logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Yannis Spiteris
Ostatni Ojcowie Kościoła. Kabasilas Palamas
Wyd Marianow
 


Ostatni Ojcowie Kościoła. Kabasilas Palamas
Yannis Spiteris
Wydawnictwo Księży Marianów
Warszawa, styczeń 2006
stron 364
ISBN 83-7119-476-5
format 125x195 mm
 
Kup tą książkę

 
Owoce błogosławionego ubóstwa
 
Pierwszymi owocami, jakie przynosi praktykowanie ubóstwa rozumianego w jego pełnym znaczeniu, są: penthos – to znaczy pogodna świadomość bycia grzesznikiem – a dalej katanyksis (smutek serca) i automempsia (ganienie samego siebie), uczucia prowadzące do daru łez. Skutkiem łez jest zmiękczenie “zatwardziałości serca”, co z kolei przynosi duszy głęboki pokój i radość:
 
Jak bowiem obojętność, zaślepienie i twardość serca rodzą się zwykle z pociechy, przyjemności i wesołego życia, tak z życia wstrzemięźliwego i powściągliwego rodzi się skrucha i smutek serca, oddalenie wszelkiej goryczy i sposobność do pogodnej radości.
 
Jak widać wyraźnie, Palamas chce wprowadzić swojego czytelnika w samo serce duchowości hezychastycznej, posługując się klasycznym językiem Ojców i dawnych pisarzy duchowych. Niektóre terminy były już przyjęte wśród hezychastycznych mnichów jako własne; na przykład amerimnia, termin określający wielką radość duszy, wolność od wszelkich doczesnych utrapień, “nieprzejmowanie się wszystkimi rzeczami tego świata, aby się oddać tylko Bogu” (Doroteusz z Gazy); nepsis albo powściągliwość w dziedzinie wyobraźni, w ”myślach”, która się łączy z prosoche, to jest czujnym zważaniem wewnętrznych sprawności na mneme Theou (pamięć o Bogu), daje początek proseuche, czyli nieustannej modlitwie.
 
Do tego klasycznego i dobrze znanego w środowiskach monastycznych języka Palamas dodaje pierwszą i najważniejszą cnotę, która inspiruje, podtrzymuje i jednoczy drogę do czystej modlitwy hezychastów – agape, z której płynie owa radość i błogosławieństwo przyobiecane przez Pana ubogim:
 
W pokoju i pokorze, jak w bezpiecznej twierdzy umysłowego raju, rodzą się wszelkie rodzaje drzew prawdziwej cnoty: bardziej pośrodku znajduje się święta siedziba miłości (tes agapes hiera basileia), w jej przedsionku, zapowiedzi wieku przyszłego, rozkwita niewysłowiona radość (chara), której też nie sposób odebrać. Ubóstwo (aktemosyne) bowiem jest matką braku trosk (amerimnia), a brak trosk jest matką uwagi (prosoche), ta zaś matką modlitwy (proseuche); te z kolei są matką duchowego smutku (penthos) i łez (dakrya)... To one dają początek radości i błogosławionemu śmiechowi duszy.
 
Wszystko to jest jednak tylko drogą, narzędziem do osiągnięcia ostatecznego celu hezychasty, “widzenia Boga” lub theoptia i – jeżeli Pan uważa, że słudzy Jego są tego godni – zobaczenia niestworzonego światła. Również jeśli chodzi o problem “czystej modlitwy” Palamas nie stwierdza niczego nowego. Przyswoił on sobie całą doktrynę mistyczną dawnych wielkich mistrzów życia duchowego. Tak więc jeśli chodzi o czystą modlitwę jako doświadczenie Boga – podczas której zmysły duchowe, a zwłaszcza zmysł “powonienia”, są w szczególny sposób aktywne – posługuje się językiem Pseudo-Makarego, na którym wyciska własne znamię:
 
Wszystko to sprawia, że tryska radość i błogosławiony śmiech duszy. Wtedy nawet płacz smutku zamienia się w słodycz, a słowa Boże stają się słodkie dla podniebienia i słodsze niż miód dla ust, na modlitwie błaganie zmienia się w dziękczynienie, a rozważanie świadectw Bożych jest radością serca, razem z nadzieją, która nie zawstydza i która jest dla niego jak podpora na sposób zapowiedzi; igra ona z owym świadectwem, próbując jego smaku i poznając po części przeobfite bogactwo jego dobroci, według tego, który mówi: Skosztujcie i zobaczcie, że Pan jest dobry. On jest radością sprawiedliwych, radością prawych, słodyczą pokornych, pociechą uciśnionych z Jego powodu.
 
To doświadczenie Boga, jakkolwiek przygotowane w długim procesie samoogołocenia, jest przecież charyzmatem, i jego natura jest czysto mistyczna. Jest ono zastrzeżone właśnie dla tych, którzy się oczyścili przez ascezę w ubóstwie od tego wszystkiego, co zmysłowe lub materialne, aby osiągnąć koncentrację wszystkiego, czym się jest lub co się ma, w sobie lub poza sobą, w najbardziej duchowej części, jaką ma człowiek, w nous. Bowiem najwyższym stopniem ubóstwa jest “ogołocony umysł”, gdyż jest niematerialny i bezkształtny i może eliminować myśli i wyobrażenia, i tak trwać przed Bogiem “głuchy i niemy” na rzeczywistości zmysłowe. W ten sposób mnich osiąga najwyższy stopień hezychastycznego ideału: koncentruje całą moc swojej duszy na tym, co najgłębsze w jego wnętrzu, tam, gdzie odbija się obraz Boży – na nous. Oczyszczony nous staje się Bogiem przez łaskę. Albowiem:
 
o ileż wyższy nad niebiosa jest nous, który jest obrazem Boga i zna Boga, i tylko on z tego wszystkiego, co jest na ziemi, może, jeśli chce, stać się Bogiem, wywyższając także ciało upokorzenia!
 
Jedynie dzięki nous można osiągnąć Boski eros, ponieważ tylko nous “najwyższe dobro, jakie mamy w sobie, jedyna substancja doskonała i całkowicie niepodzielna [to znaczy duchowa], tylko ona jest przeznaczona do tego celu”.
Do tej pory Palamas opisywał jedynie proces prowadzący do kontemplacji, zapożyczając odpowiednie kategorie od Ojców i pisarzy kościelnych, zwłaszcza od Ewagriusza z Pontu. Skutki owego stanu doskonałego oczyszczenia są typowe dla jego duchowości; Palamas ukazuje je na dwu wzorach, mających jego zdaniem charakter doskonałego paradygmatu: są nimi Bogarodzica oraz jego współbrat, Piotr Atonita. Pierwszy opis znajdujemy w słynnej Homilii 53, gdzie autor ukazuje znaczenie spokoju (hezychia) i skutki, jakie z niego wynikają, a więc przebóstwienie i widzenie światła Taboru. Przytaczamy tekst w całości, ponieważ są to klasyczne stronice palamickiej duchowości, odsyłając jeśli chodzi o dodatkowe wyjaśnienia do rozdziału poświęconego mariologii Palamasa. Dziewica od najmłodszych lat gorąco pragnęła mówić z Bogiem, zjednoczyć się z Nim bez reszty, i aby osiągnąć ten cel:
 
znalazła współpracownika w świętym spokoju (hieran hesychian). Spokój (hesychia) to zatrzymanie się (stasis) umysły i całego świata, to zapomnienie (lethe) o rzeczach ziemskich, wtajemniczenie (myesis) w sprawy niebieskie, zachowywanie w sobie znaczeń rzeczy, aby się zbliżyć do tego, co lepsze. Spokój umysłu jest działaniem, które staje się prawdziwie wkroczeniem w prawdziwą kontemplację albo, by wyrazić się lepiej, w widzenie Boga (theoria), które samo przez się świadczy o tym, że dusza jest zdrowa. Każda bowiem inna cnota jest niejako lekarstwem na chorobę duszy i na złe namiętności w niej zakorzenione. Natomiast kontemplacja jest owocem duszy zdrowej i ostatecznie tym, co sprawia przebóstwienie duszy. To dzięki kontemplacji człowiek zostaje przebóstwiony, a nie dzięki filozofii nabytej z zewnątrz przez słowa oraz zasadzie analogii zaczerpniętej od stworzeń widzialnych (jest to filozofia ludzka, ziemska!) Człowiek kontempluje Boga przez anagogię, której nauczył się w szkole hezychii. Tylko spokój sprawia, że zostajemy uwolnieni od rzeczy doczesnych i zwracamy się do Boga, że trwamy nieustannie na modlitwie i – niejako z wyższego poziomu tego świata – zbliżamy się w pewien sposób do owej niedostępnej błogosławionej natury Boga. Tak więc ci, którzy oczyścili serce przez hezychię, jednoczą się w tajemniczy sposób i mieszają się ze światłem i z umysłem Bożym w sposób ponadzmysłowy, i widzą w sobie samych Boga niczym w najprzezroczystszym zwierciadle.
 
W powyższym tekście Palamas określa naturę hezychii: polega ona na “zatrzymaniu się umysłu i całego świata, zapomnieniu o rzeczach ziemskich, wtajemniczeniu w rzeczy niebieskie, zachowywaniu w sobie znaczeń rzeczy, aby się zbliżyć do tego, co lepsze”. Jest to odpoczynek pełny: umysł znajduje się w stanie całkowitego bezruchu, nie podlegając wpływom ani od wewnątrz, ani z zewnątrz, by mógł w ten sposób skupić wszystkie swe możliwości na świecie Bożym. Jest to brama prowadząca do widzenia lub kontemplowania Boga. Cały wysiłek duchowy mnicha polega po prostu na leczeniu ran, które zamazują obraz Boga w człowieku, tak aby mógł w nim uzyskać swe odbicie Prototyp. To odbijanie się Boga w oczyszczonym umyśle jest równe poznaniu Boga. Tak więc niepodobna mówić o poznaniu Boga poza doświadczeniem mistycznym hezychastów. Każde inne poznanie, oparte na rozumowaniu czy zasadzie analogii bytów, zostaje ze wstrętem odrzucone.
 
Doświadczenie jest nie tylko zasadą gnoseologiczną, lecz również kryterium soteriologicznym, ponieważ fakt doświadczalny, jakim jest kontemplacja, utożsamia się z przebóstwieniem, a więc ze zbawieniem.
 
Drugi tekst znajduje się w dziele z okresu młodzieńczego: Życie Piotra Atonity. Jest to bardzo ważny fragment, ponieważ pokazuje, że od najmłodszych lat Palamas przyjął podstawy mistyczne swojej myśli, a mistyczna perspektywa stała się mu bliska tak bardzo, że nigdy jej już nie zmienił, powtarzając dosłownie odpowiednie sformułowania także w innych dziełach, napisanych w wieku dojrzałym, jak w piśmie skierowanym Do mniszki Kseni. W rzeczywistości, w tekście niżej przytoczonym odnajdujemy wszystkie elementy duchowości hezychastycznej i założenia palamickiej myśli teologicznej, zasady, których Palamas będzie starał się bronić przed atakami swych przeciwników; dochodzimy w ten sposób do najwyższego oczyszczenia przez ascezę człowieka wewnętrznego (nous). Oczyściwszy umysł z wszelkich form zmysłowych, z wszelkiego rozumowania, z wszelkich wyobrażeń, możemy stanąć przed Bogiem “nadzy i głusi” i w ten sposób dokonuje On przebóstwienia całego człowieka, łącznie z ciałem, i czyni go znakiem swej obecności, darząc go charyzmatem światła Taboru. Przytaczamy ten ważny, a mało znany tekst we własnym – nieco dowolnym – tłumaczeniu, by bardziej przybliżyć jego treść, dochowując jednak w tym, co istotne, wierności myśli autora.
 

Mnich Piotr
 
oddając się hezychii zbudował drogocenną szkatułkę w umyśle (nous), a serce (kardia) zamienił w pojazd Boży, drugie niebo, mieszkanie dla Boga, droższe niż samo niebo. A polegało to na tym, aby wyrazić się ściślej, że potrafił przywrócić umysł sobie samemu, we “współdziałaniu” (synneusis); co więcej [ten stan polega] na powrocie wszystkich mocy duszy (choć stwierdzenie tego budzi zdziwienie) do nous i na działaniu według człowieka wewnętrznego i według Boga. Nie sposób opisać dokładnie tego, co się potem dzieje. Ponieważ kiedy umysł odchodzi od wszystkiego, co zmysłowe (...), znajduje spokój i osiąga prawdziwą hezychię, a pozostając w sobie samym, rozumie sam siebie, czy lepiej rozumie przez siebie samego na ile to możliwe samego Boga, dzięki któremu istnieje. Przekracza więc własną naturę i zostaje przebóstwiony przez udział (metousia) w naturze Boga, postępując coraz bardziej ku temu, co lepsze, o ile osłania się ze wszystkich stron w taki sposób, że Zły nie może znaleźć żadnego dojścia, by do niego przeniknąć (...). Nous więc, pokonawszy wewnętrzne namiętności, potrafi wytworzyć w duszy stan wolności (apatheia), a wróciwszy całkowicie do siebie, skupiając [w jednym miejscu] wszystkie sprawności duszy, oddaliwszy wszelkie inne elementy zewnętrzne przez wybór części lepszej i pokonanie wszystkiego, co materialne, nawet pojęć umysłowych i pozbawionych wyobrażeń, przez wyrzeczenie się wszystkiego, postępuje coraz bardziej ku temu wszystkiemu, co doskonałe, a nawet ku Najdoskonalszemu, i, przebóstwiony, zwraca się nabożnie tylko do Boga. Pokonawszy wszelkie rozumowanie związane z tym, co zmysłowe, i uporządkowawszy bez trudu część wyższą, jako że nie niepokoi go już żadna namiętność, głuchy i niemy trwa w obecności Boga. Łaska wewnętrzna przemienia go całkowicie w to, co lepsze, i nous, który zdołał osiągnąć ten cel, przenosi wiele znaków piękna Bożego na własne ciało, pośrednicząc między łaską Bożą a wymiarem ciała, dając jej w ten sposób zdolność czynienia rzeczy niemożliwych.
 
Powyższy tekst pozwala nam lepiej zrozumieć, co znaczą dla Palamasa zastój umysłu i zapomnienie o świecie, osiągnięte przez hezychastę. Jest to owo skupienie się (zejście się) niczym w ogniskowej wszystkich możliwości istoty ludzkiej. Tutaj, jak w krzaku gorejącym, obecność Boża spala człowieka, nie pochłaniając go. Człowiek przechodzi więc od stasis do eks-estasis, “pokonuje własną naturę” i uczestniczy w Bogu (metousia) dzięki Boskim energiom.
 
W traktacie Do mniszki Kseni Palamas analizuje ów niezwykły stan osiągnięty przez hezychastę. Nous tak oczyszczony – pisze – “odbija się” w sobie samym wszystkimi mocami duszy i dokonuje się w nim spotkanie oblubieńcze z Bogiem; uruchamia – ożywiając je dzięki “niewysłowionej mocy Ducha” – zmysły duchowe, dzięki którym “słyszy niewypowiedziane słowa i widzi niewidzialne rzeczywistości”. Dokonując owego “powrotu do siebie samego”, owego “przekroczenia samego siebie”, “które nie następuje przez exodus umysłu w światy intelektualne, ale poprzez powrót w głębię ludzkiego istnienia, gdzie znajduje się także królestwo Boże, wierzący zdobywa dzięki łasce Bożej doświadczenie więzi z Nim i Jego przebóstwienia”. Dusza w tym momencie może już uprzedzająco smakować wieczności:
 
Ten, kto umartwia swe członki na ziemi i odrzuca wszelką wiedzę ciała i świata, dzięki łasce Bożej wchodzi w posiadanie Słowa Bożego, żyje i działa samotnie, bogaty jedynie w Jego obecność, staje się bez początku i bez końca, za nic mając już życie doczesne, które się zaczyna i kończy.
 
Najwyższym stopniem tego doświadczenia mistycznego, tego początku wieczności, jest widzenie niestworzonego światła, które nie tylko dokonuje przebóstwienia duszy, lecz obejmuje także ciało. Albowiem – i tutaj Palamas powtarza dosłownie naukę przedstawioną w Życiu Piotra Atonity – “umysł, który stał się godny tego światła, przekazuje również złączonemu z nim ciału wiele znaków piękna Bożego”. Znakiem głównym jest blask światła niestworzonego, widzenie już teraz królestwa: “Niektórzy widzieli królestwo Boże, przychodzące z mocą, przepowiedzieli ten blask, by pokazać to światło naprawdę istniejące i nie zachodzące wszystkim tym dzieciom, które zobaczą je w przyszłości, niezawodnie na końcu tego wieku”.
 
Jednak dusza, która stała się godna przeobrażającego spotkania z Panem, cieszy się nie tylko tym przywilejem. Umie teraz wyjaśnić “rację rzeczy”, “odsłania tajemnice natury”, “dostrzega tajemnice nadprzyrodzone” i staje się w rękach Boga narzędziem, pozwalającym Mu ukazać na nowo na ziemi swoje cuda, takie jak “jasnowidzenie, przewidywanie, mówienie o wydarzeniach, które się dzieją daleko”. Krótko mówiąc, chodzi o człowieka, który “pod przewodem łaski powrócił do Pierwowzoru, do owego pierwotnego i niepojętego Piękna”.
 
Tego przeobrażenia, owych “zaślubin z Panem”, kiedy to człowiek staje się naprawdę jednym duchem z Nim, a co słabo tylko odzwierciedla małżeństwo ludzkie, nie można wytłumaczyć – jak to czynili przeciwnicy Palamasa – stworzoną naturą łaski. Tak więc pewny swych założeń, Palamas może zakończyć swój wywód ascetyczno-mistyczny, rzucając wyzwanie przeciwnikom:
 
Gdzie są ci, którzy twierdzą, że łaska Boża mieszkająca w świętych jest stworzona? Niech wiedzą, że bluźnią Duchowi Świętemu, który ją daje świętym.
 
Być może zajęci częścią polemiczną twórczości Palamasa, zbyt mało uwagi poświęciliśmy jego myśli duchowej. Gdybyśmy poznali ją głębiej, prawdopodobnie lepiej zrozumielibyśmy także jego nauczanie dogmatyczne. Dlatego teologię palamicką należy zgłębiać w jej całokształcie. Zasady dogmatyczne doktora hezychastycznego mają służyć jego doświadczeniu mistycznemu i doświadczeniu jego braci. Rozważane oddzielnie, jako zwykłe zasady intelektualne, mogą budzić wątpliwości. Widziane jednak w wymiarze egzystencjalnym, odsłaniają swój rzeczywisty sens i prawdziwą istotę.

Zobacz także
Jacek Salij OP
Symboliczne jest imię tego człowieka. Barabasz znaczy: syn ojca. A przecież każdy człowiek jest dzieckiem swojego ojca! Jedno nie ulega wątpliwości: Gdyby Piłat nie skazał Jezusa na ukrzyżowanie, Barabasz, wtedy już skazany na śmierć, na pewno zostałby stracony. Zatem, patrząc nawet w perspektywie czysto cielesnej, to dzięki śmierci Jezusa Barabasz został ocalony i uniknął śmierci. 
 
Jacek Salij OP
Czytelników i słuchaczy Dziejów Apostolskich porusza i zdumiewa fakt, że od początku ci, którzy uwierzyli w Jezusa Chrystusa, napotkali na silny sprzeciw i otwartą wrogość ze strony części żydowskich rodaków, którzy tej wiary nie podzielali. Wystarczyło kilka lat, by ów sprzeciw przybrał dramatyczne rozmiary i przeobraził się w prześladowanie Kościoła apostolskiego...
 
ks. Edward Data CSMA
Bł. Pawła VI nie zrażony krytyką mediów powrócił do problemu istnienia i działania Szatana podczas audiencji generalnej 15 listopada 1972 roku. Postawił wtedy pytanie: „Jakie są dzisiaj najważniejsze potrzeby Kościoła?”. I odpowiedział: „Jedną z najważniejszych potrzeb Kościoła jest obrona przed tym złem, które nazywamy Demonem”. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS