logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
J. McManus CSsR
Odkryj swoją wartość
Wydawnictwo Homo Dei
 


Wydawca: Homo Dei
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-60998-91-5
Format: 148×210
Stron: 150
Rodzaj okładki: miękka 

Kup tą książkę

 

Kim jestem?

Nie jesteśmy istotami ludzkimi o doznaniach duchowych,
lecz istotami duchowymi o doznaniach ludzkich.

Pierre Teilhard de Chardin

Kim jest owo "ja" drogie w oczach Bożych? Kto ma być akceptowany, obdarzony przebaczeniem, kochany w całości? Jaka jest relacja między mną i moim "ja"?
Nauka omawia temat własnego "ja" obszernie i z rozmaitych perspektyw, ale - rzecz ciekawa - nie wypracowano dotąd powszechnie uznanej definicji tego pojęcia. Intuicyjnie wyczuwamy, że używając słów "ja", "mnie", "mną", odnosimy się do swojej najgłębszej istoty. Czym jednak jest owa istota? Co ją kształtuje?

Własne "ja" a psychologia

"Zaczynamy pojmować własne "ja", kiedy dostrzeżemy siebie w czyichś oczach"[1]. Nie przychodzimy na świat z gotowym obrazem własnej osoby. Jak wskazują badania, noworodki mają tak słabe poczucie własnego "ja", że nie uznają siebie za odrębne od otoczenia. Potrzeba czasu, by zrozumieć, że świat istnieje niezależnie od naszej uwagi i nie liczy się z naszymi życzeniami. A jeszcze więcej czasu potrzeba, by zrozumieć, że jest się osobą - zrozumieć, kim się jest.

Narodziny własnego "ja"

Odkrycie, że jesteśmy odrębni od świata fizycznego, to wielkie osiągnięcie, kamień milowy w rozwoju człowieka. Nie wiadomo dokładnie, kiedy zaczynamy się domyślać swojej oddzielnej egzystencji, w każdym razie po dziewięciu miesiącach życia zwykle zyskujemy taką orientację. Powszechne ciążenie i inne prawa natury obowiązują, czy nam się to podoba, czy nie, a otaczający nas ludzie działają według własnej woli, nie pytając nas o zdanie. Uświadamiany to sobie pod koniec pierwszego roku życia, ale nawet w podeszłym wieku zmagamy się z tym irytującym, a niekiedy przerażającym faktem.

Świadomość, że jesteśmy ograniczonymi i niepowtarzalnymi istotami, odrębnymi od zdarzeń i doznań oraz niezdolnymi do ich kontrolowania, wynika nieuchronnie z nawiązywania kontaktów ze światem. Przyroda ma swoje zasady i jest surowym nauczycielem. Nie potrafi my samodzielnie latać ani przechodzić przez ściany, a w swoich kruchych, stanowiących organiczną całość ciałach jesteśmy odseparowani od reszty stworzenia. To niezaprzeczalne aspekty naszej egzystencji i każdy odkrywa je dla siebie. W tym celu jednak nie potrzebujemy rozumieć własnego "ja". Nikt bez pomocy nie unosi się w powietrzu ani nie przenika przez mury. Nie to różnicuje nas jako jednostki - a pojęcie własnego "ja" dotyczy zasadniczo ludzkiej indywidualności.

Co sprawia, że jesteśmy jednostkowi, odrębni i różni od otaczających nas jednostek? Odpowiadając na to pytanie, zaczynamy definiować siebie w stosunku do innych.

Kim jestem? "Jestem mężem Jane, ojcem Johna, dyrektorem miejscowej szkoły": odgrywane przez nas role wskazują, kim jesteśmy w kontekście społecznym. "Jestem wysoki, inteligentny, dowcipny" - nawet tak pozornie indywidualne cechy określamy w odniesieniu do innych ludzi: nie uznamy siebie za wysokich, jeśli nie stwierdzimy, że osoby wokół nas są na ogół niższe; nie uznamy siebie za inteligentnych, jeśli nie porównamy się z jakąś normą inteligencji.

Charles H. Cooley, pionier badań psychologicznych w tej dziedzinie, nazwał pojmowane przez nas "ja" "lustrzanym ja": ponieważ to, kim jesteśmy, wiąże się ściśle z naszymi międzyludzkimi relacjami, staramy się zrozumieć siebie i swoją wartość, badając, jak postrzegają nas inni[2]. Nie mogę być dyrektorem szkoły, jeśli nikt nie akceptuje mnie w tej roli; nie mogę być inteligentny, jeśli otoczenie uważa mnie za głupca. Zaczynamy zatem rozumieć własne "ja", kiedy patrzymy na siebie cudzymi oczami.

Oczywiście, nigdy nie dowiemy się naprawdę, w jaki sposób jesteśmy postrzegani. Nie umiemy czytać w myślach i możemy błędnie interpretować cudze zachowanie i słowa. Opieramy się na własnych teoriach - nie formujemy obiektywnych poglądów, ale przypuszczenia. Wyobrażamy też sobie, jak postrzegaliby nas i oceniali inni, gdyby dobrze nas znali. I bez względu na to, czy znają nas dobrze czy nie, reagujemy zależnie od ich domniemanych reakcji: jesteśmy dumni, jeśli wyobrażamy sobie ich aprobatę, a wstydzimy się, jeśli wyobrażamy sobie ich krytyczne podejście.

Owo poczucie własnego "ja" obejmuje wszelkie nasze odpowiedzi na pytanie "Kim jestem?" - cechy fizyczne i psychiczne, odgrywane przez nas role, wady i zalety[3]. Ma dwa główne składniki: opis własnego "ja", tworzący naszą tożsamość, oraz dokonywaną przez nas ocenę tej tożsamości, czyli nasze poczucie własnej wartości[4]. Obydwa elementy tworzą się za pośrednictwem innych ludzi.

Przypisy:

[1] Chciałbym podkreślić znaczny udział dr Stephanie Thornton w opracowywaniu psychologicznych zagadnień przedstawionych w tym rozdziale. Cytat pochodzi z: Ch.H. Cooley, Human Nature and the Social Order, New York: Scribner's 1902.
[2] Tamże.
[3] N. Branden, How to Raise Your Self-Esteem, New York: Bantam Books 1987.
 

Kup tą książkę


Zobacz także
Irena Świerdzewska

Możemy mówić o pewnych poziomach modlitwy różańcowej. Trzeba umieć w tej modlitwie łączyć umysł i serce, czyli uczucia z zaangażowaniem umysłu, który rozważa daną tajemnicę. Wchodząc głębiej w tę modlitwę, doświadczamy także zjednoczenia z Matką Bożą. Kiedy refleksyjnie czy kontemplacyjnie rozważamy tajemnice różańcowe, zyskujemy łaskę mistycznego zjednoczenia z osobami, do których kierujemy słowa modlitwy.

 

Modląc się, mam uzgadniać moją wolę ze zbawczą wolą Boga – mówi abp Wacław Depo, metropolita częstochowski, w rozmowie z Ireną Świerdzewską.

 
Krzysztof Dyrek SJ

Trudno jest pracować nad czymś, czego nie znamy i nie widzimy. Trudno jest zrozumieć i zmienić coś, czego nie jesteśmy świadomi. Łaska Boża nie uczyni za nas tego, co możemy sami lub przy pomocy innych uczynić. Jezus nie wejdzie tam, gdzie Go nie wprowadzimy lub nie zaprosimy. Nie zaprosimy Go tam, gdzie sami nie jesteśmy obecni. Nie otworzymy się przed Nim w pełni, jeśli nie będziemy zdolni uczynić tego wobec osoby, która nam towarzyszy w drodze do Jezusa.

 
ks. Edward Staniek
Judasz siedział w wieczerniku, w zasięgu ręki Jezusa. Byli bardzo blisko. Malarze często malują go na końcu stołu. A on siedział bliżej niż Piotr. Jezus włożył mu do ust kawałek chleba zanurzonego w sosie, był to znak dla Piotra i Jana. Ważne jest stwierdzenie św. Jana – „po spożyciu tego chleba, podanego przez samego Jezusa, wszedł w niego szatan” (J 13, 27).  
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS