Fenomen życia monastycznego, czyli życia na osobności, poświęconego wyłącznie Bogu poprzez modlitwę, ascezę i pracę wykonywaną w milczeniu, ma swoje korzenie w nauce Chrystusa i apostołów. Osoby, które podjęły taki rodzaj życia, nazywamy eremitami (pustelnikami) [1]. Owych pustelników nazywano również anachoretami, czyli ludźmi „żyjącymi na osobności”. Bardziej powszechnym słowem na określenie osób żyjących w oddaleniu od świata jest słowo „mnich” [2]. O ile eremici na zawsze pozostaną już pustelnikami, o tyle mnisi zaczęli żyć wspólnie w jakimś odsunięciu się od świata i całkowitym oddaniu się Bogu.
Wyrzeczenie się świata, aby żyć wyłącznie dla Boga, było inspirowane słowami Chrystusa: „Są tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebie - skiego sami zostali bezżenni” (Mt 19,12). „Przy zmartwychwstaniu nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie w niebie” (Mt 22,30). Takie życie było radykalną odpowiedzią na wezwanie Chrystusa: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48).
Również św. Paweł pisał w 1 Liście do Koryntian (7, 32-33), że tylko ludzie wybierający bezżenność mogą się w pełni i bez rozproszeń skupiać na Panu, co uniemożliwia życie w małżeństwie.
U podstaw takiego myślenia tkwiła idea „poślubienia Pana”, która wykluczała związek małżeński. Pragnienie całkowitego skupienia się na Panu wiązało się z wiarą, że Chrystus umożliwia nam wieść takie życie, które było udziałem pierwszych ludzi – Adama i Ewy w raju. Nieraz wiązało się to z różnymi dziwacznymi dla nas praktykami. Niektórzy asceci rezygnowali z pożywienia niebędącego w pełni darem natury, a więc gotowanego lub pochodzącego z uprawy roli. Inni jedli trawę jak zwierzęta. Jeszcze inni posuwali się znacznie dalej – mieli być podtrzymywani przy życiu, tak jak Eliasz, przez usługujących im aniołów. Z tego samego powodu niektórzy asceci uważali za niewłaś ciwe wykonywanie jakiejkolwiek pracy, ponieważ praca stanowiła część kondycji człowieka po grzechu pierworodnym. Cel ascetów był jeden – podejmowanie wyłącznie praktyki ciągłej modlitwy [3].
Doskonałość chrześcijańska dla ascetów wczesnochrześcijańskich polegała na dosłownym naśladowaniu Chrystusa i Jego słów, który nakazuje swoim uczniom porzucenie ojca i matki, sprzedanie całego swojego mienia i rozdanie zdobytyc środków ubogim, i bezgraniczne, niepodzielne oddanie się Jemu. Chrystus sam dał ludziom przykład modlitwy, życia w bezżennej czystości, ubóstwie i wyrzeczeniu się posiadania wszelkich dóbr materialnych, a także cierpienia aż do śmierci dla zbawienia wszystkich. Modlitwa była nieodzownym elementem życia Chrystusa. Wypełniała cały Jego wolny czas. Po znojnym dniu głoszenia Ewangelii oddalał się w ustronne miejsce, aby w samotności spędzać noc na modlitwie. Jezus znacznie różnił się od Jana Chrzciciela. Nie praktykował surowości swego poprzednika. Nie oznacza to jednak, że Jego życie było wygodne, łatwe i przyjemne... Jego wielkim umartwieniem było ciągłe przeby - wanie z niezliczonymi tłumami ludzi spoconych, cuchnących, żywiołowych, raz kochających Go, a drugi raz nienawidzących. Można więc śmiało powiedzieć, że całe życie Jezusa było jedną wielką ascezą. Do rozpoczęcia publicznej działalności przygotowywał się przez czterdziestodniowy pobyt na pustyni, gdzie pościł, milczał i poddał się trzykrotnej pokusie szatana. Mówił do swoich uczniów: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” (Łk 9,58). I takie miało być życie Jego naśladowców.
Za jednego z pierwszych pustelników uchodzi św. Antoni, który urodził się w Egipcie w połowie III wieku w zamożnej i bogobojnej rodzinie. Po kilkuletnim okresie spędzonym w roli ucznia u jednego z ascetów, który żył w chatce w pobliżu wsi, postanowił odejść od ludzi i żyć samotnie, na bezludziu. Antoni swoje powołanie zawdzięczał głębokiemu przeżyciu słów Jezusa: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie” (Mt 19,21). Zrozumiał, że aby zdobyć ów niebieski skarb, musi całkowicie wyzbyć się dóbr ziemskich. Sprzedał więc wszystko, co posiadał, i udał się na pustynię, w góry, zamieszkał w jaskini i tam modlił się i pracował w pełnej samotności. Tak naprawdę, to już nigdy nie wrócił do świata, ale jak to zazwyczaj bywa, świat zaczął przychodzić do niego. Antoni zyskał wielką mądrość. Modlił się nieustannie, walczył z demonami, szukał Boga we wszystkim. Był też niezwykle surowy w ascezie, ale, co trzeba podkreślić, tylko dla siebie, bo dla innych miał zawsze schowaną kromkę chleba i dobre słowo [4].
Innym znanym z imienia egipskim pustelnikiem z III wieku był Paweł z Teb. Zamieszkał na pustyni w opuszczonej jaskini. W zupełnej izolacji od świata wzrastała jego zażyłość z Bogiem. Paweł mimo wątłego zdrowia prowadził życie niezwykle surowe, pełne pokuty i wyrzeczenia. W nocy za przykrycie służyły mu liście palmy, wodę pił prosto ze źródła, a za całe pożywienie służyły mu daktyle oraz połówka chleba, którą – podobno – przynosił mu w dziobie kruk, jak w biblijnej opowieści o Eliaszu. Sam św. Hieronim zaświadczył,że Paweł z Teb wiódł życie właściwe mieszkań com raju, do którego z pewnością został zabrany, przeżywszy lat 113 [5].
Licznych naśladowców św. Antoniego i Pawła z Teb, którzy udali się na pustynię, obowiązywała praca ręczna na własne utrzymanie, ale także nieustanna modlitwa, którą osiągano przez łączenie modlitwy z pracą. Poza godzinami psalmodii i czytania pustelnik pracował przez cały dzień, powtarzając jednocześnie jakiś wybrany werset lub krótką modlitwę. Noc przeznaczano na krótki spoczynek i modlitewne czuwanie. Wolno było w potrzebie, na przykład dla zasięgnięcia rady lub pouczenia, odwiedzać innych pustelników w okolicy, a wobec odwiedzających obowiązywała gościnność. Miarę posiłku ustalano indywidualnie, stosując złotą zasadę, która pozwalała uniknąć skrajności: posiłek codziennie (tylko jeden), ale do sytości. Niektórym, jadającym tylko co kilka dni, to już wydawało się za dużo... [6]
Pierwszym, który doszedł do wniosku, że życie w pojedynkę jest nie tylko trudne, ale i niebezpieczne, był Pachomiusz, który urodził się w egipskiej rodzinie pogańskiej około roku 287. Poznawszy dobrze trudności i niedoskonałości życia pustelniczego, około roku 320 zakłada pustelnię, w której mnisi mogą prowadzić życie wspólne. Tak powstał pierwszy prawdziwy klasztor w historii monastycyzmu. Niebawem liczba kandydatów do życia mniszego okazała się tak wielka, że Pachomiusz był zmuszony zakładać kolejne klasztory. W miarę rozwoju wspólnot pachomiańskich konieczne stało się uregulowanie i ujednolicenie sposobu ich życia przez nadanie reguł. Tak stopniowo powstała Reguła Pachomiusza, która cechuje się niezwykłym realizmem. Mnisi pachomiańscy żyli wspólnie, z dala od ludzkich osiedli. Według legendy Regułę św. Pachomiusza przyniósł sam anioł z nieba. Kiedy Pachomiusz rozmawiał z aniołem objawiającym mu regułę mniszą,postawił mu zarzut, że jest w niej za mało modlitwy. Wówczas anioł odpowiedział, że tak postanowił, aby i słabi podołali w wykonywaniu przepisów i nie wpadli w zniechęcenie. Doskonali z kolei nie potrzebują szczegółowych przepisów, bo przebywając w swych celach, całe życie oddają się kontemplacji Boga. I konkludując, stwierdził, że mnich nie zawsze potrzebuje surowej reguły, za to gorliwości w poszukiwaniu Boga zabraknąć mu nigdy nie powinno. Dlatego w przeciwieństwie do wielkiej surowości pustelników żyjących w duchu św. Antoniego i Pawła z Teb Reguła Pachomiusza charakteryzuje się umiarem, łagodnością i niechęcią do przesady, jest więc możliwa do udźwignięcia przez zwykłego śmiertelnika. Według Reguły można się było ogrzać przy ogniu, zmiękczyć oliwą ręce stwardniałe od pracy, nie pójść nawet na wspólną modlitwę, jeśli zbytnio doskwierała spiekota dnia. Reguła również nie nakazywała surowych postów ani bardzo długich modłów. Podawała ogólne normy, ale każdy mógł wybrać sobie na tyle surową drogę, na ile uważał to za stosowne [7].
Wizerunek świętego mnicha egipskiego dobrze oddaje opis kuszenia przez demony do próżnej chwały u Ewagriusza z Pontu. Mnisi egipscy doszli do przekonania, że nie tylko wyrzeczenia, ale także służba drugim może być pokusą. Dlatego mówili, że niewielki pożytek ma ten, co cudzy dom buduje, a własny burzy. Z tego powodu w monastycyzmie egipskim wielki nacisk kładło się na cnotę pokory. Jak pisze Ewagriusz, „ascetyzm z pokorą to rzecz cenna, lecz ascetyzm bez pokory jest wielce niebezpieczny”. A inny mnich dodał: „Raczej wolę ulec, będąc pokornym, niż będąc pysznym zwyciężać” [8].
Jednak rzeczą najważniejszą dla mnichów egipskich było poznanie siebie. Aż do znudzenia powtarzali, że trzeba zwracać pilną uwagę na własne wnętrze i dlatego podkreślali cnotę rozwagi. Oznaczała ona dla nich zdolność do właściwego rozpoznawania tego, co się dzieje w ich życiu w danej chwili. Kładąc nacisk na cnotę rozwagi, mniej rygorystycznie podchodzili do spraw moralności. Mniej ważne było dla nich, aby ludzie zachowywali się zgodnie z przyjętymi regułami, ważniejsze było to, by umieli rozpoznawać, jaka jest ich prawdziwa sytuacja egzystencjalna. To pozwala wyzwolić się im z wypaczającej ich widzenie perspektywy, leżącej u podłoża wszystkich naszych grzechów. Nie chodzi tutaj o jakiś pojedynczy czy też powtarzający się grzech, ale o postawę beztroski, która przejawia się w tym, że nie chcemy szczerze i bez oszukiwania się przyjrzeć własnemu postępowaniu. Dlatego, jak powiedział jeden z mnichów, „początkiem każdego zła jest brak skupienia” [9].
Ojcowie pustyni twardo chodzili po ziemi i zupełnie obca im była duchowość bujająca w obłokach i niebiorąca pod uwagę, kim jest człowiek. Takie realistyczne podejście możemy spotkać w licznych apoftegmatach. „Jeśli zobaczysz młodzieńca, który dzięki własnej woli chce wejść do nieba, chwyć go za nogę i ściągnij na ziemię”. Decyzja pójścia do nieba, bo właśnie przyszła na to ochota, nie jest właściwym sposobem postępowania. Bez solidnego fundamentu w postaci trzeźwego podejścia do natury ludzkiej wszelkie duchowe loty prowadzą do samooszukiwania się [10].
Ojcowie pustyni nie ignorowali nakazu miłości braterskiej. Antoni Pustelnik nauczał, że od bliźniego zależą nasze życie i śmierć. „Bo jeżeli pozyskaliśmy brata, Boga pozyskaliśmy, ale jeżeli zgorszyliśmy brata, zgrzeszyliśmy przeciw Chrystusowi”. Braterska miłość wyrażała się za pomocą prostych gestów, a nie przez planowe, zorganizowane działania, by pomóc bliźniemu. Do dobrych zwyczajów na pustyni należało przygotowanie jedzenia dla gości i spożycie posiłku razem z nimi. Było to bardziej cenione niż post. Najważniejszą formą okazywania braterskiej miłości było powstrzymywanie się od ingerowania w cu dze życie, a zwłaszcza powstrzymywanie się od wydawania krytycznych ocen ich słów i czynów. To wyrozumiałość mnicha ma nawracać ludzi do Chrystusa. Kiedy pewnego mnicha wypędzono z Kościoła, ponieważ zdarzyło mu się zgrzeszyć, abba Besarion wstał i wyszedł razem z nim, mówiąc: „Ja także jestem grzeszny”. Zadaniem mnicha jest więc „płakać nad własnymi grzechami, a nie osądzać innych”. Mnich powinien odznaczać się również wyrozumiałością, a nie zbytnią surowością, widząc ludzką słabość. Pewnego razu rozgorzał spór między mnichami o to, co należy zrobić, gdy ktoś zaśnie podczas modlitwy. Proponowano różne rygorystyczne rozwiązania, lecz abba Pojmen powiedział: „Co do mnie, to gdy widzę, że brat zasypia opieram jego głowę o swoje kolana, żeby odpoczął”. Tak więc dla wzajemnych braterskich relacji więcej pożytku przynosi wyrozumiałość niż zbytnia surowość. Dlatego tradycja egipska była przeciwna temu, by mnisi pouczali siebie nawzajem. Wyraża się to w następujących stwierdzeniach: „Jeśli ktoś pyta ciebie, co oznacza ten czy tamten werset pisma, właściwa odpowiedź brzmi: «Nie wiem». Jeśli ktoś mówi coś, z czym się nie zgadzasz, nie powinieneś się z nim sprzeczać, lecz powiedzieć po prostu: «Ty wiesz najlepiej»”.
Pozornie by się mogło wydawać, że celem życia mnichów na pustyni były surowe praktyki ascetyczne oraz walka z demonami. Umartwienia nie są środkiem prowadzącym do tego, aby stać się nadczłowiekiem, nie są też celem samym w sobie. Są one podporządkowane bardziej fundamentalnym wartościom, takim jak pokora i braterska miłość. Kiedy abba Hilarion powiedział, że odkąd przyjął habit, nie jadł mięsa, św. Epifaniusz mu odpowiedział, że on, odkąd przyjął habit, nie pozwolił nikomu zasnąć z żalem w sercu do niego ani też sam nie zasnął, mając żal do kogoś. Hilarion, gdy to usłyszał, przyznał, że ten sposób życia jest daleko lepszy od tego, który sam wybrał.
Walka z demonami jest okrutnym doświadczeniem. Jednak spektakularne egzorcyzmy, podobnie jak epatowanie cudami, stanowią okazję do próżnej chwały. Należy skupić się przede wszystkim na nieładzie panującym w naszych duszach. Tam spotykamy demony. Mierząc się z naszymi pokusami, tym samym z nimi walczymy.
Monastycyzm egipski miał wyraźne nastawienie antymistyczne. Mnisi egipscy zdecydowanie opowiadali się przeciw naiwnemu dążeniu do nadprzyrodzoności. Nie zachęcali do zbyt wygórowanych aspiracji, ale do tego, byśmy zeszli na ziemię. „Jeśli masz serce – powiedział abba Pambo – możesz być zbawiony”. I o to w życiu chodzi. Nie jest najważniejsze, co robimy. Liczy się to, aby w naszych działaniach uobecniał się prawdziwy człowiek. I takiemu człowiekowi, z krwi i kości, zostało ofiarowane zbawienie [11].
Bogdan Cwynar SDS
SALWATOR 4/2023
___________________
Przypisy:
[1] Słowo „pustelnik” pochodzi od greckiego wyrazu eremos, co znaczy „pustynia”.
[2] Słowo „mnich” pochodzi od greckiego i łacińskiego przymiotnika monos, co oznacza: „sam”, „samotny”, „pojedynczy”.
[3] Zob. S. Tugwell OP, Drogi niedoskonałości, Poznań 2006, s. 22.
[4] Zob. R. Zarzeczny SJ, Historia Kościoła w Egipcie, Kraków 2013, s. 11.
[5] Tamże, s. 17.
[6] Zob. M. Borkowska OSB, Białe i bure. Historia życia monastycznego w dużym skrócie, Kraków 2005, s. 21.
[7] Zob. R. Zarzeczny, dz. cyt., s. 21n.
[8] Zob. S. Tugwell, dz. cyt., s. 24.
[9] Por. tamże, s. 25.
[10] Por. tamże.
[11] Zob. tamże, s. 27-31.
Jak konkretnie wyglądała modlitwa Ojców Pustyni? Była oczywiście zróżnicowana. Trochę zależało od indywidualnych zdolności. Czytamy o takim nowicjuszu, którego nauczono psalmu pierwszego; był oczywiście analfabetą jak bardzo wielu, więc uczył się wszystkiego na pamięć i kiedy się tego pierwszego psalmu nauczył, to powiedział: Dosyć! To mi na razie wystarczy. Po czym odmawiał ten psalm przez cały rok, zastanawiając się nad jego treścią, a po roku przyszedł po następny. Nie wiadomo, ile ich zdążył poznać przez całe życie. Normalnie jednak uczono się na pamięć całego psałterza, odmawiając część w stałych godzinach modlitwy, a resztę przy pracy.
___________________