logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Timothy Radcliffe OP
Po co być chrześcijaninem?
Wydawnictwo Salwator
 


 

 
Dzień 8
 
Ciche morze
 
Chrześcijaństwo jest dobrą nowiną, że Bóg stworzył nas do szczęścia, a ostatecznie do szczęścia Boga, który jest Bogiem. Nie będziemy jednak przekonującymi świadkami tej prawdy, jeśli chrześcijanie będą postrzegani jako nieszczęśliwi i zahamowani. Nietzsche napisał, że „uczniowie Chrystusa powinni bardziej wyglądać na odkupionych”[40]. Inaczej nie będą bardziej przekonujący niż leniwy tłuścioch głoszący korzyści płynące z zachowania dobrej formy.
Amitav Ghosh w The Glass Palace opisuje kogoś, kto wybrał się, by posłuchać, jak Aung San Suu Kyi zwraca się do tłumów. Była ona przywódcą opozycji wobec władz Birmy i spędziła całe lata w areszcie domowym.
 
Aung San Suu Kyi pomachała do tłumu i zaczęła mówić. Mówiła po birmańsku i Jaya nie mogła zrozumieć, co mówiła. Ta mowa była jednak zupełnie niepodobna do niczego, co by wcześniej słyszała. Śmiała się bez przerwy, a jej sposób bycia cechował się elektryczną jasnością. Śmiech jest jej charyzmą, pomyślała Jaya. Wszędzie wokoło, w tłumie, mogła słyszeć echa śmiechu Aung San Suu Kyi. Mimo roju agentów służb bezpieczeństwa, atmosfera nie była ciężka ani pełna obaw. Panował dobry nastrój, który wydawał się sprzeczny ze zmartwiałym miastem wokół. Jaya zrozumiała, dlaczego tylu ludzi związało swoje nadzieje z Aung San Suu Kyi; sama poczuła, że byłaby gotowa zrobić wszystko, o co ją ona w tym momencie poprosi; nie było możliwe spoglądać na tę kobietę i nie być w niej już prawie zakochanym[41].
 
To daje nam pewien wgląd w autorytet Jezusa. Przemawiał z autorytetem, nie jak uczeni w Piśmie i faryzeusze, a tym autorytetem była z pewnością Jego niewypowiedziana radość. Taka powinna być radość kaznodziei. Głoszenie Dobrej Nowiny nie będzie skuteczne, jeśli nie będzie wypływało z radości. Wszyscy świadkowie byli zgodni co do tego, że św. Dominik i pierwsi dominikanie byli wyjątkowo szczęśliwi. Powiadają, że pewnego dnia grupa nowicjuszy zaczęła chichotać podczas komplety. Starszy brat skarcił ich za śmiechy w kościele. Ale Jordan z Saksonii, następca Dominika, skarcił go i powiedział do nowicjuszy: „Śmiejcie się z całego serca i nie powstrzymujcie się z powodu ludzkich sprzeciwów. Pozwalam wam na to, jest zupełnie słuszne, że powinniście się śmiać po wyrwaniu się z niewoli diabła... Śmiejcie się więc i bądźcie tak weseli, jak macie ochotę”[42].
 
Jak Kościół może się stać kolebką takiej radości? Święto Paschy było pełne radości z powodu wyzwolenia z niewoli egipskiej. Tej nocy Jezus zebrał swoich uczniów, żeby świętować jeszcze większą radość — wyzwolenia ze wszystkiego, co gnębi ludzkość. Zapewne poszli za tradycją i zakończyli posiłek, śpiewając Hallel, Psalmy od 114 do 118, które mówią o radowaniu się z wolności: „Dziękujcie Panu, bo jest dobry, bo łaska Jego trwa na wieki” (Ps 118,1). Radość ta nie mogła jednak być niezmącona. Jezus musiał oznajmić, że „jeden z was mnie zdradzi”. Wszyscy wiedzieli, że zbliża się krytyczna chwila. Może właśnie w chwili największej radości Jezus podjął ostateczną decyzję i wziął na siebie całe nasze cierpienie, opuszczenie i nieszczęście. Wielki Czwartek jest najbardziej gorzko-słodkim dniem w kalendarzu chrześcijańskim. (...)
 
Jednym z obrazów Boga u św. Katarzyny ze Sieny było „łóżko, w którym można odpocząć”[43]. W 1375 roku święta przybyła do Pizy i popłynęła łodzią na wyspę Gorgona[44]. Po raz pierwszy zobaczyła morze. Napisała wtedy do zaprzyjaźnionego dominikanina, Fra Bartolomeo, że w końcu miała przebłysk tego, co to znaczy, że Bóg jest miłością. Miłość Boża jest ogromnym morzem, w którym pływamy. Jej ulubionym obrazem Boga stało się „spokojne morze”, rodzaj boskiego jacuzzi. Opowieść Ewangelii niesie nas naprzód ku temu spokojnemu morzu.
 
Ta radość nie jest uczuciem Boga, słonecznym boskim uczuciem. Jest to Boże bytowanie. Jest to „Ja jestem” z płonącego krzaka, który Mojżesz ujrzał na pustkowiu. Święty Tomasz z Akwinu twierdził, że szczęście jest jednym z imion Bożych[45]. Ponieważ ten zachwyt jest samym bytowaniem Boga, nie możemy go zdefiniować ani zrozumieć, ponieważ — jak mówi Tomasz — nie możemy zrozumieć, czym dla Boga jest bycie Bogiem. Być nawiedzonym przez Bożą radość znaczy być zamieszkałym przez coś, czego nie da się określić. Gilbert Keith Chesterton nazwał to gigantycznym sekretem chrześcijaństwa: „Było coś, co skrywał przed wszystkimi, gdy szedł na górę się modlić. Było coś, co ukrywał, nagle milknąc lub pospiesznie odchodząc. Bóg, chodząc po ziemi, nie mógł nam okazać tego, co całkowicie nas przerastało; czasem podejrzewam, że tym czymś był Jego śmiech”[46].
 
Ta radość nie mogła być przez Jezusa opisana, lecz przyswojona. Była tą radością, która stała się ciałem. W muzeum Izraela w Jerozolimie znajduje się maleńka blaszka, licząca ponad dwa tysiące pięćset lat[47]. Zawiera najstarszy istniejący zapis tekstu biblijnego, używający liter, który za czasów Jezusa były już staroświeckie. Są to słowa, którymi Aaron zwykł błogosławić lud Izraela: „Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem” (Lb 6, 24-26). Adam i Ewa uciekli ze wstydem od tego uśmiechu. Podróż do domu zaczęła się, gdy „Noego Pan darzył życzliwością” (Rdz 6,8). Ten uśmiech stał się ciałem i krwią na twarzy Jezusa. Podobnie, choć nie możemy odpowiednio wypowiedzieć radości Bożej, może ona wcielić się w nasze życie, wejść w nasz wyraz twarzy.
 
Albo jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala światła i nie szuka starannie, aż ją znajdzie? A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam (Łk 15, 8 i n.).
 
Kościół istnieje po to, żeby zbierać ludzi na wspólne radowanie się. Herbert McCabe OP pisze, że:
wyrażamy naszą radość w znakach cielesnych, tańcząc, śpiewając, śmiejąc się. Krzyczymy z radości, tulimy się do siebie, stajemy w pozycji gwiazdy. Dokładny sposób wyrażania radości zależy oczywiście od kraju, w którym mieszkamy i od lokalnych zwyczajów i tradycji. W części Afryki wyraża się radość przez skomplikowany i sformalizowany taniec. Na niektórych brytyjskich przedmieściach osiąga się to, jak sądzę, przez drgnięcie górnej wargi[48].
 
Być może jedną z przyczyn, dla których młodzi ludzie wierzą, a nie chcą należeć do Kościoła, jest to, że nie spotykają wspólnej radości w sercu naszych chrześcijańskich obchodów. Albo że kiedy ją znajdą, tak często jest wymuszona, pusta i budząca zakłopotanie. Ta radość nie może być tylko jakimś odczuciem wewnętrznym i mentalnym. Musi się uzewnętrznić, nawet w przypadku Anglika. Rajmund Llulus, mistyk kataloński z XIII wieku, napisał: „Panie, skoro włożyłeś w moje serce tyle radości, rozszerz ją, proszę Cię, na całe moje ciało, żeby moja twarz, moje serce, moje usta i moje ręce — wszystkie moje członki — czuły Twoją radość. Morze nie jest tak pełne wody, jak ja radości”[49]. (...)
 
Przeciwieństwem radości nie jest smutek, lecz odrętwienie serca, które czyni nas niezdolnymi do jakichkolwiek uczuć. Cierpienie może znieczulić nasze serca. Simone Weil pisze o tym, jak praca w fabryce zabija duszę: „Po zajęciu miejsca przy swojej maszynie musisz zabijać swoją duszę przez osiem godzin dziennie, zabijać swoje myśli, uczucia, wszystko. (...) Musisz zlikwidować wszelką irytację, smutek i niesmak, wyzbyć się ich, bo zmniejszają tempo. Musisz nawet zlikwidować radość”[50]. Smutek jednak może czasem wytworzyć w nas wolne miejsce, tak że stajemy się zdolni do głębszej radości. Może rozbić nasze kamienne serca i dać nam serca z ciała. Jeśli chcesz, by mięso było miękkie, musisz czasem je utłuc. Jak się wydaje, to właśnie czyni Bóg z naszymi sercami.
 
Najradośniejsi święci są zatem także najsmutniejszymi. Święty Dominik śmiał się w dzień ze współbraćmi, ale w nocy płakał z Bogiem. Święty Franciszek z Asyżu promieniował radością, ale też nosił stygmaty. W Kwiatkach św. Franciszka z Asyżu więź między nimi jest jasno stwierdzona. Gdy zobaczył serafina na górze La Verna, „pełen był radości, bólu i podziwu. Czuł radość ogromną (...) doznawał niezmiernej boleści współczucia”[51]. Jeśli chcemy uczestniczyć w radości Boga, musimy uczestniczyć w Jego smutku i w cierpieniach świata. Jeśli ktoś izoluje się od bólu świata, nigdy nie może dogłębnie się cieszyć. William Blake napisał:
 
Radościom i jękom człowiek dany
A gdy to jasno zrozumiemy
Przez Świat bezpiecznie idziemy
Radość i jęki przeplecione
W szacie kryjącej Duszę boską
Pod każdym smutkiem i tęsknotą
Biegnie nadziei nić jedwabna[52].
 
 
 
Przypisy:
40 - Cyt. za: P. Murray, Dominicans and Happiness, Dominican Ashram, September 2000, s. 120–142.
41 - London 2001, s. 542.
42 - Vitae Fratrum III 42, cyt. za: S. Tugwell, The Way of the Preacher, London 1979, s. 62.
43 - M. O’Driscoll, St Catherine of Siena: Passion for the Truth, Compassion for Humanity, New York 1993, s. 33.
44 - G. Cavallini, Catherine of Siena, London 1998, s. 29.
45 - Św. Tomasz, Summa Theologiae, I.26.
46 - Są to ostatnie słowa Ortodoksji.
47 - J. Sacks, Celebrating Life: Finding Happiness in Unexpected Places, London 2000, s. 148.
48 - H. McCabe, God, Christ and Us, London 2004, s. 109.
49 - Nie potrafię znaleźć dokładnego źródła tego cytatu.
50 - S. Weil, La condition ouvriere, Paris 1951, s. 28.
51 - „The Little Flowers”, New York 1910, s. 114; wyd. pol. Kwiatki świętego Franciszka z Asyżu, przeł. L. Staff, Warszawa 1978, s. 126.
52 - Auguries of Innocence, w: Blake: Complete Works, G. Keynes (red.), Oxford 1969, s. 432.

Zobacz także
ks. dr Johannes Gamperl
Najlepiej przeżyje się Mszę Świętą, jeśli będzie się w niej uczestniczyć razem z Najświętszą Dziewicą i Bogurodzicą Maryją. Ona stała pod krzyżem, kiedy Jezus umierał z miłości dla nas. Ona u stóp krzyża stała się dla nas Matką, Matką Kościoła i każdego, kto do niego przynależy. Dlatego „Kościół katolicki, pouczony przez Ducha Świętego, darzy Ją synowskim uczuciem, czci jako Matkę najmilszą” (Lumen gentium, 53). 
 
Józef Augustyn SJ
Drugie przykazanie nakazuje nie tylko miłowanie bliźniego, ale także miłowanie siebie samego. Miłość siebie samego jest tak samo ważnym przykazaniem jak miłość bliźniego. Jezus uczynił z miłości siebie samego miarę miłości bliźniego. Stąd też waga miłości siebie, zawartej w pierwszym przykazaniu. Nie możemy pokochać bliźniego, jeśli najpierw nie pokochamy siebie samych. 
 
ks. Krzysztof Mierzejewski
Kościół ma głosić prawdę Bożą, zdrową, nieskażoną naukę, która doprowadzi jego członków do pełni zbawienia w Chrystusie. Nie dziwi więc wielka troska ludzi Kościoła wszystkich wieków o zachowanie depozytu wiary od wszystkiego, co mogłoby go deformować, rozwadniać lub wypaczać. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS