logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Michał Zioło OCSO
Obietnica otwartości
Wydawnictwo W Drodze
 


Wydawca: W drodze
Rok wydania: 2005
Wydanie: I
ISBN: 83-7033-564-0
Format: 123 x 195
Stron: 300
Rodzaj okładki: miękka 
Kup tą książkę

 

 
O wezwaniu

Biblijne orędzie o powoływaniu człowieka przez Boga się nie starzeje, choć coraz częściej mamy wrażenie, że skazani jesteśmy na życie w anonimowym tłumie lub różnego typu organizacjach. Bóg nie zaprzestał jednak wzbudzać, ożywiać środowisk, w których każdy z nas może pielęgnować niepowtarzalny skarb Bożego wezwania, a często też odkryć, że w jego osobiste powołanie wpisane jest także – przy współpracy z innymi – przekształcenie takiego środowiska we wspólnotę o określonym charyzmacie, specyficznej drodze i zwyczajach, wspólnotę, która przez ascezę, przebaczenie i radość zdolna będzie przyjąć dar obecności Chrystusa zmartwychwstałego obecnego w swoim Duchu Ożywicielu. Nie należy zapominać, że nowość takiej wspólnoty rodzi się ze spotkania z żywą tradycją Kościoła. Można więc powiedzieć, że powołania nie należy wymyślać, lecz je jedynie rozpoznać, uwolnić z więzów naszej małoduszności i egoizmu, przystosować do potrzeb współczesności, ustrzec wreszcie przed sekciarstwem i rozwinąć przez osobisty przykład i entuzjazm –    tak, aby stało się własnością wielu braci.

Tradycja benedyktyńska podaje trzy wskazówki dla pragnących żyć duchem wspólnoty. Odpowiadając na wezwanie Boga, przychodzimy do wspólnoty (budujemy ją) dla własnego szczęścia, dla większej radości braci, dla chwały Bożej. Używając tej triady, powinniśmy odpowiadać na surowe pytanie św. Benedykta zawarte w 60. rozdziale Reguły: „Przyjacielu, po coś przyszedł?”. Nie przyszedłem przecież, aby na swoje barki nałożyć ciężar nie do uniesienia i pomnażać obowiązki. Nie przyszedłem dla chwilowego przystanku, który pozwoli mi w sposób bardziej metodyczny rozpatrzyć się w napływających nowych propozycjach. Nie przyszedłem skłócać, buntować i szemrać ani uważać się za kogoś szczególnego, kto w stosownej chwili da poznać wspólnocie swoje prywatne objawienia lub świętość niedocenioną gdzie indziej. Nie przyszedłem przesłaniać Boga, ale Go objawiać, umniejszając się i poskramiając pychę o bardzo różnych obliczach. Nie przyszedłem tu umrzeć w depresji i zniechęceniu, ale żyć, bo chwałą Boga żywego jest żywy człowiek. A człowiek żywy to ten, który daje swoje życie za braci swoich, ten, który traci życie w posłudze, aby je zyskać i ocalić przynajmniej niektórych.

Kiedy Jezus kieruje do nas słowa: „Pójdź za Mną” – dlaczego nie oddać Mu natychmiast kluczy do naszego serca, mówiąc: „Pozostań ze mną, Panie, i uczyń we mnie, co Ci się podoba”? Dlaczego lękamy się stracić to, co i tak nie było w nas prawdą? Czyż wolność, która przychodzi z Chrystusem, nie jest cenniejsza od kilku smętnych ołtarzy postawionych dla nie wiadomo kogo i nie wiadomo czego?

Bóg złożył w nas powołanie i znaki tego powołania, kiedy przychodzimy do wspólnoty, pomagają nam uwierzyć w Jego wybranie. Są nimi pokój, wewnętrzna pogoda i zaufanie. Te znaki odsłaniają się na chwilę przed nami, by znów skryć się za zasłoną bardzo prozaicznego życia. To również znak, że mamy z całych sił o nie zabiegać i uczynić je swoimi. Nie jest to łatwe, gdyż wezwanie Chrystusa wytrąca nas z rytmu dotychczasowego życia, sprowadza na nas niewygodę, popycha w stronę starych zaniedbań, porzuconych ludzi i tego wszystkiego, co czeka na moje zadośćuczynienie.

Znaki powołania ścierają się także z moim zaskorupiałym egoizmem, samowolą, totalną niezależnością, myślami i wyobraźnią zamykającymi mnie w strachu, z moimi dopracowanymi w szczegółach projektami, wreszcie z dumą, która – jeśli jest choć trochę zraniona – potrafi dyskretnie i znacząco wycofać się z każdego wspólnotowego przedsięwzięcia.

We wspólnocie benedyktyńskiej Chrystus doświadczany jest jako Pan, Król, Ojciec, Mistrz i Pasterz. Chciałbym zwrócić uwagę na dwa ostatnie określenia. To właśnie Chrystus Mistrz pokaże nam drogę służącą pokojowi, to właśnie Chrystus Pasterz pomoże nam ten pokój zachować.

Uczeń uczęszczający do szkoły Chrystusa Mistrza składa trzy egzaminy: z miłości do liturgii (Bożego oficjum), z gotowości przyjęcia wszelkich upokorzeń i z posłuszeństwa. Takie kryteria ustala św. Benedykt, sprawdzając powołanie kandydatów do życia monastycznego (Reguła, 58). Oczywiście, pierwszym i zasadniczym pytaniem będzie, czy kandydat szuka Boga, ale – jak nam wiadomo – pozytywna odpowiedź nie musi od razu oznaczać, że ten ktoś powołany jest do pójścia drogą duchowości św. Benedykta. Ze spokojnym sumieniem można to czynić i poza tą specyficzną wspólnotą.

Wspólnotowa modlitwa psalmami uczy oddawania chwały Bogu w każdym czasie i w każdych okolicznościach. Pokój w nas nie zamieszka, jeśli będę się gniewał na zły czas, posuchę, roztargnienia i małą efektywność w jakiejkolwiek sferze. Każdy czas jest dobry i jest szansą; nawet w najgorszych ciemnościach mogę ujrzeć promień Boskiego światła, o ile tylko zajmę się chwałą Boga, rezygnując z mojej chwały.

Ta jednak jest tak mocno zrośnięta z nami, że nikt sam z siebie nie jest w stanie się jej pozbyć. Ta chwała musi być nam odebrana. Oczyszczenie serca odbywa się przez upokorzenia, które nas spotykają z różnych stron.

W tej perspektywie posłuszeństwo jawi się nie tylko jako zbawienne doświadczenie mojej często zrewoltowanej woli, ale jako zgoda na przyjęcie pomocy w trudnym dla mnie czasie. Posłuszeństwo na przykład wyrywa mnie z bezczynności, pesymizmu i aury fatalizmu, którą mogą wygenerować upokorzenia. Dodaje mi wiary we własne siły, jest zachętą do zrobienia decydującego kroku ku światłu przebaczenia, które oświetli kryjącą się w mroku zwątpienia moc. W Regule św. Benedykta bracia mają być posłuszni nie tylko opatowi, ale również jedni drugim, co oznacza, że niezwykle edukacyjne jest włączenie się w rytm wspólnoty i zachowanie jej praw nawet wtedy, gdy kusi nas separacja od innych „dla większego spokoju”.

Pokój nie tylko należy zdobyć, przyjąć z wdzięcznością, ale również zachować. Chrystus Pasterz razem z nami będzie się o to troszczył. Pokój może być utracony przez grzech i zaniedbanie. Chrystus Pasterz nie tylko wyrusza na poszukiwanie zagubionej owcy, pozostawiając dziewięćdziesiąt dziewięć innych, ale również z całą mocą takiemu oddaleniu usiłuje zapobiec. Ochrona wspólnoty jest głównym zadaniem pasterza. Pozwolę sobie wypisać z Reguły św. Benedykta znów trzy wskazania, które umożliwiają członkom wspólnoty trwanie w wierności i nieprzerażanie się napastującymi ich pokusami. Znajdują się one w 4. rozdziale Reguły zatytułowanym „Jakie są narzędzia dobrych uczynków”: „Uważać za rzecz pewną, że Bóg patrzy na nas na każdym miejscu” (4,49); „Złe myśli przychodzące do serca natychmiast rozbijać o Chrystusa i wyjawiać je ojcu duchowemu” (4,50); „Nigdy nie tracić ufności w miłosierdzie Boże” (4,74). Świadomość przemieniającej obecności Boga, czuwające i szczere serce oraz dziecięca ufność służą utrzymaniu pokoju w sercu każdego, a także i między braćmi i siostrami ze wspólnoty.

Nie należy jednak zapominać, że prawdziwym Źródłem i Sprawcą pokoju jest sam Duch Święty. W każdym czasie i przy każdej okazji należy prosić o Jego przyjście, bo to On jest jedyną obietnicą naszego powołania. Jezus, zanim jeszcze usłyszy naszą odpowiedź, zanim przeprowadzi nas przez próbę i doświadczy nasze pragnienie pójścia za Nim – dodaje nam odwagi, zapowiadając „pomoc z góry, dar Ducha Świętego”, który „przypomni i pouczy”. To właśnie On doprowadzi nas do zażyłości z Jezusem Chrystusem.

W rozmowie z Samarytanką przy studni (J 4,7–25) Jezus wypowiada słowa o Wodzie Żywej. Używając tego obrazu, mówi o Duchu miłości, Duchu ożywicielu. Inny biblijny obraz przedstawia Ducha Świętego jako ogień. To tylko pozorne przeciwieństwo: Duch bowiem jest ogniem, który roznieca nasze pragnienie Boga. Szkoła wielkich mistyków cysterskich zbudowana jest na tej pozornej opozycji: kto raz napije się wody Ducha Świętego Ognia, będzie jej pragnął jak najdoskonalszego napoju. W szkole św. Benedykta, idąc śladami Chrystusa Mistrza i Pasterza, uczymy się pragnąć tej samej miłości, którą kochał On w całej prawdzie, którą rozdawał, dobrze czyniąc, którą wyzwalał z niewoli grzechu, którą przygarniał napiętnowanych przez społeczność. Bóg, widząc nasze pragnienie, napełni nas Wodą Żywą, a właściwie odsłoni w nas to źródło, które bije w nas od chwili chrztu świętego: źródło swojego Ducha, które nigdy nie przestanie bić, które się nie wyczerpie, które będzie dostarczać nam sił do wypełnienia sprawiedliwości, utrzymania pokoju, ocalenia godności synów Boga. Duch Święty obecny w nas będzie nas przynaglał do oddania wszystkich sił Bożemu królestwu. W ciszy modlitwy usłyszymy Jego błagania złączone z naszą modlitwą. Nie możemy być obojętni na Jego prośby.

Obietnica Boża ściśle związana z naszym powołaniem jest więc dynamiczna i wymaga troski, odpowiedzi, współdziałania. Zarazem jest gwarantem naszego udanego, czyli świętego, życia. Duch Święty powtarza codziennie w naszych sercach apel, który streszcza nasze powołanie: „Będziesz miłował”. Zostaw to, co było za tobą, bo miłość ma być zawsze większa – tak wielka, że pewnego dnia otaczający cię ludzie zobaczą w tobie zwycięstwo Boga zapisane w twarzy Chrystusa. Twojej twarzy.

1 2  następna



 
Zobacz także
Ks Joachim Waloszek
W seminarium przeżyłem już prawie połowę mojego życia – sześć lat w roli kleryka i ponad 20 w roli wychowawcy na różnych szczeblach odpowiedzialności (prefekt, wicerektor, rektor). W tym czasie przez mury seminaryjnego domu przewinęło się kilkunastu formatorów i wiele pokoleń kleryckich. Nieraz więc mogłem usłyszeć z ust współbraci zaprawione szczyptą ironii pytanie: „Jak możesz tak długo tam wytrzymać?”. Czasem sam się sobie dziwię. Jak mogłem „zadomowić się” przez tyle lat w miejscu, gdzie nie obchodzi się najpiękniejszych świąt roku kościelnego, gdzie od lat obowiązuje ten sam regulamin i podobna kuchnia...
 
Ks. Andrzej Czaja
„Jestem przekonany - napisał Jan Paweł II w swoim testamencie - że długo jeszcze dane będzie nowym pokoleniom czerpać z tych bogactw, jakimi Sobór XX wieku nas obdarował. Jako Biskup, który uczestniczył w soborowym wydarzeniu od pierwszego do ostatniego dnia, pragnę powierzyć to wielkie dziedzictwo wszystkim, którzy do jego realizacji są i będą w przyszłości powołani”. Jak rozumieć te słowa?...
 
Jolanta Czapnik
Na kogo zstępuje Duch Święty? Święty Bonawentura odpowiedział na to pytanie bardzo konkretnie: "Przychodzi tam, gdzie jest kochany, gdzie jest zapraszany, gdzie jest oczekiwany". Abyśmy mogli przeżyć doświadczenie Pięćdziesiątnicy, potrzebujemy z natarczywością prosić Ojca o Ducha Świętego w imię Jezusa...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS