logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jacek Salij OP
O podobaniu się ludziom
Idziemy
 


Ale też wielką odpowiedzialność bierze na siebie człowiek, który wymusza na drugim jakąś złą przysługę – zwykle zresztą wykorzystując swoją nad nim przewagę. W ten sposób żona Potifara usiłowała sprawiedliwego Józefa wciągnąć do rozpusty – i ciężko się na nim zemściła, kiedy ten wolał Bogu się podobać niż człowiekowi, choćby nawet potężnemu. Podobną zasadzkę zastawili na niewinną i czystą Zuzannę dwaj rozpustni sędziowie. Zuzanna wiedziała jedno: że grzech jest czymś gorszym niż utrata życia, i stosownie do tego się zachowała. „Uciekaj od grzechu jak od węża – czytamy w Księdze Syracha (21,2) – jeśli się bowiem zbliżysz, ukąsi cię”.
 
Niestety, niejedna kobieta czy dziewczyna – w sytuacjach znacznie mniej dramatycznych – daje się wciągnąć w rozpustę, mimo że grzech ten niczym jej nie pociąga, a nawet jest dla niej czymś wstrętnym. Czasem dzieje się to przez zaskoczenie, kiedy ktoś cieszący się w jej oczach autorytetem stawia ją w sytuacji, kiedy jedyną dla niej obroną byłoby ostre odepchnięcie tego „autorytetu”, a na to nie ma ona dość siły ducha. Częściej dzieje się to w wyniku pośpiesznego rachunku, że przez odmowę mogłaby zrazić do siebie niepożądanego zalotnika, od którego jest uzależniona. Kobieta taka zapewne obraziłaby się, gdyby jej powiedzieć, że jej postawa ma w sobie jakieś elementy prostytucji.
 
Na pewno jednak bardziej na potępienie zasługują mężczyźni, którzy doprowadzają do takich sytuacji, częstokroć wykorzystując społeczną przewagę nad swoją ofiarą. Zapewne nawet nie przeczuwają oni, jak ciężkie i długotrwałe mogą być skutki krzywdy, którą w ten sposób wyrządzili drugiemu człowiekowi.

Wbrew sumieniu
 
Niekiedy postępowanie wbrew sumieniu może na nas wymuszać nie drugi człowiek, ale bezosobowa opinia. Przymusza cię na przykład ta rozpowszechniona opinia, żebyś uznał, że wszystkie religie są jednakowo wartościowe oraz że z dogmatami wiary człowiek oświecony nie powinien się zanadto liczyć. Jeśli nie przyłączysz się do tej opinii, zostaniesz napiętnowany przez swoje środowisko jako człowiek niepostępowy, nietolerancyjny, faszysta, obskurant, bigot. Tego rodzaju symboliczna degradacja jest niewątpliwie dotkliwą karą, toteż niejeden ulega presji opinii i wpadłszy między wrony, kracze jak i one. Takiemu może już nawet nie chodzi o to, żeby się ludziom podobać, on tylko gotów jest zapłacić wszelką cenę, byleby nie uchodzić w oczach ludzi za głupca lub doktrynera. Woli zdradzić nawet prawdę, jeśli ona się ludziom nie podoba.
 
My chyba więcej zdajemy sobie sprawę z tego, że prawda bywa prześladowana, aniżeli z tego, że bywa ona również wyszydzana. W sytuacji prześladowania prawdy człowiek duchowo słaby może się przestraszyć wiązania z nią swoich losów. Sytuacja, kiedy prawda jest wyszydzana, pod pewnym względem jest trudniejsza. Sytuacja ta uruchamia bowiem mechanizmy, które prowadzą do tego, że ludzie zaczynają się prawdy wstydzić. Człowieka, który wstydzi się prawdy, łatwiej użyć do budowania świata zakłamanego, opartego na nieprawdzie, aniżeli człowieka, który boi się prześladowania za prawdę. Toteż Chrystus przestrzega nas przed pokusą takiej zdrady bardzo ostro: „Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi przed tym pokoleniem wiarołomnym i grzesznym, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami świętymi” (Mk 8,38).
 
Pod presją
 
Żadna władza prześladowcza nie jest w stanie stworzyć sytuacji, w której przyznawanie się do prawdy zaczyna być czymś wstydliwym. Taką sytuację może stworzyć tylko społeczna niechęć do prawdy. Społeczeństwo może stworzyć taką atmosferę, że czymś wstydliwym, ciasnym i niemodnym staje się na przykład obrona poczętych dzieci albo sprzeciw wobec eutanazji, podnoszenie znaczenia etyki gospodarczej czy etyki seksualnej.
 
W tej atmosferze nawet ci, którzy szczególnie są powołani do głoszenia prawdy Bożej, mogą ulec jakiemuś paraliżowi i pomijać te wątki w nauczaniu wiary i moralności, które natrafiają na opór słuchaczy, zaś głosiciela narażają na niepochlebne epitety. W języku biblijnym głosiciel taki nazywa się fałszywym prorokiem. Gotów jest on wypaczać głoszoną przez siebie prawdę, byleby spodobać się słuchaczom, a przynajmniej się im nie narazić. Prawdziwego głosiciela cechuje postawa inna: „Tak głośmy Ewangelię, aby się podobać nie ludziom, ale Bogu, który bada nasze serca” (1 Tes 2,4).
 
Z czego oczywiście nie wynika, jakoby wolno było przekazywać prawdę bez liczenia się z odczuciami słuchaczy. Prawda nie powinna mieć kształtu kamienia, który ludzi rani. Powinna być przeniknięta miłością. Nie wolno jej wypaczać, ale też trzeba ją tak podawać, aby ułatwić słuchaczom otwarcie się na nią. Apostoł Paweł pisał kiedyś o tym tak: „Nie mogłem, bracia, przemawiać do was jako do ludzi duchowych, lecz jako do cielesnych, jako do niemowląt w Chrystusie. Mleko wam dałem, a nie pokarm stały, boście byli niemocni” (1 Kor 3,1n). Jeśli człowiek prawdziwie podoba się Bogu, to zarazem prawdziwie miłuje innych – nawet jeśli im się nie podoba.
 
Jacek Salij OP
 
Zobacz także
ks. Tadeusz Miłek
Mówi się, że jedyną na świecie sprawiedliwością jest śmierć, bo jest ona nieunikniona dla wszystkich. To prawda. Ale jak w życiu są równi i równiejsi, tak bywa i po śmierci. A ile kosztuje życie? Pytanie wydaje się być naiwne. Życie człowieka jest bezcenne. Tak jest przynajmniej w teorii, bo w praktyce...
 
ks. Józef Bakałarz TChr
Królestwo Boże rozpoczyna się tam, gdzie w nas kończy się królestwo grzechu. Bóg zagarnia nas wtedy dla Siebie. Przebywa On w człowieku Sobie oddanym. W nim zamieszkuje i obdarza go bogactwem swej łaski. I wtedy Chrystus rzeczywiście jest Królem ludzkiego serca. Nasz Pan pragnie, aby mógł stać się Królem serc...
 
Jacek Salij OP

Żyjący w V w. św. Fulgencjusz zwrócił uwagę na jałowość tego pytania – przecież dobrze wiemy, że źródłem zła są nasze grzechy. Naprawdę ważne jest pytanie inne: co robić w obliczu zła, jakie widzimy w Kościele? Fulgencjusz odpowiada następująco: „Jak najmocniej się tego trzymaj i bynajmniej nie wątp, iż Kościół katolicki jest klepiskiem Boga, na którym do końca czasu jest pszenica pomieszana z plewami, tzn. przez wspólnotę sakramentów dobrzy są pomieszani ze złymi. W każdym stanie, wśród kleru, wśród mnichów, wśród świeckich są dobrzy i źli. Otóż z powodu złych nie można opuszczać dobrych, lecz dobrzy winni znosić złych. Nikt, kto w Kościele katolickim należycie wierzy i dobrze żyje, nigdy nie może się splamić cudzym grzechem, jeśli nie wyraża na niego swej zgody i go nie popiera..."

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS