logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Przemysław Bukowski SCJ
Obietnica - między wszechświatem a domem
Czas Serca
 


Wiara w obietnicę jest możliwa. Właściwie tylko dzięki niej możemy tworzyć domy; miejsca, w których mimo wszystko czujemy się u siebie. Dzięki niej widzimy efekty naszej pracy. Przeczuwamy, że świątynie są miejscami prawdziwych spotkań. Dzięki niej z nadzieją odprowadzamy zmarłych. Obietnica sprawia też, że rozglądając się po świecie, możemy wykrzyknąć z przekonaniem, że wszystko wokół jest nasze. Że świat to nasz dom. Podobnie jak stojąc na górskim szczycie, mamy pewność, że go zdobyliśmy, że jest nasz. Że wszystko pod naszymi stopami należy do nas. Że nareszcie nie jesteśmy bezdomni i innych nie musimy traktować jak nieswoich. Że czujemy się u siebie. Bo przyjmując, sami zostajemy przyjęci. Będąc wiernymi, sami doświadczamy wierności. Kochając, sami jesteśmy kochani. Wówczas hojność zaczyna wyznaczać horyzont naszych relacji. A wtedy mój dom może stać się także twoim domem. A mój Bóg – twoim Bogiem. Bo adoptując choćby mały kawałek wszechświata, doznajemy jakiegoś „nawzajem”.
 
U siebie
 
Życie obietnicą, i to przecież nie byle jaką obietnicą, nie jest bujaniem w obłokach i nie prowadzi do malkontenctwa, nawet wobec faktów, które niekoniecznie korespondują z urzeczywistnianiem się obietnicy. Nie jest też ono szukaniem zagrożeń w ludziach, których potrzebuję tylko po to, by uzasadnić swoją władzę nad nimi. Przeciwnie, wiara w obietnicę pozwala przekroczyć logikę zwykłego prawa do posiadania. Można posiadać świat, ale można też posiadać drugiego człowieka. Posiadanie to może być piękne. Kiedy mówię: „jesteś moja i tylko moja”, „świat jest nasz”. Ale posiadanie może być też złe, zaborcze i egoistyczne. Kiedy ze wszystkiego, co posiadam, czynię towar bądź produkt o preferowanych właściwościach. „Masz być taki, jak ja chcę”. „Mam prawo mieć dziecko” lub „chore dziecko nie ma żadnego prawa, bo nie jest perfekcyjne”. Owo „mam prawo” zaczyna wtedy dominować do tego stopnia, że chce potwierdzić tylko moje „ja”. A staje się coraz bardziej ślepe na „ja”, którym jest jakieś „ty”.
 
Bez tej obietnicy nawet dom przestaje być domem, a staje się tylko wspólnym zamieszkaniem. Wspólny stół, wspólne łóżko, wspólne obowiązki. Wspólne, jednak nie nasze. Dom jest obietnicą, to znaczy szczęściem, które jest sobą mimo wszystkich nieszczęść. Wolter był przekonany, że „szukający szczęścia jest jak pijak, który nie może trafić do domu, ale wie, że ma dom”. Podobnie Aldous Huxley: „W szczęściu zawsze znajdziesz kawałek domowych pantofli”. Dom – to znaczy „pozwalam tobie być sobą u siebie”. Godzę się na to, że jesteś moim dzieckiem, bo ty godzisz się na to, że jestem twoim ojcem. To jest wzajemność, dzięki której możemy być razem. Znam cię, bo przyjmuję cię z twoją innością, z twoją tajemnicą. Z tym, czego nigdy nie zrozumiem i wcale nie muszę zrozumieć. „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię” (Jr 1,5). W domu jestem prawdziwie wolny. Jako wolny mam zaś dom wszędzie. A skoro tak, to zaadoptować mogę cały świat. Przyjąć za swój, przysposobić, usynowić. Bez obaw, że zawiodę się twoją niedoskonałością. I że ty zawiedziesz się moją.
 
Życie w domu
 
„Tato, może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale obserwuję cię. Patrzę uważnie na wszystko, co robisz. Obserwuję, w jaki sposób traktujesz ludzi, jak traktujesz mnie, moją mamę i moją siostrę. To, jak żyjesz, ma ogromny wpływ na mnie. Gdy przyjdzie czas wyboru zawodu, by zapewnić byt mojej własnej rodzinie, twoje zasady będą w moich myślach. Gdy spędzasz czas ze mną, nawet wygłupiając się, dajesz mi poczucie bezpieczeństwa. Zdarzają się chwile, gdy walczę o uczciwość, nie wiedząc do końca, jak postąpić, ale będę miał w pamięci to, jak stawałeś po właściwej stronie, mimo pokusy pójścia na łatwiznę. Wybory, których dokonujesz, ja również będę dokonywał. Proszę, nie obawiaj się okazywać mi swoich trudności, swoich pomyłek. Mogę się na nich uczyć. Obserwuję, czy naprawdę wierzysz w to, co mówisz o Bogu. Potrzebuję twojej pomocy, byś wskazał mi drogę. Pokaż mi, kiedy życie jest niebezpieczne, a kiedy jest dobre. Więc patrzę na ciebie, tato, każdego dnia. Uczysz mnie, jak żyć. Czy zdajesz sobie z tego sprawę, czy nie”.
 
Cytowane słowa pochodzą z krótkiego filmu znalezionego w Internecie. Bohaterem jest mały chłopiec bawiący się ze swoim ojcem. Monolog dziecka stanowi tło całej fabuły. Syn zwierza się, że obserwuje swego ojca. Że jego zachowanie jest dla niego ważne. Nawet w prostych, codziennych sytuacjach. Różnie można obserwować ludzi. Z niedowierzaniem, z chęcią złapania na gorącym uczynku, z dziennikarską ciekawością czy po prostu wścibsko. Dom jest miejscem innych obserwacji. W nim szukam schronienia. Obserwuję tutaj ludzi po to, by wiedzieć, że w chwili nieszczęścia będę mógł wrócić do domu i będę miał do kogo. Czy wtedy, kiedy życie złamie i obnaży kolejne fikcje, w domu znów spotkam swoich? Czy obietnice składane w domu okażą się wiarygodne? Tak jak ludzie, którzy je składali. Bowiem w domu składa się wyjątkowe obietnice. Właściwie tylko obietnice złożone w domu są wiążące, wśród swoich. Bo w domu możliwa jest wierność. A obietnica wymaga wierności, wierności wzajemnej. Takiej, w której dziecko nie jest tylko uśmierzeniem bólu rodziców, a rodzina nie jest projektem, w którym najważniejsze są finansowe zobowiązania bądź zachowywanie pozorów. Człowiek może złożyć obietnicę drugiemu. Może, jeśli nie obawia się zdrady. To prawda, zdrada zawsze wisi w powietrzu. Szantażuje, że jeśli tylko powinie mi się noga, ona skorzysta z prawa niełaski i obnaży moją tajemnicę. Uderzy w moją wierność, by ją zniszczyć. By z obietnicy uczynić zabawę, groteskę. By udowodnić, że obietnicy nie było lub że była ona fałszywa.
 
Człowiek rozwiązany
 
Warto zatem jeszcze raz powtórzyć: człowiek sam dla siebie jest największym i najważniejszym pytaniem. Ale nie takim pytaniem, które domaga się teoretycznej odpowiedzi. Zagadką, którą trzeba rozwiązać. Pojęciem, które trzeba zdefiniować. Projektem, który trzeba zrealizować. Człowiek jest pytaniem, to znaczy – sam jest największą obietnicą. Ja twoją, a ty moją. Wśród wszystkich obietnic, jakie składa i jakie jemu składają inni, on sam może być domem dla drugiego, to znaczy miejscem, w którym będzie się on czuł jak u siebie. Człowiek może dać obietnicę domu drugiemu tylko wtedy, kiedy sam stanie się jego obietnicą. Kiedy sam przyjmie, kiedy będzie wierny. Kiedy powie: „Jesteś mój”.
 
Przemysław Bukowski SCJ
 
Zobacz także
ks. Józef Pierzchalski
Słabość mężczyzn, to jest słabość ich ojców. Chłopiec może nauczyć się być mężczyzną, tylko przy swoim ojcu. Nie można nauczyć się być mężczyzną przy matce. Mężczyźni wychodzą z domu sami na całe prawie dnie, idąc do pracy. Nie przebywają ze swoimi synami, ze swoimi dziećmi. Synowie nie pracują z ojcami. Ojciec nie może tym samym być mistrzem dla swojego syna. Ta nieobecność ojca w rodzinie rodzi podejrzliwość. 
 
Ewa Olszewska
Gdy słyszę „przepis na szybko”, skojarzenia mam dość jednoznaczne. Lakoniczny, konkretny, prosty, w znaczeniu niezłożony, kilkuskładnikowy i – co niezmiernie ważne – powszechny. Inaczej mówiąc, jeśli postąpię zgodnie z przepisem, osiągnę cel. Jedynym warunkiem jest ścisłe przestrzeganie zaleceń, bez własnych pomysłów, wariacji, ulepszeń czy uproszczeń, które mogłyby tylko zaszkodzić. Tyle na wstępie o formie naszych rozważań. 
 
Bartłomiej Dobroczyński
Już starożytni Grecy czy Rzymianie nie mieli zbyt wysokiego mniemania o ciele, choć pozornie mogłoby się wydawać, że antyk ubóstwił wszystko, co cielesne. Podziwiano piękno ludzkiego ciała, harmonię i symetrię jego budowy, nawet bogów wyobrażano sobie na podobieństwo człowieka. Niemniej traktowano je jako coś gorszego od duszy...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS