logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Wojciech Zagrodzki CSsR
O roli rozumu w wierze
Kwartalnik Homo Dei
 


Ależ ani przez chwilę nie chciałem kwestionować wartości pobożności nie tylko tej określanej terminem „ludowa”, ale żadnej formy pobożności, bez której wiara nie znajdzie właściwego sobie wyrazu. Skoro jednak żyjemy w świecie, w którym nurt irracjonalizmu jest stosunkowo silny, należy dopuścić możliwość, że jego wpływy mogą być widoczne również wewnątrz Kościoła. Do tego żyjemy w świecie pluralistycznym, w swoich środowiskach spotykamy się z ludźmi różnych religii czy światopoglądów. Taki świat domaga się umiejętności uzasadnienia swojej wiary, by wejść z innymi w dialog... 
 
Cała nasza rozmowa chyba sugeruje taki wniosek. 
 
Te refleksje prowadzą również nieuchronnie w stronę zamyślenia się nad formacją intelektualną w seminariach duchownych... 
 
Moim zdaniem tu jest problem. Spróbuję go zarysować, choć bez podawania rozwiązania. Układ przedmiotów wykładanych w seminarium zmienił się na przestrzeni stosunkowo krótkiego czasu. Jeszcze żyją księża, którzy nie uczyli się wielu dzisiejszych przedmiotów: nie było przedmiotów biblijnych, wielu wykładów z psychologii etc. Gdy te przedmioty się pojawiły, wówczas poszerzyły ofertę programową, lecz również osłabiły tradycyjne dyscypliny uczone w seminariach, mianowicie filozofię i teologię. 
 
Jeśli idzie o pierwszą, to osłabiły w sensie dosłownym: dziś w seminariach duchownych jest mniej filozofii niż trzydzieści lat temu; wprawdzie mówi się, że pierwsze dwa lata są „filozoficzne”, ale to tylko tak się nazywa, gdyż na pierwszym i drugim roku w seminarium uczy się też wielu innych przedmiotów oprócz filozofii. Jeśli idzie o teologię, to jej osłabienie związane jest z niedostatkiem podbudowy filozoficznej. W obrębie mego skromnego oczytania mogę zaryzykować twierdzenie, że liczba teologów znających nieźle filozofię jest niewielka. Niektórzy znają pewne pojęcia z takiej czy innej tradycji filozoficznej, lecz podkładają pod nie własne treści. Ale tą sprawą nie możemy się tu zająć. Ważne jest to, że na przestrzeni wielu lat oferta programowa w seminariach duchownych uległa poszerzeniu. Uzasadnienie tego rozszerzenia jest oczywiste.
 
Trudno nie uczyć w seminariach np. psychologii, skoro psychologia odgrywa tak dużą rolę w społeczeństwie. Ponadto pozostaje w mocy argument, że ksiądz musi się znać na wielu dyscyplinach, choćby tylko pobieżnie. Rozumowanie to wspiera dodatkowa obserwacja, że współczesna tendencja do specjalizacji przyniosła negatywne skutki. Nie oceniając tej konkluzji, można stwierdzić, że żaden specjalista nie jest wolny od możliwości popełniania błędów, niekiedy wielkich, gdy wykracza poza swoją dziedzinę. To wszystko wydaje się słuszne. Jednak jest cena! Sprawa dotyczy równowagi między szerokością oferty a pogłębieniem wiedzy. W tej chwili ta równowaga jest zachwiana. Oferta jest tak szeroka, że w praktyce prowadzi do powierzchowności studiów. Uczący w seminariach wiedzą, że gdyby wszyscy ustalili wymagania na odpowiednim poziomie, to tylko garstka alumnów byłaby w stanie im sprostać, mimo że do seminariów przychodzą także bardzo uzdolnieni młodzi ludzie.
 
Efekt jest chyba taki, że ksiądz albo nie jest traktowany jako specjalista od teologii i duchowości, albo cała teologia jest uznawana za naukę z przymrużeniem oka. Nie chciałbym przesadzać. W Kościele najważniejsi są i będą ci, którzy w codziennym życiu dają przykład czynnej miłości bliźniego. Ale – jak to ktoś powiedział – zaraz po nich idą ci, którzy trudzą się nad tym, aby był on wspólnotą myślących. Obawiam się, że obowiązujący model kształcenia nie ułatwia tego zadania. Ale przyznaję, że rozwiązanie problemu nie jest łatwe. Ośmielę się wyrazić sugestię, że szukanie rozwiązania powinno się zacząć od docenienia roli rozumu. 
 
Puentą naszej rozmowy może być stwierdzenie, że wiara jest również zadaniem dla ludzkiego rozumu, w myśl słów kard. Camillo Ruiniego, który wspomniał o wielkim „tak” powiedzianym przez Boga w Jezusie Chrystusie człowiekowi i jego życiu, ludzkiej miłości i wolności, i ludzkiemu rozumowi [9]
 

_________
Przypisy: 
 
1. Stanisław Wszołek, Racjonalność wiary, Wydawnictwo Naukowe PAT, Kraków 2003, ss. 203.
2. Dowodzi tego słynne twierdzenie Gödla, które mówi, że w każdym dostatecznie rozbudowanym systemie aksjomatycznym znajduje się co najmniej jedno twierdzenie, którego nie da się w ramach tego systemu udowodnić (przyp. red.).
3. Stanisław Wszołek, Racjonalność wiary, dz. cyt., s. 78.
4. Cyt. tamże.
5. Tzn. zawieszenie sądu co do istnienia Boga (przyp. red.).
6. Por. S. Wszołek, Racjonalność wiary, dz. cyt., s. 161-162.
7. Tamże, s. 23.
8. Jan Paweł II, Posłanie Jego Świątobliwości do George’a Coyne’a, dyrektora Obserwatorium Watykańskiego, cyt. w: Stanisław Wszołek, Racjonalność wiary, dz. cyt., s. 150.
9. Kard. Camillo Ruini, Spotkanie rozumu z wiarą (wykład inauguracyjny wygłoszony na VIII Forum Projektu Kulturowego Konferencji Episkopatu Włoch 2 marca 2007 roku w Rzymie), w: „Społeczeństwo” 2007, nr 2, s. 196. 
 
 
Rozmowiał o. Wojciech Zagrodzki CSsR
 
poprzednia  1 2 3 4 5 6
Zobacz także
Łukasz Serwiński
Zstąpienie do Otchłani ma wiele znaczeń, które ze sobą harmonizują. Uniżenie Chrystusa, a wiec też swego rodzaju solidarność ze śmiertelnymi, to jedno z nich. Św. Tomasz mówi o tym wprost, stawiając „zarzut” , że wydaje się to niegodne, by Syn Boży, Ten który mówi, że jest Życiem, zstępował do Otchłani – to tak jakby Światło zstępowało w środek ciemności. Należy jednak pamiętać, że to zaledwie jedna część prawdy. 

O trudnej teologii zstąpienia do piekieł z bratem Piotrem Świerszczyńskim OP rozmawia Łukasz Serwiński.
 
Ks. Jerzy Szymik
Czy Bóg cierpi? To, że napisano na ten temat bardzo wiele, wcale nie dziwi. Trudno bowiem o donioślejsze egzystencjalnie pytanie z połączonych punktów widzenia teo- i antropologicznego. Można sobie również z łatwością wyobrazić, jak dalekosiężne będą konsekwencje udzielonej odpowiedzi i jak potężny wywrą wpływ na obraz Boga i człowieka, na kształt religijności i na kulturę...
 
Ryszard Stocki, Cezary Sękalski
Model odpoczynku „na leżąco” jest modelem z dawnych czasów. Kiedy człowiek ciężko harował fizycznie, polując, biegał po lesie albo pracował na roli, to dla niego najlepszym odpoczynkiem był brak ruchu. Musiał regenerować siły. Ciekawe jednak jest to, że model odpoczynku „na leżąco” kulturowo funkcjonuje dalej, choć nie jest już adekwatny dla naszego życia...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS