logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Paweł Bortkiewicz TChr
O kłopotach z tolerancją
Kwartalnik Homo Dei
 


Wprowadzenie
 
Pojęcie tolerancji jest dzisiaj niejednokrotnie „słowem wytrychem”, które służy otwieraniu lub zamykaniu całych przestrzeni życia publicznego. Na przykład ktoś, kto sprzeciwia się współczesnej tzw. „homokulturze” (czasem lepiej by tu pasowało określenie „homoterroryzm”…) lub choćby negatywnie ją ocenia, jest oskarżany o nietolerancję. Ktoś, kto nie godzi się na zabójstwo dzieci nienarodzonych, jest traktowany jako nietolerancyjny wobec kobiet zgłaszających roszczenia do decydowania o życiu poczętego dziecka. Ktoś, kto domaga się obecności krzyża w miejscu publicznym jako znaku swojej wiary, którą ma prawo – jak twierdzi – wyznawać nie tylko prywatnie, ale i publicznie, jest traktowany jako osoba nie rozumiejąca współczesnej neutralności światopoglądowej państwa i nietolerancyjna dla tych, którzy nie wyznają wiary chrześcijańskiej.
 
Pojęcie tolerancji jest też coraz częściej traktowane jako młotek na stole sędziowskim orzekający o winie i karze oskarżonego: nietolerancyjny w wymienionych wyżej przypadkach jest (lub przynajmniej bywa) traktowany jako przestępca, który popełnił „myślozbrodnię” [1]. Skoro jest nietolerancyjny, jest winny, i może być skazany przez społeczność osób tak dalece czczących tolerancję, że… nie mogących tolerować jej braku.
 
Ostatnie zdanie wskazuje na ważny paradoks tolerancji, do którego trzeba będzie jeszcze powrócić. W tym jednak miejscu warto przynajmniej zauważyć zjawisko rozszerzenia znaczenia i roli słowa „tolerancja”: od pojęcia wartościującego do pojęcia normatywnego, decydującego o czyjejś „prawomyślności” lub „nieprawomyślności”, która może być ścigana prawnie i karana. W tym procesie rozszerzania znaczenia słowo „tolerancja” stało się niemal synonimem absolutu, zyskując tym samym znaczenie wręcz religijne. To właśnie tolerancja domaga się usunięcia Boga chrześcijan w znaku krzyża (ale nie tylko) z panteonu współczesnej religijności. Tam gdzie jest absolut tolerancji, tam nie ma już miejsca dla Boga chrześcijan.
 
Warto jednak przy tym zauważyć, nie analizując jeszcze szczegółowo problemu, że mówiąc tak wiele o tolerancji i posługując się tym słowem jako narzędziem socjologicznym, politycznym, etycznym, a nawet religijnym, nie wiemy, jak określić tolerancję. O wiele łatwiej jest ukazać historyczną genezę tego pojęcia.
 
W niniejszym artykule zostanie przedstawiona próba historycznego spojrzenia na ową genezę, następnie ukazane zostaną niejasności związane ze zdefiniowaniem tolerancji, zostanie też podjęta – mimo wskazanych trudności – próba opisu tolerancji, a w końcu zostaną ukazane istotne kłopoty związane z bezkrytyczną jej akceptacją.
 
Spojrzenie historyczne
 
O ile nie ma dziś zgodności co do zdefiniowana samego pojęcia „tolerancja”, o tyle nie budzi zastrzeżeń historyczne spojrzenie na genezę tego terminu. Przyjmuje się bowiem powszechnie, że termin „tolerancja” pojawił się pod koniec XVII wieku za sprawą Johna Locke’a. 
 
Ważne jest zauważenie owego kontekstu historycznego, swoistych znaków czasu istotnych dla pojawienia się pojęcia „tolerancji”. Był to mianowicie czas gwałtownych sporów i walk, czas niezdolności porozumienia się; przede wszystkim ostrych sporów religijnych i krwawych walk protestantów z katolikami. W toczonych wówczas polemikach ujawniała się coraz wyraźniejsza świadomość zasad, na których należałoby oprzeć upragniony pokój polityczny i kościelny. Próby sformułowania tych zasad były podejmowane przez różnych autorów reprezentujących różne dziedziny wiedzy: wybitnych teologów (Bossuet i Jurieu), prawników (Bodin, de Groot), filozofów (Spinoza, Locke) oraz wpływowych pisarzy (Mon­taigne, Williams). Spośród tych prób szczególną uwagę wzbudził ceniony do dziś List o tolerancji Johna Locke’a (1689) [2].
 
Zanim jednak spojrzymy, choćby pobieżnie, na zawartość tego pis­ma, warto zauważyć, że dzieło Locke’a powstało w czasie, który był – jak stwierdzono – okresem sporów i rosnącej nietolerancji. Już ta konstatac­ja, wskazująca na pewien stan krytyczny, sugeruje, że przed okresem walk religijnych istniała inna sytuacja, o której można powiedzieć, że była praktykowaniem ducha tolerancji, i to w różnych formach. Społeczeństwa przed reformacją i dobą oświecenia, a więc społeczeństwa doby starożytności i średniowiecza, były środowiskami, w których generalnie akceptowano wszelkiego rodzaju obcych. Szczególnym wyrazem tej akceptacji był fenomen kulturowy, jakim było pielgrzymowanie Europejczyków do Santiago de Compostela. Ten „pierwszy szlak europejski” był drogą, na której rodziła się Europa zjednoczona w swojej różnorodności. Był to czas, w którym pozwalano przybyszom osiedlać się, wyznawać swoją wiarę i zachowywać odrębność kulturową. Wbrew popularnym stereotypom praktyka akceptacji obcych dotyczyła także (szczególnie newralgicznych) relacji między chrześcijanami a żydami. Papież Grzegorz IX, co zostało wyrażone w ówczesnym prawie kościelnym, przyznawał żydom prawo swobody kultu: Niech mają swobodę zachowania i obchodzenia wszystkich swoich świąt, jak mieli dotychczas oni i ojcowie ich od dawnych czasów [3]
 
Było to zjawisko o tyle ciekawe i ważne, że dokonujące się w określonej mentalności społecznej, wedle której człowiek jako jednostka był podporządkowany życiu zbiorowemu, jego prawom i normom postępowania. W konsekwencji zintegrowanie jednostki z grupą, a nawet z całością życia zbiorowego uchodziło wtedy za coś oczywistego. Natomiast zachowanie silnie zindywidualizowane, odmienne od ogólnych standardów, sprzeciwiające się zachowaniom przyjętym i realizowanym w grupie wskazywało na „odmieńca”, na kogoś albo przewrotnego, albo głupiego, albo złośliwego, albo w jakiś inny sposób nienormalnego – a mimo to tolerowano go. 
 
______________________________
Przypisy:
 
  [1] Termin z książki G. Orwella Rok 1984 (przyp. red.). 
  [2] Por. A. Siemianowski, Tolerancja - nowe imię sprawiedliwości, "Świat i Słowo" nr 1 (12) 2009, s. 54-55.
  [3] Dekretały Gracjana, p. I, dist. 45, can. 1
 
1 2 3 4 5 6  następna
Zobacz także
o. Wawrzyniec M. Waszkiewicz

Piękna modlitwa autorstwa ks. Dolindo Ruotolo „Jezu, Ty się tym zajmij!” zdobywa sobie coraz większą popularność. Czego ona nas uczy i kim był jej autor? Te dwa pytania ściśle się ze sobą łączą. Modlitwa ta wypływa z serca naznaczonego wieloma cierpieniami, pośród których ważne miejsce zajmuje ból kapłana niesprawiedliwie oskarżonego, niemogącego przez wiele lat odprawiać Mszy Świętej. Jednak pośród wszystkich burz swojego życia ks. Dolindo Ruotolo kochał i ufał. Gdyby tak nie było, zapewne umarłby z rozpaczy…

 
ks. Waldemar Irek
Los chrześcijanina został w akcie Chrztu Świętego oddany w ręce Bogu. Kościół po trzykroć zadał rodzicom pytanie, czego właściwie chcą dla swojego dziecka i czy są tego świadomi. Odtąd do Boga należy się zwracać w każdej sprawie życiowej. W zdrowiu i chorobie. On ciągle JEST blisko człowieka i nie opuszcza go nawet wtedy, gdy ten się odwraca i udaje, że Boga nie ma.
 
Jowita Guja
Na miłość składa się z jednej strony poczucie wzajemnego zaufania, bezpieczeństwa, zadomowienia, z drugiej – namiętność i cieszenie się sobą w wymiarze cielesnym. W miłości między kobietą i mężczyzną obecne są dwa elementy: agape i eros.  

Z o. Jackiem Prusakiem SJ, teologiem i psychoterapeutą rozmawia Jowita Guja
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS