logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Wiesława Stefan
O potrzebie rozłąki z rodzicami
Zeszyty Karmelitańskie
 


"I opuści ojca swego i matkę swoją..."
 
 Temat wydaje się znany i wielokrotnie opisany. Jako wykładowca, doradca małżeński i rodzinny, a także terapeuta, mogę powiedzieć, że jest ciągle aktualny; niestety dla wielu osób trudny i bolesny, gdy przychodzi czas i potrzeba emocjonalnego i fizycznego opuszczenia domu. Brak gotowości do rozłąki z rodzicami stanowi poważną przeszkodę w dojrzewaniu, tworzeniu nieraniących relacji i dobrym spotykaniu się z drugim człowiekiem.
 
By w wolności odejść z domu rodzinnego,
potrzebujemy przyjęcia, zaakceptowania i obdarowania miłością
 
Rozwój człowieka rozpoczyna się od fizycznej symbiozy z matką, kiedy wzrasta w jej łonie. Potem następują fizyczne narodziny (poród) i rozpoczyna się czas emocjonalnej symbiozy i zadzierzgnięcia więzi z matką, by możliwa była relacja i więź z innymi osobami w rodzinie i poza nią. Przez identyfikację, naśladownictwo, interioryzację, czyli uwewnętrznienie wpajanych nam norm i wartości, przygotowujemy się do rozstania z rodzicami i inicjowania nowych dojrzałych relacji przyjaźni oraz miłości.
 
Jeśli rozwój nie przebiegał prawidłowo, nie może nastąpić rozłąka, przecięcie "pępowiny" z rodzicami lub z jednym z nich. Wtedy mężczyźni i kobiety nie do końca wiedzą, kim są, mają niskie poczucie własnej wartości, starają się dobrze wypaść przed innymi, szukają akceptacji, raczej kreują siebie zamiast pokazywać swoją autentyczną twarz, której sami dobrze nie znają. Dzieje się tak wtedy, gdy rodzice oczekiwali, by to ich potrzeby były zaspokojone, a nie dziecka. W takim dziecku, a potem osobie dorosłej tworzy się fałszywe ja. Nie było warunków, by formowało się prawdziwe ja, stąd uznaje ono jedynie potrzeby i oczekiwania rodziców za swoje. Jego prawdziwe ja nie może się różnicować i rozwijać, gdyż nie ma możliwości zaistnieć.
 
Aby dobrze w wolności odejść od rodziców, trzeba być dobrze przyjętym i zaakceptowanym. Potrzebujemy doświadczyć obecności oraz miłości matki i ojca: czułych, kochających ramion matki, serdecznych, afirmujących i wymagających ramion ojca. Potrzebujemy dobrego dotyku: bycia trzymanym, przytulanym, ściskanym i pieszczonym przez mamę, tatę, innych bliskich. Potrzebujemy wspólnego z nimi przebywania, wspólnych zajęć: zabawy, wypraw, czytania, przygotowywania posiłków. Potrzebujemy opowiadać mamie i tacie, potrzebujemy być wysłuchanymi, pozwolić im na poznawanie siebie i odkrywanie, kim oni są, na zadawanie im pytań i uzyskiwanie na nie odpowiedzi. Jeśli było nam to dane w dzieciństwie, zyskaliśmy poczucie bezpieczeństwa, wartości, przynależności i pewności siebie – albo nosimy w sobie poczucie braku i zaniedbania. A zaniedbanie jest gorsze niż przemoc, bo zatrzymuje nas w rozwoju.
 
Nie możemy realizować projektu naszego prawdziwego powołania, ponieważ nasi rodzice czy opiekunowie nie dostarczyli, lub w niedostatecznej ilości dostarczyli, "materiałów" do realizacji tego projektu, tzn. osoby, którą mieliśmy się stać. Ta strata i zaniedbanie sprawiają, że nadmiernie przywiązujemy się do rodziców: oni są twórcami naszych nastrojów (najczęściej niestety żalu, gniewu, pretensji, niepewności i poczucia niskiej wartości), w naszym myśleniu dominuje świadomość, że ja nigdy nie będę mógł zadowolić swoich rodziców jako osoba dorosła. Pojawia się nienormalna, przesadna potrzeba aprobaty ze strony rodziców lub koncentracja na tym "co oni pomyślą". Nosimy w sobie wiele ambiwalentnych uczuć: żal i gniew mieszają się z nadzieją i oczekiwaniem, że jeśli się postaram, mama nareszcie mnie pokocha i okaże mi to swoim zadowoleniem, pochwałą i akceptacją mojej osoby.
 
Oto przykład: po skończonym wykładzie podchodzi do mnie studentka, mniej więcej 30-letnia, i pyta, czy uważam, że powinna się wyprowadzić od rodziców. Opowiada swoją historię. Mówię, że dobrze byłoby i pytam: a ma pani dokąd? "Tak, mam swoje mieszkanie, które jest wynajmowane". To nad czym się pani zastanawia? W odpowiedzi słyszę: "Tak, ale jak mój tato poradzi sobie z mamą?".
 
Mamy tu więc do czynienia nie tylko z silną więzią córki z tatą, ale też córka "wchodzi" w rolę, która nie należy do dziecka. Kim więc jest córka? Partnerką taty, opiekunką, strażniczką domowego spokoju? Nie może opuścić domu, nawiązać relacji z innym mężczyzną, ponieważ jest w silnej relacji emocjonalnej z ojcem. Matkę postrzega jako despotyczną, wiecznie krytykującą męża i córkę. Nie spodziewa się otrzymać od niej wsparcia, zrozumienia i serdecznych uczuć, bo matka, jak daleko sięga jej pamięć, nie okazywała ich.
 

 
 
1 2  następna
Zobacz także
Piotr Słabek

Dostrzegam, że odpowiedź Boga na moją modlitwę jest zawsze bardzo konkretna i objawia się w małych, nieraz pozornie błahych sprawach. Często zakres tej odpowiedzi bardzo zależy od mojej wiary, która przekłada się na dwie sprawy. Pierwsza z nich to żarliwość i intensywność modlitwy - uwaga skierowana ku Bogu, natarczywość błagania i prośby, intensywność dziękczynienia, podjęcie postu. Druga to przełamanie barier wewnętrznych - lenistwa, nieśmiałości, strachu przed tym, co nieznane, zbytniej troski o siebie czy opinie innych o mnie, przełamywanie egoizmu i wygodnictwa, rezygnowanie z obwiniania innych.

 
Piotr Słabek

Dawniej, zwłaszcza na polskiej wsi, można było spotkać wiele zwyczajów przedślubnych. Najpierw, zanim decydowano się na zaręczyny, rodzina pana młodego sprawdzała, czy nie zostanie on odrzucony przez pannę młodą. Organizowano więc tzw. swaty, których celem było skojarzenie pary i uzyskanie zgody na małżeństwo. Swat szedł z kawalerem do domu panny młodej, a jej rodzina - mimo że często wizyta była wcześniej ustalona - zawsze udawała zaskoczoną. Zanim przybyłych gości wpuszczono do środka, odbywały się tradycyjne targi, w których goście mieli przekonać gospodarzy, że kawaler jest odpowiednim kandydatem na męża.

 
Piotr Słabek

Dom przesiąknięty polskością to dla mnie dom, w którym kultywuje się pamięć, dba o korzenie, wzmacnia narodową tożsamość, a z drugiej strony uczy się aktywności na rzecz społeczeństwa, szacunku dla wspólnego dobra oraz dbania o dobro Polski i Polaków. To, co myślimy o Polsce, o jej historii oraz ludziach, którzy odegrali w niej ważne role, ma znaczenie w kontekście tego, jak dziś pojmujemy nasz wkład w budowanie dobrej, zadbanej ojczyzny. Czy czuję się budowniczym własnego kraju?

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS