logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Agnieszka Myszewska
O prawdziwej historii smutku i tęsknoty
eSPe
 


I oto zdarzyło się pewnego dnia, że winorośl wydała owoce. Już nie tylko samą obecnością świadczyła o istniejącym Bogu, ale pozwoliła dotknąć Go i skosztować. Albowiem Bóg sam zechciał zatroszczyć się o nią zstępując i stając się sokiem życia w jej pędach. Ogrodnik podlewający winnicę własną krwią. Dla winnicy umierający na drzewie. I drzewo to wypuściło korzenie i gałęzie, a gałęzie zazieleniły się i wydały owoc. Ten sam owoc, którego niegdyś odmówiono Adamowi - życie, życie bogatsze nad wszystko, co człowiek może sobie wyobrazić, uczynić czy posiąść na tym świecie. Niewymowne życie, tak pełne radości, jak słońce pełne jest blasku.

Istnieją starożytne apokryfy opisujące zejście Pana do Otchłani. Do tego miejsca, gdzie tęsknota człowieka zdawała się być wydrwiona, do miejsca ciemności i smutku. Prawdziwego smutku, wynikającego z poznania tego, co się naprawdę utraciło - możliwości życia i wolności, przebywania w świecie aniołów i Boga. Tu, w otchłani, wspólnym miejscu wszystkich umarłych, człowiek spotykał się z drugą stroną własnej tęsknoty, z tym, za czym nie tęsknił, ale przed czym uciekał całe życie, by i tak zostać na koniec doścignięty, by ujrzeć, jak koszmar staje się rzeczywistością. Tęsknota przez całe życie i bezdenny smutek po nim, gdy to, za czym się tęskniło, okazywało się nieosiągalne. Jak syn królewski urodzony w domu niewolników, który w głębi siebie całe życie tęsknił za pałacem swego ojca, wyrusza w podróż, by na końcu ujrzeć pałac, ale na podniebnej wyspie, do której nie wiodą żadne schody. Jego własne dziedzictwo, ale nieosiągalne. Autorzy starożytni byli więc litościwi dla tych, którzy musieli pożegnać się ze światłem słońca. Pozwalali swoim umarłym zapomnieć lub zasnąć w nieskończenie długi sen za granicą śmierci. I, jak opowiada stary apokryf, w tej godzinie ciemności, gdy tęsknota staje się wręcz namacalna, pojawia się światło. Rośnie powoli i rozświetla Szeol. W krainie milczenia słychać głos. Ci, którzy spali, budzą się i dostrzegają siebie nawzajem i nie tylko dostrzegają, zaczynają więcej rozumieć i pocieszają się wzajemnie słowami pełnymi nadziei. Teraz na scenę wchodzi sprawca zła, ten, który napełnia wnętrzności Szeolu, książę ciemności, pretendujący do prawa panowania nad ziemią po tym, jak prawowity jej pan, człowiek, oddał mu się w niewolę. Przychodzi pełen buty wzywając Szeol-śmierć do przygotowania mieszkania dla Tego, który właśnie w tej godzinie, z jego podstępu, kona na krzyżu. Dialog staje się coraz gwałtowniejszy, gdy śmierć sprzeciwia się przyjęciu Tego, który jednym słowem wyprowadzał zmarłych z jej czeluści.

Koniec końców bramy Szeolu zostają zamknięte, a klucze do nich śmierć ukrywa w swych przepastnych głębinach. Światło jednak staje się większe. W krainie milczenia rozlega się potężny głos: Podnieście bramy wasze, o władcy, i podnieście się bramy odwieczne, aby mógł wkroczyć Król chwały! (por Ps 24). Ale bramy pozostają zamknięte, śmierć broni swojej własności, próbując grać na zwłokę pyta: Któż jest ten król Chwały?, jakby sugerując "co On ma do mnie i do mojej własności". I pada odpowiedź: Pan silny i potężny, Pan potężny w bitwie. Głos powtórnie wzywa: Podnieście bramy! i powtórnie zostaje zadane mu to samo pytanie i tę samą Szeol słyszy odpowiedź. Ale na te słowa pokruszyły się bramy z brązu i zostały zmiażdżone żelazne zawory, a wszyscy związani zostali uwolnienie z więzów. I wszedł Król chwały w ludzkiej postaci, a ciemności otchłani całkowicie zajaśniały blaskiem. I oto Pan ogałaca piekło, bierze tych, co spali od wieków i wyprowadza, wiodąc ich w radości ku Edenowi, a aniołowie strzegący drzewa życia muszą usunąć się przed drzewem krzyża i przed Królem biorącym pod swoich opiekę tych, którzy mu zaufali: Oto ja i dzieci moje które dał mi Bóg! (Iz 8,18). I w ten sposób pogmatwana historia tęsknoty człowieka dobiega kresu. Jego smutek zamieniony zostaje na radość. Tęsknota znajduje spełnienie. Ci, którzy zaufali Bogu, otrzymują stokroć więcej.

Od tego dnia tęsknota została przemieniona. Nie znikła, ale stała się drogą wiodącą ku światłu, wiodącą przez Krainę Ciemności do Krainy Życia. Obecność smutku i upadku jest niezbędna dla radości ocalenia, przeczącego końcowej, powszechnej klęsce (Tolkien). Świat Boga, aniołów i ludzi znów spotkał się i stał się jednym. Słowo stało się ciałem, opowieść prawdą. Pragnienie rzeczywistością. Bóg stał się człowiekiem. Jezus prawdziwie narodził się, umarł i zmartwychwstał. Nie ma już nic, co sprzeciwiałoby się owej nieskończonej rzece radości płynącej od wrót świątyni z Nowego Jeruzalem istniejącego rzeczywiście i blisko.

Agnieszka Myszewska

 
 
strona: 1 2