logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Piotr Gąsior, Justyna Sowa
Opłatkowe myśli
Przewodnik Katolicki
 
fot. Roovuu | Flickr (CC BY-SA 2.0)


Łamanie się opłatkiem – wciąż okazja do wypowiedzenia płynących z serca dobrych życzeń czy już tylko pusty gest?

 

Nikt nie mógł wiedzieć


Zacznę od wspomnienia, które u młodszych czytelników może wzbudzić zdziwienie. Kiedyś tzw. klasowy opłatek szkolny to wcale nie była sprawa oczywista. Pamiętam jak w moim liceum byliśmy chyba jedną z pierwszych klas, które zdobyły się na ten gest za wiedzą wychowawcy. Ale wszystko miało pozostać tajemnicą. Dyrektor? Absolutnie nie mógł się o tym dowiedzieć. Drzwi do pracowni zostały na tę niby „godzinę wychowawczą” zamknięte na klucz. Stroików też nikt nie przyniósł, aby się nie wydało. Jedynie ktoś z bardziej utalentowanych plastycznie narysował kredą na tablicy symbol żłóbka. Dzieło musiało oczywiście zostać zaraz po życzeniach dokładnie zmazane. W takiej więc atmosferze podchodziliśmy do siebie z opłatkiem w ręce. I wszyscy czuliśmy to jako wyjątkowe wydarzenie. Nasze słowa nie były zlepkiem pustych „no to do siego roku” albo „trzymaj się brachu”. Z perspektywy czasu myślę, że tamte życzenia były nad wyraz dojrzałe i na pewno wypływały z serca. A na wychowawcę popatrzyliśmy w tym dniu nie tylko jak na belfra, ale człowieka wierzącego i na dodatek kogoś z charakterem.

Brudny chleb na podłodze


Jako katecheta próbowałem podnieść rangę szkolnych opłatków do czegoś więcej niż tzw. przedświąteczna impreza. Dlatego zanim przeszliśmy do łamania się opłatkiem, najpierw czytaliśmy fragment Pisma Świętego. Czułem jednak, że młodzież ma jakby przesyt tego „świętowania” przed świętami. Najbardziej bolało mnie znajdowanie brudnego chleba na podłodze czy gdzieś pod ławkami. Widziałem, że niektórzy nie spożywają tych wymęczonych rękami dzieci drobin opłatka, bo to – jak dawali do zrozumienia – takie nieestetyczne. Piękny znak religijny i rodzinny uległ dewaluacji. Wigilie klasowe przybrały charakter radosnego poczęstunku ciastkiem i „czerwonym barszczem” w postaci coca-coli. Smutne, prawda?

Opłatek z marketu


Dziś opłatki kupuje się w marketach. No bo przecież to taki miły, polski gest, z którego korzystają nawet niewierzący albo „wierzący inaczej”, którzy nie przychodzą do kościoła przed świętami, więc gdzie mieliby się w nie zaopatrzyć. Dlatego kto wie, czy w obecnej sytuacji w przeciwieństwie do czasów PRL-u odwagą nie byłoby w niektórych firmach, szkołach i klubach zrezygnowanie – po wcześniejszym wyjaśnieniu, dlaczego tak czynimy – z tego jakże głębokiego, lecz już nic niewyrażającego gestu?

Bywa niezręcznie

 

Z drugiej strony w wielu miejscach, m.in. w szkołach lub firmach, daje się zauważyć pewnego rodzaju przesyt takimi uroczystościami. Ludzie zaczynają traktować łamanie się opłatkiem w pracy jako pewnego rodzaju obowiązek, i to nie koniecznie ten przyjemny. Jest to powinność, którą po prostu trzeba jakoś przeżyć. I czasem trudno się takiej postawie dziwić, skoro niektórzy oprócz opłatka w domu, wśród najbliższych, mają jeszcze łamanie w zakładzie pracy, we wspólnocie czy w szkole dziecka z innymi rodzicami i nauczycielami. Takie uroczystości tworzą czasem niezręczne sytuacje.

 

Łamanie opłatkiem to przecież zwyczaj nie tylko ważny, ale także w pewien sposób intymny. Stajesz z kimś twarzą w twarz i z serca życzysz mu tego, czego potrzebuje. Błogosławisz mu zatem. A czego możesz życzyć osobie, której prawie nie znasz? Z którą utrzymujesz kontakt na dystans? Przecież nie z każdym można mieć zażyłą relację. Wiadomo, że wszystkim się dobrze życzy, problem zaczyna się jednak, gdy trzeba zwrócić się konkretnie do konkretnej osoby z mało konkretnymi życzeniami – tak żeby pasowały, ale żeby nie przekraczały granicy, za którą nigdy nie zostaliśmy wpuszczeni. Czy właśnie wtedy nie uciekamy się do pustych sloganów?

 

To niedobrze, kiedy ten piękny zwyczaj staje się stresującym i niemiłym obowiązkiem.


ks. Piotr Gąsior, Justyna Sowa
Przewodnik Katolicki 52/2014

 
Zobacz także
Krzysztof Wołodźko SJ
Czy dane jest nam coś poza tęsknym oczekiwaniem? Popatrzcie w ludzkie oczy! Zerknijcie w nie, choćby ukradkiem na ulicy miasta, przypatrzcie się im, gdy odbijają się w sklepowych witrynach; spójrzcie w oczy nieruchomym kukłom bezdomnych, wyczekującym na dworcach pociągu jadącego do miejsc szczęśliwych. Czy są miejsca szczęśliwe? Czy ich obecność prześwituje przez zimową mglistość dnia powszedniego? Czy mogą być dane naszym sercom?
 
Małgorzata Jackiewicz
Zdaniem austriackiego historyka, Petera Dinzelbachera, autora „Leksykonu mistyki”, dar łez jest to „zdolność płaczu, u podstaw której leży żarliwość religijna”. Dar ten, jak każdy dar, możemy odrzucić, zaniedbać, źle zrozumieć, czy wykorzystać. Otrzymanie każdego daru nakłada bowiem na nas pewną odpowiedzialność, podobnie jak każdy prezent należy szanować i używać go tak, aby służył nam jak najlepiej. 
 
ks. Tomasz Stroynowski
Czasami kiedy rozmawiam z ludźmi uciekam się do ostrzeżenia, że nikt nie żyje wiecznie. Zdarza się wówczas, że ktoś próbuje się wytłumaczyć, że on się nawróci w godzinie śmierci. I to inspiruje mnie do postawienia sobie i wam pytania: Na ile jesteś odpowiedzialny za swoją śmierć? Popatrzmy, że to popularne stwierdzenie: "Ja się przed śmiercią wyspowiadam" – jest niestety kłamliwą iluzją, złudzeniem.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS