logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Michał Zioło OCSO
Obietnica otwartości
Wydawnictwo W Drodze
 


Wydawca: W drodze
Rok wydania: 2005
Wydanie: I
ISBN: 83-7033-564-0
Format: 123 x 195
Stron: 300
Rodzaj okładki: miękka 
Kup tą książkę

 

 
** Ciemność to znak ufności **

Księga proroka Jonasza udziela nam bardzo poważnej lekcji, ofiarując system prawidłowych zachowań w przyjacielskim dialogu z Bogiem. Wskazówka pierwsza: nigdy nie uciekać przed trudnym wezwaniem, wyborem, kontaktem. Wysoko postawiona poprzeczka moralna, duchowa – w pierwszym momencie sprowadzająca na nas smutek, strach, zniechęcenie czy nawet złość – jest już znakiem Bożych zamiarów wobec mnie.

Święty Benedykt w swojej Regule skłania braci do przyjmowania zadań nawet po ludzku „niemożliwych do spełnienia”. W życiu społecznym, wspólnotowym, rodzinnym można oczywiście używać półśrodków uśmierzających chwilowo ból np. wspólnego bycia: nasza nieobecność, zapracowanie, szukanie osób subtelniejszych duchowo niż mój współmałżonek, przełożony, szukanie wspólnot bardziej intelektualnych czy bardziej rozmodlonych, fałszywe przyjaźnie, spektakularna dymisja, obrażanie się lub przyjęcie postawy nieprzekupnego, świętego, udręczonego, domowego czy środowiskowego proroka, który zrezygnował z dialogu, uważając, że i tak inni wiedzą, co on o tym wszystkim myśli.

Każdy z nas chce, żeby mu się udało, żeby się spełniło i żeby nie bolało, żeby ludzie się nawrócili, żeby sobie pomogli, ba – modlimy się nawet w bardzo ogólnych intencjach. Sęk jednak w tym, że pożera nas strach przed kompromitacją, uciążliwym budowaniem i sklejaniem wspólnoty, zgodą na ponawiany każdego dnia wybór i podejmowaniem zajęć, które są nudne, a które trzeba porządnie wypełnić. Skoro wybrałem inny niż otaczający mnie świat, skoro żyję już poza tym konkretnym czasem, adorując Boga tak bardzo podobnego do mnie – nie mogę bezpiecznie odszyfrować sygnałów miłości napływających do mnie z Bożego serca.

Nie wszystko jest przecież stracone! Wciąż przecież spotykamy na swojej drodze ludzi, którzy nas zawstydzają, ludzi, którzy są cichymi przykładami zaufania Bogu. Ludzi, którzy – choć tacy sami jak my lub może nawet bardziej jeszcze ubodzy – starają się żyć daną im przez Boga chwilą, nie czekając na chwile pełnej jasności, chwile ostatecznego zwycięstwa czy chwile zbierania zasłużonych plonów, czy chwile rzeczywistego i godnego mnie posłannictwa.

Mocno żyje w nas również przekonanie, że odczytanie Bożych pragnień zakłada solidne przygotowanie teologiczne, moralne i duchowe. Niektórzy nawet przechodzą specjalne szkolenia na odwagę, śmiałość głoszenia Ewangelii czy bycie luźnym w kontakcie z niewierzącymi. Nie zaniedbujmy oczywiście sposobności, które mogą nam pomóc w życiu wiary, ale nie ulegajmy złudzeniu, że bycie wiecznym studentem Pana Boga zwolni nas z trudnych wyborów, a prowadzący sesje, kursy, szkoły dostarczą nam niezawodnych metod zmniejszających ryzyko i ból wyjścia z miłością ku drugiemu człowiekowi. To, czego mamy się nauczyć i spróbować praktykować już dziś, to nie pełne żalu, pretensji, płaczliwości usprawiedliwienia, że jesteśmy złym, niegodnym, słabo przygotowanym Bożym narzędziem, które więcej w świecie zepsuje, niż naprawi; to nie przerażenie ogromem wezwań i żądań wobec świata, który w złu leży, czy też cynizm postawy czekającej aż zło zmęczy się i wypali samo lub przyjadą inni i zrobią za nas, ale właśnie pierwsze i mocne przyłożenie ręki do pługa. Nasz gest nie będzie Bogu obojętny – w krótkim czasie da nam poznać, że mimo naszych słabości i biedy Jego słowo współdziała z nami, poprzedza nas i dokonuje prawdziwych cudów.

Przemienność światła i ciemności w kontakcie z Bogiem jest czymś głęboko wpisanym w ten dialog. Poczucie Jego obecności i brak tego poczucia są nam wszystkim doskonale znane. Ciemności jednak nie oznaczają, że Bóg jest nieobecny. Ciemności są znakiem Jego ufności pokładanej w nas. To one pozwalają nam całkowicie bezinteresownie złączyć się z Nim. Kiedy ex post dokonujemy relektury tego bolesnego stanu, objawiają się nam owoce tego czasu – są nimi: prostota, która jest umiejętnością sięgania do istoty rzeczy i wyboru spraw pierwszorzędnych w danej chwili, pogodne usposobienie w obcowaniu z samym sobą i innymi, które można nazwać również cierpliwością, przekonanie o potrzebie właśnie takiego stanu w drodze ku Bożej miłości – bo jakże inaczej usunąć z naszego serca butę, złą dumę i samowystarczalność?

Jak przyjąć tę dobrą nowinę, że potrzebujemy pomocy z zewnątrz, z góry i że straszniejsze od Bożej ciemności są przecież ciemności grzechu? Jak inaczej nauczyć się bezinteresownej miłości, cichego trwania przy boku Boga, który przecież posyła nam swojego Ducha w każdym czasie i do każdego miejsca?! Jak inaczej wyzbyć się naszej duchowej zachłanności i postawy, że wszystko mi się należy, łącznie z Bogiem spełniającym skrupulatnie moje dezyderaty i plany? Jak nauczyć się dziękczynienia, które nie będzie tylko zakamuflowanym poklepywaniem Boga po plecach: „Dobrze uczyniłeś, właśnie na coś takiego czekałem, jesteś cudowny, zawsze mogę na Ciebie liczyć”?

Jonasz w brzuchu ryby wyśpiewuje dziękczynienie Panu, w ciemnościach dostrzega nieustającą Bożą wierność. To ona jest rękojmią naszej ufności. Czy nie powtarzamy w akcie ufności: „Ufam Tobie, boś Ty wierny, wszechmocny i miłosierny...”? Właśnie w ciemnościach Bóg zawróci nas w naszą przeszłość i jak nigdy zajaśnieją w niej momenty, kiedy ocalał nas mocnym ramieniem i wyprowadzał z ucisku. Kiedy umieramy, już wtedy szykuje się nasze zmartwychwstanie, zawsze po nocy następuje dzień. Taka jest miłość.

** Moja kultura, obca kultura **

Musimy też wiedzieć, że miłość Boża, miłość objawiająca się w Jego woli ma w sobie smak młodego wina. Kto spróbował wina starego, nie chce oczywiście młodego, bo stare jest lepsze. Stare wino to są obszary oswojone, znajome, bezpieczne. Są nimi: nasza kultura (a w niej np. przyjazne, otwierające na tajemnice symbole, utrwalone piękno i kategorie piękna, z którymi moje wewnętrzne poczucie piękna może się utożsamić), środowisko (ludzie kojarzący mnie z pewnym dorobkiem, żywiący do mnie szacunek), przyjaciele (rozumiemy się bez słów), znajomi (ich umiejętności, społeczna pozycja, wiadomości, które mają, pozwalają uniknąć mi wielu niedogodności), wspólnota (np. bardzo nam odpowiada, że jesteśmy starszymi wspólnoty, jej współzałożycielami, dla których wszystko jest jasne), zajęcie (np. bezpieczne nawracanie już nawróconych) etc., etc.

Jakże często zapominamy, że wezwanie Boga: „Chcę Ciebie!” jest skierowane do wszystkich ludzi, niezależnie od kontynentu i koloru skóry. Nie ma miejsc bardziej i mniej uprzywilejowanych, jeśli chodzi o Jego obecność, miłość i związane z nimi wezwanie do przebaczenia i pojednania. Miłość Boża zaprasza nas do odważnego spotkania z innymi kulturami, przekonaniami i wierzeniami, wielu z nas być może podejmie Boże zaproszenie do porzucenia swojej ojczyzny, by odnaleźć tę nową ziemię z wyboru, nauczyć się nowego postrzegania ludzi, wprowadzić do krwiobiegu walory zapomniane lub porzucone we własnej kulturze, przezwyciężyć ciążącą własną kulturową arogancję i pychę – tak aby w prawdzie zdobyć się na jasną ocenę swojej własnej i obcej kultury, w których być może pozostały jeszcze miejsca do zewangelizowania.

To spotkanie kultur, ludzkiej odmienności zawsze jest owocne, gdyż każe nam porzucić strach, który jest źródłem wojen, wyobrażenia na temat drugiego i poczucie, że Bóg jest tylko dla mnie. Przecięcie się w nas kultur pozwala też uwypuklić te ukryte dotąd walory naszych dziedzictw, które uczynią Ewangelię jeszcze bardziej czytelną i dostępną. To bardzo trudne zadanie stać się „bratem uniwersalnym”, nie bać się wygnania i zanieść jedyne pragnienie Boga „Chcę Ciebie!” aż na krańce świata.

Historia proroka Jonasza zaprasza do dzielenia się otrzymanym od Boga bogactwem. Takie jest pragnienie Jego miłości: dzielić się z innymi nawet naszym ubóstwem, niewystarczającymi środkami i bezbronnością – bo jeśli pozostaniemy tylko dla siebie w złudnym spokoju rozbitego na Taborze namiotu, czeka nas los ziarna, które nie zostało wsiane w ziemię, nie przeszło przez owocny ból obumierania – ostatecznie zostało samo. Spróbujmy pomóc innym odpowiedzieć na jedyne pragnienie Boga: „Chcę Ciebie!”, gdyż inaczej życie naszej wspólnoty, Kościoła może stać się najzwyczajniej jałowe.

1 2  następna



 
Zobacz także
Urszula Pękala
Na tożsamość każdego z nas składają się elementy, o których możemy sami decydować oraz takie, których nie wybieramy. Nie wybieramy w jakich czasach przyjdziemy na świat ani w jakim kraju, nie wybieramy też rodziny. Nie podlegamy jednak w tym względzie absolutnemu determinizmowi. To my decydujemy, co z tym zrobić...
 
Janusz Dobry

Alberto Michelotti i Carlo Grisolia zmarli w odstępie czterdziestu dni latem 1980 r.: pierwszy spadł z alpejskiego lodowca w czterystumetrową przepaść – miał 22 lata; drugi, o dwa lata młodszy, zmarł na raka w szpitalnym łóżku. Należeli do tej same paczki. Jak mówią ich przyjaciela – obaj postanowili umieścić Boga w centrum swojego życia. 25 września 2008 r. rozpoczęto oficjalne starania o wyniesienie ich do chwały ołtarzy. Jest to pierwsza para przyjaciół, których proces beatyfikacyjny trwa w tym samym czasie… 

 
ks. Eligiusz Piotrowski
Za sprawą Wcielenia Trójca immanentna stała się Trójcą historiozbawczą, czyniąc historię świata, wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami, swoją własną historią. Ludzka słabość, niewierność i grzech stały się "sprawą Boga", objawiając Jego nieskończoną solidarność z całą, pogrążoną w ciemnościach, ludzkością. Kościół więc, skoro jest i ma być "ikoną Trójcy", musi naśladować Boga w Jego radykalnej solidarności ze światem. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS