logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Przemysław Radzyński
Panu Bogu się nie odmawia
eSPe
 


Jako świecki studiował Ksiądz dwa lata. Co stało się potem?

W 2007 r. napisałem list do abp. Kazimierza Nycza z prośbą o spotkanie. Problem od początku polegał na tym, że ja mogę się przygotowywać do kapłaństwa, ale czy biskup zechce takiego staruszka wyświęcić? Bardzo dobrze pamiętam tę rozmowę, była bardzo poważna, głęboka. Widać było jego troskę o moją sprawę. Stanęło na tym, że jeżeli skończę seminarium, to on mnie wyświęci.

Czyli przyszedł czas seminarium?

Na wrześniowym spotkaniu neokatechumenatu zapytałem rektora, kiedy mam się zgłosić. Był sobotni wieczór, a on mówi mi, że w poniedziałek… Odpowiedziałem, że mam pewne zobowiązania domowe, które muszę po prostu pozamykać i że potrzebuję przynajmniej dwóch dni. No i w ten sposób we wtorek trafiłem do seminarium.

Seminarium to był trudny czas. Po pierwsze ze względu na różnicę wieku. Zdecydowana większość kleryków to byli osiemnasto- i dwudziestolatkowie. Przecież to prawie tyle, co mają moje wnuki. Trochę mnie oszczędzano, ale mi ambicja kazała zasuwać razem z nimi. Czasami to był dosyć duży wysiłek fizyczny. Jedyną ulgę jaką miałem to pojedynczy pokój. Ale nie wiem czy to był zaszczyt dla mnie. Ja bym jakoś tolerował młodszych kolegów seminarzystów, ale czy oni znosiliby chrapiącego dziadka? (śmiech).

Szczęśliwie udało się Księdzu skończyć seminarium.

Byłem w nim trzy lata. Dwa lata temu zostałem kapłanem. Dwudziestego drugiego maja minęła rocznica święceń.

Pamięta Ksiądz dzień święceń?

Tak, ale lepiej zapamiętałem dzień święceń diakonatu. Kilka dni przed uroczystościami byłem na rekolekcjach. Wyjeżdżając już stamtąd do domu przewróciłem się i złamałem dwa żebra. No i niestety nie mogłem leżeć przed szafarzem święceń, tylko przyjmowałem je na klęcząco.

Dzień święceń kapłańskich był dla mnie sporym przeżyciem. Bardzo mi kibicował mój syn Piotr, którego poprosiłem, żeby pomógł mi ubrać ornat – jest taki zwyczaj, tylko, że na ogół robi to proboszcz. Piotr siedział za mną i bardzo mnie wspierał. To zawsze jest pewien stres – chodzi nie tylko o to, żeby dobrze wypaść, ale żeby się gdzieś nie zaplątać we własne nogi (śmiech). Ja już w tym momencie miałem 69 lat, więc nie byłem już taki sprawny.

A kiedy Księdza dzieci dowiedziały się o tym, że ich tato planuje zostać kapłanem?

Tuż przed moim pójściem do seminarium. Dopiero wtedy udało mi się zebrać wszystkich razem. Wcale to nie było takie proste, każde z nich mieszkało gdzie indziej.

Jak reagowali?

Myślę, że na początku nic z tego nie rozumieli. Każdy inaczej przeżywał. Piotr, najstarszy, miał tylko do mnie pretensje, że nie powiedziałem mu wcześniej. Ale przez całe seminarium bardzo mi kibicował i wspierał modlitwą. Córka, jak to kobieta, reagowała bardzo uczuciowo. Dwaj pozostali synowie byli raczej zdystansowani. Akceptują mnie jako księdza, ale nie wiem na ile jest to głębokie zrozumienie mojego wyboru.

Po święceniach został Ksiądz skierowany do parafii św. Aleksandra w Warszawie.

Ksiądz arcybiskup, jeszcze przed święceniami, zapytał mnie, jak widzę swoją kapłańską przyszłość. Powiedziałem, że wyrosłem z Drogi, co znaczy, że jestem człowiekiem zakorzenionym w Słowie Bożym. Chciałbym móc głosić to Słowo. Ale też, ze względu na moje doświadczenie, mógłbym służyć jako spowiednik. Arcybiskup Nycz powiedział, że on znajdzie miejsce, gdzie będę miał jednego i drugiego dużo. No i znalazł mi tę parafię.

I faktycznie tak jest?

Na spotkaniu, w czasie którego abp Nycz wręczał dekrety neoprezbiterom byli też proboszczowie parafii, do których mają ci nowi iść. Kiedy padło moje nazwisko abp Nycz zapytał ks. Tadeusza Balewskiego ile mu brakuje do mojego wieku (śmiech). Jest między nami dziewięć lat różnicy. Ale mam bardzo dobre układy z księdzem proboszczem i owocnie współpracujemy. A roboty jest dużo.

W zwykłej warszawskiej parafii są na ogół trzy Msze Święte – dwie rano i jedna wieczorem. Tutaj jest siedem w ciągu dnia. Pięć rano i dwie po południu. Na każdej Mszy mówi się homilię i na każdej się spowiada. Dodatkowo raz w tygodniu jest spowiedź poza Mszą Świętą. Pan Bóg wybrał mi tę parafię, żebym mógł pomagać ludziom.
 
Zobacz także
Małgorzata Niżygorocka
Byłem bliski otarcia się o dno. Moja psychika była zrujnowana. Nie wiedziałem, jak żyć normalnie, którą pójść drogą. Byłem tego bliski, choć nie uważam się za homoseksualistę, ponieważ nie prowadzę życia homoseksualnego. Posiadam natomiast skłonności, których nie mogę w sobie tolerować, muszę z nimi walczyć...
 
Małgorzata Szewczyk
Po czym poznać osobę konsekrowaną? Po habicie i po stylu życia. Banalna odpowiedź? Nie, bo mnich czy mniszka nie może być „bierny, mierny, ale wierny”. Życie zakonne nie jest dla mięczaków. Mnich czy mniszka, choć za klauzurą, zawsze jakoś „nadąża” za światem i ma coś o nim do powiedzenia. Ale to nie wszystko, bo w klasztorze najpierw trzeba szukać Boga. Rzeczą wiary nie jest bowiem przymus tylko świadectwo. 
 
ks. Zbigniew Kapłański
Nasze życie często bywa porównywane do pielgrzymowania. Jeśli tak spojrzymy, to możemy powiedzieć, że idziemy z Maryją, która szczególnie gorliwie wypatrywała Zbawiciela, która okazała się gotowa zatracić się dla Niego, pogrzebać swoje plany, aby służyć Bogu. Idziemy z Maryją, która umiała...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS