To jest taki paradoks modlitwy, adoracji, bycia i trwania przy Jezusie i dla Niego. Po pierwsze dając wtedy siebie, jeszcze więcej otrzymujemy. Bóg oczyszcza nasze serca, umacnia je, by bardziej być dla innych. A więc adorując, i słuchając Jezusa zmienia się nasze patrzenie na świat, na rzeczywistość. Zaczynamy patrzeć tak jak On. Tak klarownie i przejrzyście, a jednocześnie z miłością i miłosierdziem wobec drugiego człowieka.
Wolność to nasze podstawowe prawo. Jednak coraz częściej myślimy o niej także w kategoriach zagrożeń. Niespokojnie rozglądamy się, czy ktoś nie próbuje jej nam zabrać lub podstępnie ograniczyć. Najgorsze byłoby to, gdybyśmy byli już de facto zmanipulowani, a niczego nieświadomi, już podlegali wrogowi ludzkiej osoby, a jednocześnie sądzili, że sięgamy szczytów wolności. To „najgorsze” może nas spotkać i w wymiarze osobistym, i społeczno-politycznym. W takim przypadku (iluzji wolności) na nic zda się odmieniać wolność przez wszystkie przypadki.