logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Tomasz Szałanda
O pentekostalizacji jeszcze słów kilka
Profeto
 
fot. Bruno Cervera | Unsplash (cc)


Przestrogi przed pentekostalizacją 
 
Wielokrotnie, gdy zastanawiam się nad działaniem wspólnot charyzmatycznych, staram się – przynajmniej ostatnio – zgłębiać to, co o tym piszą: Biblia, Tradycja i Kościół współczesny. Obserwuję też wszelkie krytyczne opinie w powyższym temacie, szukając wyjaśnienia często drastycznie stawianych tez, opinii i prognoz. Biorę także w miarę możliwości udział w spotkaniach, słucham internetowych relacji z forum i konferencji, wymieniam doświadczenia osobiste z innymi, a jak coś jest dla mnie niejasne bądź czegoś nie wiem – pytam wprost. Mam również zasadę, że nie potępiam pewnych norm, zwyczajów czy zachowań na polu religijnym wspólnot katolickich i niekatolickich. Raczej staram się dociec skąd one wynikają, chociaż nie jest to niekiedy łatwe.
 
Co więc stoi u progu lęku, który wyraża się ostatnio także w masowo powielanych artykułach, że jedna z diecezji „ostrzega przed pentekostalizacją chrześcijaństwa”? Moim zdaniem jest tego pięć przyczyn:

1. Nieznajomość Biblii.
2. Nieznajomość historii Kościoła pierwszych wieków.
3. Nieznajomość dokumentów Kościoła.
4. Duszpasterska bierność.
5. Kapłańska i świecka zazdrość. 
 
Brak wiedzy i nieznajomość

Brak wiedzy na tym polu jest porażający. Owszem, krytycy czytają Biblię i nawet potrafią niekiedy cytować z pamięci niektóre jej fragmenty. Owszem, praktykują codzienną modlitwę – bo tego uczył Jezus, wierzą w przeistoczenie w czasie Eucharystii – bo tego uczył Jezus, wyznają grzechy – bo tego uczył Jezus, starają się przebaczać – bo tego uczył Jezus. Wierzą, że to wszystko to jest prawda! Natomiast kiedy Jezus mówi: „Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie" (Mk 16, 17-18), to doszukują się działania złego ducha i zaczynają dyskutować kto, na kogo, kiedy i w którym miejscy może nałożyć ręce itd. Tymczasem i Jezus, i Jego uczniowie, i następne pokolenia chrześcijan w naśladowaniu Pana z wiarą i w posłuszeństwie Słowu Bożemu takiego dylematu nie mieli. Oni się nie zastanawiali, czy mogą dotknąć chorego ucha w czasie modlitwy o uzdrowienie, bo ono jest „przyczepione” do głowy, a na głowę to podobno nie można kłaść rąk jak nie jestem z rodziny chorego. Również nie mieli dylematów z dotknięciem oczu, choć te tkwią w oczodole, który jest umiejscowiony w czaszce – a więc głowie. Apostołowie nie ustawiali się pod słońce tak, by ich cień padał od szyi w dół, a nigdy na głowę, gdy dokonywały się uzdrowienia. Kto zna Pismo Święte ten wie o tym (i nie o wiedzę w kwestii anatomii tu chodzi). 
 
Kiedy Jezus mówi: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca. A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię (J 14, 12-14), to zaczynają dyskusję w rodzaju „dlaczego wielkie dzieła dokonują się na stadionie a nie w małym kościółku”. Tymczasem Jezus nie ograniczał niesienia ludziom pomocy jedynie do świątyni. Łaził po polach, drogach, prywatnych chałupach i tam miały miejsce wielkie dzieła Boże. To się jednak wie jak się zna Pismo Święte.
 
Podobna nieznajomość towarzyszy historii życia chrześcijańskich wspólnot pierwszych wieków, w których posługa charyzmatyczna była normalna jak codzienne siku. Wystarczy poczytać Ignacego, Tertuliana, Orygenesa, Augustyna, Ireneusza, Cypriana itp. A wielu się dziwi, że na spotkaniach charyzmatycznych niewidzący zaczynają widzieć, krótsze nogi wydłużają się, słychać modlitwę językami czy radosne uwielbienie i zazwyczaj „z marszu” podciąga to pod złe duchy. Kto czyta starożytnych ten się nie dziwi.
 
Kolejna nieznajomość powodująca oskarżenia o pentekostalizację wynika z nieznajomości dokumentów Kościoła. Który z krytyków czytał choćby Divinum illud munus, Dominum et Vivificantem, Dokumenty z Malines, Iuvenescit Ecclesia, Instrukcja Kongregacji Nauki Wiary na temat modlitwy w celu osiągnięcia uzdrowienia od Boga czy dokument Komisji Doktrynalnej Międzynarodowych Służb Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej (ICCRS) „Chrzest w Duchu Świętym”. Również wiele wyjaśnień znajduje się na stronach wspólnot charyzmatycznych. Praktycznie każda z nich ma podany adres kontaktowy, pod który można napisać. Nie są również te wspólnoty „bezdomne” a przez to niedostępne. Nie ma problemu, aby się z nimi spotkać i rozmawiać, szukając wyjaśnienia trudnych kwestii.

Duszpasterska bierność
 
Oskarżanie o pentekostalizację bierze się również z duszpasterskiej bierności. Wiele wspólnot nim znalazło duszpasterza musiało przejść długie tułaczki, by ich ktoś przyjął pod parafialny dach, by się ktoś nimi zajął, formował, opiekował i modlił się z nimi. A i pewnie są wspólnoty, których duchowy opiekun widnieje jedynie „na papierze”. Najłatwiej jest wytykać błędy popełniane przez wspólnoty. Nie popełnia ich i nie myli się tylko ten, kto nic nie robi, kto chce mieć święty spokój, kto nie głosi. Z naukowych racji przewertowałem około pół tysiąca różnych homilii opublikowanych w książkach i czasopismach dotyczących demonologii. Niewiele było takich, w których nie było błędów, co do osoby złego ducha. Nie spotkałem jednak, by obrońcy ortodoksji któregokolwiek z autorów (osoby duchowne w stopniu prezbiteratu i wyżej, z wykształceniem teologicznym) oskarżyli o herezje, czy choćby błędne nauczanie. Każdemu nauczającemu może zdarzyć się błąd. Każdemu! Nie zdarza się on tym, którzy nic nie robią poza pasieniem samych siebie a nie powierzonych im owiec. Owa bierność dotyczy nie tylko bezpośrednich opiekunów, ale i inne osoby odpowiedzialne za te wspólnoty, z którymi przez wiele lat nie byli w stanie spotkać się, modlić się z nimi i za nich, zobaczyć, jak działają, jak funkcjonują, jakie trawią ich bolączki i co jeszcze winny poprawić w działaniach. Kiedy odpowiedzialni mówią, że się na tym nie znają, że nie wiedzą, że coś tam słyszeli, a w żaden sposób im nie towarzyszą, nie błogosławią im, to stają się bardzo podatni na wszelkie insynuacje przeciwników ruchów charyzmatycznych czy ewangelizacyjnych. Wówczas bardziej wierzą w medialne plotki niż w fakty i świadectwa wspólnot doświadczających Boga żyjącego i działającego.

Zazdrość: kapłańska i świecka 
 
Ostatnie źródło oskarżeń o pentekostalizację wynika z kapłańskiej i świeckiej zazdrości. Nie ma co się oszukiwać, że jest inaczej. Tym pierwszym i tym drugim trudno znieść, że kogoś Pan posłał, i ten podjął wezwanie i robi dobrą robotę dla królestwa Bożego. I zżera to bardzo do tego stopnia, że gotowi są innych pozbawić dobrego imienia i zdezawuować ich posługę. Kto jednak czyta Biblię ten wie, że Pan wybiera kogo chce, że czasem od starszego woli posłać najmłodszego – jak Dawida, od złotoustych woli niewymownego – jak Mojżesza, czy od uświęconego od poczęcia woli świeżaka wzrastającego w wierze – jak Szawła. Skoro Pan powołuje do kapłaństwa czy do życia we wspólnocie to zatroskanie powinno objąć przede wszystkim samego siebie oraz swoją odpowiedź na Boże wezwanie. Niektórym bowiem życie osobiste i posługa ewangelizacyjna innych zabiera tak dużo czasu, że już na posługiwanie w Kościele nie starcza im czasu.
 
W przestrzeni kościelnej niczym bumerang powraca hasło „pentekostalny” odmieniane i opracowywane w każdy możliwy sposób. Niezwykle cenny jest według mnie wpis księdza Aleksandra Posackiego zatytułowany: „ROZBIJA CZY OŻYWIA”, który przytoczę w całości: „Samo to okropne, pogardliwe, technokratyczne słowo "pentekostalizacja" (pisane profanicznie z małej litery) zakłada jakiś radykalny, dogmatyczny sceptycyzm lub nawet sugeruje jakieś zło. Zakłada raczej arbitralnie i bez dowodów, że nie ma w tym zjawisku DUCHA ŚWIĘTEGO, ale raczej chodzi o jakąś przesadę, iluzję, błąd, herezję czy nawet wyraźny grzech. A jeśli chodzi tu jednak o Ducha Świętego, który nie tyle chce rozbijać co ożywić martwy często Kościół? Co wtedy? Czy nie będzie to programowe gaszenie ducha? Ponadto "spiritus flat ubi vult", a to na pewno zagraża ludzkiej kontroli i władzy.
 
Wywoływanie ducha pentekostalizacji to nowy rodzaj parareligijnego spirytyzmu polskiej eklezji. Zrodzony został w cieniu jednej ze skrajnie teoretycznych katedr uniwersyteckich, w której odcięci przez wiele lat od duszpasterstwa teoretycy, nie mają żadnego poza przyjętymi sakramentami doświadczenia wiary żywej, i od których nikt nigdy nie usłyszał (nawet oni sami) „moje nawrócenie miało miejsce dnia...”. I to jest jedna z największych bolączek Kościoła, gdy dobrowolnie rezygnujący z życia w parafialnej rzeczywistości wiedzą najlepiej jak jest. Tymczasem zapytani o osobiste doświadczenia bycia we wspólnocie, które tak ochoczo cenzurują, mogą jedynie ze wstydem wymownie milczeć. Ducha Świętego z naszego Kościoła wypędzają niewiedza, bierność/lenistwo i zazdrość. Z nich zaś najpodlejsza jest zazdrość.
 
ks. Tomasz Szałanda
profeto.pl | 7 grudnia 2017 
 
Zobacz także
Jadwiga Kielar
Nikt nie jest w stanie zasłużyć sobie na miłość Boga, czyli na Jego łaskę. Na szczęście nie jest to potrzebne. Bóg kocha nas za nic. Oznacza to, że nie wycofa swojej łaski nawet wtedy, gdy będziemy łamać Jego przykazania czy próbować wyrzucić Go z naszego życia.  

Z ks. Markiem Dziewieckim rozmawia Jadwiga Kielar
 
kl. Wojciech Olszewski SCJ

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa, zanim zadomowił się zwyczaj rzymski związany z błogosławieństwem olejów w Wielki Czwartek przez biskupa, olej błogosławiono podczas Mszy Świętej i czynił to ksiądz. Korzystał z niego sam prezbiter podczas sakramentu, ale także wierni, którzy nieśli tenże pobłogosławiony olej do swoich domów. O takim przypadku wspomina Cezary z Arles, żyjący w VI wieku. Nie Komunia Święta jako wiatyk, ale namaszczenie chorych było ostatnim sakramentalnym pożegnaniem wiernego przez Kościół na ziemi. 

 

O sakramencie namaszczenia chorych, jego historii, obrzędach z nim związanych oraz o roli, jaką odgrywa w życiu chorego, z ks. Jarosławem Supersonem SAC rozmawia kl. Wojciech Olszewski SCJ

 
Andrzej Szewczyk OCD
Sobór Watykański II, którego obrady zostały zainaugurowane przed 50-cioma laty, w Konstytucji Dogmatycznej o Objawieniu Bożym przypomina o potrzebie interpretacji tekstów Pisma Świętego, która pozwala wniknąć w ich znaczenie oraz lepiej poznać, co Duch Święty, pod którego natchnieniem powstawały, chciał i chce nam objawić.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS