logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Paolo Curtaz
Ostatnie TAK. Bóg, który umiera samotny jak pies
Wydawnictwo Salwator
 


Książka Paola Curtaza "Ostatnie tak" to jak porywająca podróż przez ostatnie godziny życia Jezusa. Opowiedziana z uwzględnieniem oczekiwań współczesnego czytelnika. Barwny, żywy styl czyni z rozważań niemalże thriller, w którym autor nie tylko znakomicie charakteryzuje wszystkich zamieszanych w to najgłośniejsze zabójstwo w dziejach świata, jakim było ukrzyżowanie Jezusa, ale również ukazuje jego tło, motywacje, okoliczności...

Wydawca: Salwator
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7580-280-1
Format: 145x205
Stron: 364
Rodzaj okładki: Miękka
Kup tą książkę
 


 

Ukrzyżowanie


"Proces" się skończył, każdy uzyskał to, czego pragnął: Piłat niespodziewanie dostał publiczną deklarację miłości do cezara ze strony arcykapłanów; Kajfasz, po wyczerpującym pojedynku na skraju przepaści, doprowadził do skazania Nazarejczyka na ukrzyżowanie; Herod zyskał nieoczekiwaną życzliwość prefekta.

Jezus jest małym trybikiem w skomplikowanym świecie, w którym każdy ma swoje powody, by Go zgładzić. Boga się wykorzystuje, kiedy trzeba, w przeciwnym razie lepiej się Go pozbyć.
 

Piłat więc zawyrokował, żeby ich żądanie zostało spełnione. Uwolnił im tego, którego się domagali, a który za bunt i zabójstwo był wtrącony do więzienia; Jezusa zaś zdał na ich wolę.

(Łk 23, 24-25)
 

Ludzie nie wypełniają woli Boga. Jezus jest zatem zdany na wolę ludzi. Gdybyśmy nie mieli za sobą dwóch tysięcy lat przepowiadania i drogi krzyżowej, to zadrżelibyśmy, czytając tę uwagę Łukasza!

Często w swoim przepowiadaniu Jezus mówił o dźwiganiu krzyża. Być może był to rodzaj zwrotu powstałego na podstawie doświadczenia mieszkańców Jerozolimy, uczestniczących w licznych egzekucjach skazańców, którzy przechodzili przez miasto, dźwigając patibulum.

Jezus, używając również obrazu jarzma wołu, wskazuje na trud bycia uczniem, wysiłek obejmujący nawrócenie się na takie widzenie Boga, jakie On zapoczątkowuje, a także pracę polegającą na dostosowaniu się do logiki królestwa. Inaczej mówiąc, wiara obejmuje śmierć dla samego siebie, wysiłek, ale również wyzwolenie. Tymczasem to wyrażenie okazało się zwiastunem rozlicznych interpretacji. I mnóstwa wyrzutów sumienia.

Raz jeszcze chcę powtórzyć myśl, która dla mnie jest fundamentalna, gdyż Jezus umarł po to, by ją ogłosić, i której nie przestanę przypominać, nawet za cenę bycia uznanym za paranoika.

Bóg nie zsyła krzyży i nie kocha ich. Cierpienie, choroba, kłótnie, depresja, niepowodzenie w pracy – nie zależą od Boga, ale od nas i od innych. Od nas, kiedy stale zaprzątamy sobie głowę, kim chcielibyśmy lub powinniśmy być, i kiedy zawsze jesteśmy niezadowoleni z siebie i ze swojego życia. Od innych, kiedy znajdują przyjemność w zadawaniu nam bólu z powodu zazdrości lub przez zwykłą złośliwość. Albo też może zależeć od koniunktury międzynarodowej, powodującej, że przedsiębiorstwo, w którym pracuję, zbankrutowało, albo od zanieczyszczenia środowiska, będącego przyczyną mojego raka i tak dalej.

Jezus mówi o byciu uczniem jako pewnym wysiłku, który trzeba podjąć, a nie o sadystycznym Bogu, który zważywszy, że sam dźwigał krzyż, postanawia obarczyć nim także nas, aby sprawdzić, ile wytrzymamy!

Bóg nie zsyła na nas krzyża i gdyby mógł, On sam również chętnie obyłby się bez niego. Ale jeśli krzyż przychodzi – albo dlatego, że inni go na nas nakładają, albo dlatego, że sami go sobie budujemy – wówczas trzeba go dźwigać, patrząc naprzód, nie dając się przygnieść.

Znam ludzi pobożnych – nie was, innych – którzy słysząc o krzyżu Jezusa, widząc Boga umierającego, zaczynają sami skarżyć się na własne strapienia lub krzywdy wyrządzane im przez teściów. Dźwigać krzyż nie znaczy wstawać co rano, strugać go, polerować papierem ściernym i powlekać farbą! Jeśli zależy to od nas, unikajmy obarczania się krzyżami, które w żaden sposób nie oddają chwały Bogu, a jeśli już jesteśmy nimi obarczani, wówczas dźwigajmy je w zjednoczeniu z Chrystusem.


Jezus ma pełną świadomość tego, co się dzieje. Jego oprawcy – według Niego – nie. To Łukasz przytacza ten szczegół, który przyprawia o dreszcze:
 

Gdy przyszli na miejsce zwane "Czaszką", ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Jezus zaś mówił: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią".

(Łk 23, 33-34)
 

Jesteśmy w najtragiczniejszym momencie: skazańcy są odwiązani, rozłożeni na ziemi, dwaj żołnierze mocno trzymają nieszczęśnika, podczas gdy trzeci przy użyciu ciężkiego młota wbija mu dwudziestocentymetrowej długości gwóźdź, po czym skazaniec zostaje podniesiony i postawiony na nogi, a następnie osadzony na pionowym palu. W tym momencie zgina mu się nogi i kolejny gwóźdź zostaje wbity, łącząc nałożone na siebie stopy. Niektóre krzyże mają również podpórkę, rodzaj oparcia, na którym sadzano skazańca w przykurczonej postawie, ale nie w tym wypadku. Pozycja ukrzyżowanego jest nienaturalna i bolesna. Większość ciężaru ciała jest podtrzymywana przez przebite gwoźdźmi nadgarstki; pozycja ta powoduje sztywnienie mięśni klatki piersiowej, które napinając się, uniemożliwiają właściwy oddech. Instynktownie ukrzyżowany opiera się mocno na stopach, by podnieść się o kilka centymetrów i złapać oddech, a następnie upada, pokonany bólem przebitych stóp. Niesłychana tortura.

W tym momencie, kiedy jest przybity i wywyższony, Jezus wypowiada najmocniejsze zdanie całej Męki: Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią. Nie tylko przebacza im, ale też ich usprawiedliwia. To nieprawda: oni doskonale wiedzą, co czynią, lecz Pan jest pełen łaski, potrafi zrozumieć (niecne) racje swoich zabójców.

Jezus przebacza temu, kto Go zabija, tak jak tego domagał się od swoich uczniów. Miłuje swoich nieprzyjaciół.

Oto bezmierna miara miłości Boga.

Cisza wydaje się nierzeczywista, skazańcy nieruchomi, z trudem oddychają, nie mówią ani słowa. Nawet płaczący wyczerpali już łzy. Ciepłe barwy Judei zachodzą coraz ciemniejszą szarością. Jezus mówi resztkami sił.
 

Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: "Pragnę". Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę nasączoną octem i do ust Mu podano.

(J 19, 28-29)
 

Ma pragnienie. Pragnienie miłości, sprawiedliwości. Pragnie naszej wiary.
Pragnienie.
 

A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: "Dokonało się!".

(J 19, 30)
 

To, co należało wykonać, zostało wykonane, resztę dokończy Ojciec.

Wszyscy mamy jakąś misję do wypełnienia, misję miłości, którą Bóg powierza nam w chwili naszych narodzin, ukryty skarb, który mamy odkryć i nim się podzielić. Nie myślcie od razu o wielkich dziełach, o nadzwyczajnych odkryciach. Niekiedy to drobne rzeczy nadają sens życiu i zbawiają świat.
 

Oto Jezus teraz dokończył swego biegu.
Co mógł zrobić, to zrobił.
Czas umierać.
W końcu.


Zobacz także
ks. Jarosław Kwiatkowski

Wychodzący z Kafarnaum Jezus widzi siedzącego w „komorze celnej” człowieka. Za spojrzeniem Jezusa idzie wezwanie. Za wezwaniem idzie odpowiedź wołanego. Zdumiewa i jedno i drugie. Jezus zaprasza do wspólnoty uczniów człowieka przez innych wyłączonego ze wspólnoty narodowej, pogardzanego powszechnie kolaboranta okupantów. Jeszcze większe zdziwienie może budzić fakt, że ten zawołany wstaje i idzie za Jezusem. Cud miłosierdzia – zobaczyć człowieka na dnie jego nocy, w „komorze celnej” odstępstwa, chciwości, pożądania…I takiemu człowiekowi powiedzieć: chodź za mną…

 
ks. Bogusław Szpakowski SAC
Życie ludzkie naznaczone jest wieloma stratami. Straty przeżywamy doznając uczucia smutku. Często bronimy się przed tym uczuciem. Stosujemy rożne obronne strategie, które pozostawiają nierozwiązany smutek przeradzający się w przygnębienie a nawet w depresję. Przyjęty i przeżyty do końca smutek może poprowadzić nas na głębszy poziom naszego osobowego rozwoju, tak abyśmy mogli odnaleźć samych siebie...
 
Daniela Czerniawska
Pewnego wieczoru zadzwonił telefon. Usłyszałam głos zdenerwowanej kobiety: "Moja córka zaginęła, szukam drugi dzień, powiadomiłam policję. Od jej koleżanek wiem, że chciała pomagać w hospicjum, tam dali mi Wasz numer... Czy pani ją zna, może tu była?" Długo rozmawiałyśmy. Chciałam pomóc choć w ten sposób. 23-letniej córki tej pani nie znałam...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS