeba nam tak bardzo wejść w świat Jezusa, by stać się pewnym tego, że tracenie swego życia w służbie Jezusa i Ewangelii, jest czystym „zyskiem”. Nie chodzi tu jednak o korzystny rachunek ekonomiczny i o wysublimowany egoizm; chodzi o zgłębienie Bożej Mądrości i Boskiego prawa Miłości. Bóg, który jest Miłością i jest Pełnią wszelkiego dobra, chce i pragnie, byśmy przyswoili sobie Jego Boski styl dawania i tracenia.

 

W tym dziwnym czasie toczy się „gra miłości”. Bóg prowadzi ją w Boskim stylu, zaś my uczymy się jej powoli, pokonując własną ignorancję, małoduszne lęki i ciasny egoizm.

 

Na ile to możliwe, uczmy się na błędach wielkich postaci biblijnych. Od Piotra uczmy się pokornego i uważnego wsłuchiwania się w to, co mówi Jezus. Uczmy się czegoś ważnego także od Judasza, który nie zgadzał się z Jezusem, ale skrzętnie to ukrywał. Miał on różne problemy. Miał problem z wymarzoną wielkością, a także z podłością, która go zaskakiwała. Był blisko Jezusa, a jednak dojrzewał do zdrady i do wiadomej tragedii. – Dlaczego? Głównie pewnie dlatego, że nie prowadził z Panem Jezusem rozmowy, szczerego dialogu. Wolał gadać ze sobą samym, a z innymi tylko po to, by knuć przeciwko Jezusowi. Bycie z Jezusem w bliskości tylko zewnętrznej jest byciem z Nim na niby. Wtedy zamiast wyboru Jezusa rozwija się, i w najlepsze umacnia, wybór siebie samego; a taki wybór jest wyborem fatalnej iluzji, wyborem kłamstwa i nieszczęścia, bo nie ma czegoś takiego jak „ja sam”, „ja radykalnie samowystarczalny”, ja poza Bogiem, ja mądrzejszy od Boga, ja lepiej dbający o siebie niż mój Bóg, Stwórca i Ojciec. – Owszem, jest coś takiego, ale nie ma w tym szczęścia człowieka.

 

Jeżeli człowiek lekkomyślnie eksperymentuje ze stanowieniem o sobie bez Boga czy przeciw Bogu Stwórcy, to jego koniec jest wiadomy, fatalny. Gdy wybieram siebie w Chrystusie, to na końcu „dziwnego czasu życia” stoi właśnie On z szeroko otwartymi ramionami i z Sercem pełnym miłości. U kresu mojego wyboru Jezusa będę na zawsze ja w Nim a On we mnie. A kogo (i co) spotkam na końcu ziemskiej drogi, gdy wybiorę tylko siebie samego? Siebie zachowanego dla siebie samego? Siebie, który dla własnej wygody i przyjemności nie umie zaprzeć w sobie i poskromić potrójnej pożądliwości, która jest na świecie? (por 1 J 2, 16). Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je.

 

Krzysztof Osuch SJ
mateusz.pl | 17 września 2006

 
Zobacz także
Paweł Szpyrka SJ

Św. Dominik umierał otoczony wianuszkiem współbraci. Zachęcał ich, aby nie opłakiwali jego śmierci, ale raczej jeszcze gorliwiej oddali się służbie głoszenia słowa. Wskazał na cztery ważne elementy tej służby: na wspólnotę, świadectwo, poszukiwanie mądrości i troskę o każdą duszę...

 
Artur Wenner SJ

Nierzadko myślimy, że nasze upadki to efekt zapracowania, zbyt małych starań albo fatalnego układu rodzinnego. Łatwiej dostrzec źdźbło w oku brata niż belkę we własnym. A Jezus pyta każdego z nas: Jaką glebą jesteś? Jakie jest twoje serce?

 
kl. Karol Szlezinger SCJ

Święty Jan Maria Vianney pisał: „Każdy inny grzech sprawia przynajmniej chwilową przyjemność i zadowolenie. Zupełnie przeciwnie dzieje się z zazdrością”. Człowiek zazdrosny nie ma z tej słabości żadnej satysfakcji. W rzeczywistości zazdrość jest jak picie trucizny z intencją, że zaszkodzi ona drugiemu. Dlatego brat naszego biblijnego bohatera imieniem Juda rzekł do swych braci: „Cóż nam przyjdzie z tego, gdy zabijemy naszego brata i nie ujawnimy naszej zbrodni? Chodźcie, sprzedamy go Izmaelitom!” (Rdz 37,26-27). Sprzedali go więc za 20 sztuk srebra.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS