logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Aneta Pisarczyk
Odnaleźć utraconą obecność
wstań
 


Każdy człowiek w pewnym momencie swojego życia dotyka tzw. sytuacji granicznych. Są to trudne i bolesne doświadczenia. Wywołują w nas egzystencjalny lęk, wiążąc się ściśle z poczuciem straty czegoś niezwykle ważnego. Z całych sił pragniemy się przed nimi ustrzec. Nie jest to jednak możliwe. Doświadczenie sytuacji granicznej burzy stabilność dnia codziennego, dzieląc życie na dwie części – na to, które było przed, i na to, które będzie po zaistnieniu danego wydarzenia. Jednym z trudniejszych momentów życia jest śmierć ukochanej osoby.

Spragnieni obecności
 
Ludzkie serce nie potrafi poradzić sobie z doświadczeniem śmierci. Wykracza ona bowiem poza to, co poznane i oswojone. Śmierć jest tajemnicą. Niesie ze sobą głębokie zranienie. Jakże często trudno doszukać się w niej nadziei. Trudno spojrzeć poza śmierć i uwierzyć w wypływające z niej życie. Nie ułatwiają tego towarzyszące osobom w żałobie poczucie narastającego braku, pustki i bycia porzuconym.
 
Serce potrzebuje być w relacji, doświadczać obecności, dzielić z bliskimi codzienność. Każdy z nas jest stworzony do trwania w relacji. Budowanie więzi z innymi osobami wiąże się z dawaniem siebie i przyjmowaniem daru drugiej osoby. Pragnienie obecności oraz bliskości realizuje się w znacznej mierze dzięki ciału. Mimika twarzy, proste gesty, słowa pełne emocji czy przemyśleń – poprzez ciało komunikujemy miłość, dzięki ciału także ją odbieramy. Dar obecności realizuje się w konkrecie dnia codziennego. Wraz ze śmiercią ten konkret zostaje nam jednak zabrany. Śmierć odbiera nam możliwość odczuwania bliskości drugiej osoby przez ciało, pozostawiając nas z doświadczaniem egzystencjalnego bólu. Z głębi cierpiącego serca wyrywa się jednak żarliwa prośba o obecność. Serce domaga się, by stworzona więź trwała. Na szczęście śmierć nie kończy relacji. Zmienia jednak sposób jej doświadczania.
 
Sytuacja graniczna może prowadzić nas w kierunku wzrastającej rozpaczy albo wprost przeciwnie – w stronę umacniającej się nadziei. Kluczem jest przeżywanie poczucia sensu. Jakże trudno wyjść z rozpaczy tym, którzy nie odnajdują w śmierci choćby najmniejszego znaczenia. Śmierć bliskich nabiera głębokiego sensu tylko wtedy, gdy spojrzymy na nią z perspektywy wiary. Osoby wierzące, które trwają w osobowej więzi z Jezusem Chrystusem, mogą w doświadczanym bólu świadomie oprzeć się na Bogu, który pokonał śmierć. Zakorzenienie w więzi z Bogiem pozwala odnaleźć na nowo poczucie bliskości z tymi, których – jak ufamy – Chrystus ma już przy sobie. Trwając w łączności z Jezusem, możemy uczestniczyć w Jego relacji z naszymi bliskimi, ucząc się na nowo doświadczania ich obecności.
 
Dający sobie czas
 
Przeżycie sytuacji granicznej wiąże się z bólem, utratą i załamaniem. Nie można inaczej. Nie cierpielibyśmy tylko wtedy, gdyby nasze serca nie kochały. Na szczęście ludzkie serce potrafi obdarzać innych głęboką i szczerą miłością. Wraz ze śmiercią bliskiej osoby umiera w nas jakaś cząstka nas samych. Ten czas umierania to czas żałoby. Każde serce inaczej reaguje na przeżywany ból. Ważne, by nie zakopać go głęboko w sobie, lecz z odwagą przeżyć. Tylko przeżyte cierpienie może bowiem stać się nową jakością w nas. Nieprzeżyty ból będzie wciąż domagał się zauważenia.
 
Czas żałoby to czas wypływających łez, poczucia straty i beznadziei. To czas zaprzeczania temu, co się stało, obwiniania siebie, nieradzenia sobie z najprostszymi wymaganiami dnia codziennego. Towarzyszy mu poczucie nierealności śmierci i częste wrażenie, że ukochana osoba tylko na chwilę wyszła z domu. Przedmioty, których używała, przywodzą na myśl codzienne wspólnie wykonywane zadania i pełne miłości rozmowy. Z drugiej strony powstaje w nas ogromne poczucie winy, gdy przywołujemy w pamięci sytuacje konfliktowe, raniące słowa i gesty. Wyrzucamy sobie zbyt mało czułości, zbytni egoizm i stracony czas, który mogliśmy poświęcić bliskiej osobie. Nieraz pojawia się myśl, że tyle jeszcze rzeczy chcielibyśmy powiedzieć, za tyle podziękować i przeprosić.
 
Przeżyć ból, nie zakopywać go. Przyjąć wsparcie i towarzyszenie innych. Poszukiwać ciszy. Trwać na modlitwie. Przebaczyć samemu sobie niedociągnięcia przeszłości. Uznać w prawdzie własną słabość i jednocześnie poczuć wdzięczność do samego siebie za bogactwo miłości okazane drugiej osobie, otwarcie serca i trwanie w relacji.
 
Porzucający samotność
 
Kiedy największy ból minie, a najbardziej gorzkie łzy przestaną płynąć, pozostaje zmierzyć się z jeszcze jedną trudnością, która kryje się pod słowem „samotność”. Poczucie osamotnienia po śmierci bliskich dla wielu staje się stałym towarzyszem kolejnych dni. Ludzkie serce tęskni bowiem za dawną obecnością, wspólnym podejmowaniem decyzji, przeżywaną razem radością i pocieszaniem się w smutkach. Ukochanej osoby nikt nie jest w stanie zastąpić. Jednak ta prawda nie powinna być wymówką dla podejmowania trudu otwierania serca na nowe relacje. Serce nie jest bowiem stworzone do samotności. Trzeba otwartych oczu, by w najbliższym otoczeniu spostrzec tych, którzy potrzebują naszego zainteresowania i okazania bliskości, a od których i my moglibyśmy ową bliskość otrzymać. Mogą to być osoby z rodziny, sąsiedztwa, parafii. Mogą to być dawno zapomniani przyjaciele, rodzeństwo, wnuki. Dla kogo twoje serce podejmie ryzyko otwarcia się?
 
 
Aneta Pisarczyk 
 
Zobacz także
ks. Tadeusz Miłek
Starość według Pisma Świętego to dar Boży i błogosławieństwo, okres, w którym powinniśmy cieszyć się owocami naszej pracy i czerpać radość z kontaktów z bliskimi. Rzeczywistość jednak daleka jest od biblijnej i poetyckiej wizji złotej jesieni ludzkiego życia. Zmiany cywilizacyjne, ekonomiczne, społeczno-ustrojowe ostatnich kilkunastu lat w Polsce jakby usunęły w cień problemy dotyczące ludzi starych. Starość to często bieda i choroby. To samotność i cierpienie ukryte za zamkniętymi drzwiami domów. Starość jest nieestetyczna i niemedialna...
 
ks. Krzysztof Napora SCJ

W jakiej formie dociera dziś do nas słowo Boże? Jaką przyjmuje postać? Jakie skojarzenie, jaki obraz wywołuje we mnie wyrażenie „słowo Boże”? Wydaje mi się, że najczęściej jest to obraz księgi. Biblia: tak różnego formatu – od małych po bardzo obszerne, często bogato zdobiona, okryta wyjątkową okładką, księga słowa Bożego. To utożsamienie Słowa i księgi bywa wzmocnione przez gest, który wkrada się (niestety!) niekiedy do liturgii, kiedy po skończonej lekturze Słowa lektor lub kapłan podnosi księgę i ukazując ją, mówi: „Oto słowo Boże”, lub „Oto słowo Pańskie”. 

 
Małgorzata Janiec
Dla ludzi to najczęściej stara panna, lub singielka – z wyboru lub musu. Ale Bóg zawsze widzi i wie więcej niż człowiek. Dziewica konsekrowana jest zaślubiona właśnie Jemu. Z poświęcenia się Bogu na wyłączność czerpie łaskę, siłę i chęć, by z taką decyzją pozostawać w świecie i „od środka” sączyć w niego miłość swojego Oblubieńca.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS