logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Magdalena Duchnowska
Po prostu bądź i patrz
Rycerz Młodych
 


Fenomen adoracji polega na tym, że ładuje akumulatory zestresowanego i zakompleksionego człowieka naszych czasów. Wpatrywanie się w Najświętszy Sakrament to sposób na uzdrowienie i metamorfozę. Przykład? W koszalińskiej wspólnocie Cenacolo, prowadzonej przez s. Elwirę Petrozzi, ok. 80% młodzieży wychodzi (bez tradycyjnej terapii i drogich leków) z takich nałogów, jak: narkotyki, alkohol, hazard, erotomania oraz utrata wiary w sens życia. Klucz do sukcesu? Codzienna adoracja. Młodzi wstają o 6 rano i mają do wyboru: praca albo adoracja. Oczywiście decydują się na to drugie. I wcale nie dlatego, że chcą spotkać się z Bogiem, ale wolą dłużej pospać. A Jemu ta drzemka chyba nie specjalnie przeszkadza, skoro potem okazuje się, że na adoracji obudziło się w kimś sumienie.
Św. Teresa z Lisieux (tzw. Mała Teresa), której często zdarzało się „przysnąć” na adoracji, zbulwersowanym jej zachowaniem siostrom tłumaczyła, że Bóg jest jak anestezjolog, który usypia, żeby uzdrowić. I chyba coś w tym jest, skoro mnisi cystersi żartują, że ulubioną porą Stwórcy jest noc, bo tylko w śpiącym człowieku, który nie zajmuje się sobą, Bóg może spokojnie robić to, co do Niego należy.

„Nie oceniaj mnie ani dobrze, ani źle”*

„Chrześcijanin ma iść tam, gdzie nie ma światła” – powiedział o. Krzysztof Pałys. Kiedy miał zorganizować adorację w środowisku chłopaków totalnie „antykościelnych” w koszulkach z napisem „JP”, który nie oznaczał wcale sympatii do Jana Pawła II, a jedynie chęć „dokopania” policji, długo głowił się nad odpowiednią formą trzydziestominutowej modlitwy. Wiedział, że jeśli adoracja będzie obowiązkowa, nikt nie przyjdzie. Okazało się, że chłopaki „wytrwały” do końca. Mało tego, z pomieszczenia, w którym stał Najświętszy Sakrament, wychodzili w ciszy, z pokojem na twarzach.
Jazda autostopem, mimo że do bezpiecznych nie należy, dla o. Krzysztofa Pałysa jest okazją do bywania w największych ludzkich ciemnościach.

Młody dominikanin potrafi zrobić nawet 700 km jednego dnia! Już raz próbowano spalić mu habit. Potem trafił na mafioso, który wywiózł go do stadniny i w akcie współczucia chciał zabrać do domu publicznego, by ten wybrał sobie jedną z dziewczyn i przekonał się, na czym polega prawdziwe szczęście. Znów całkiem niedawno wsiadł do sportowego samochodu wytatuowanego mężczyzny, który – jak się potem okazało – wraz z kolegami prowadził dom publiczny. I mimo że jego pierwsza reakcja na słowo „Bóg” brzmiała: „Stary, co ty paliłeś?”, z czasem tak się Nim zainteresował, że postanowił maksymalnie przedłużyć spotkanie z zakonnikiem, zawożąc go do celu.

Najbardziej zaskakuje fakt, że ci zagubieni ludzie, choć nie widać tego na pierwszy rzut oka, na swój sposób szukają Boga. To najlepszy dowód na to, że On jest w każdym sercu, tyle że nie zawsze na podium.

Módl się tak, jak umiesz

Bóg akceptuje człowieka takim, jakim jest. I wcale nie chce – jak nam się powszechnie wydaje – żebyśmy byli grzeczni. Dziecko, które nie ma wątpliwości, nie buntuje się, jest raczej źródłem niepokoju rodziców niż ich radości. Jeśli ktoś się waha, to znaczy, że wszystko z nim w porządku, bo nie ma serca z kamienia. Nie rozumiesz Boga?

Wykrzycz Mu cały swój bunt. Duchowość nie niszczy natury człowieka, nie ugładza go, ani nie ugrzecznia. Przeciwnie, podkreśla jego nietuzinkowość.

Uważasz, że ostatnia adoracja była nieudana, ponieważ miałeś tysiąc rozproszeń? Nic z tych rzeczy! Bóg chce cię takiego, jakim jesteś, z całym bagażem twojego życia, z tysiącem rozproszeń, bo one są częścią ciebie. Poza tym z myślami jest trochę jak z osami – im bardziej je odganiasz, tym więcej ich przylatuje. Dlatego odpuść sobie i – jak powiedział o. John Chapman OSB: „Módl się tak, jak potrafisz, nie próbuj się modlić tak, jak nie potrafisz”. Uświadom sobie obecność Boga, a potem „po prostu bądź i patrz”.

Często narzekamy, że nasza modlitwa jest bezsensowna, bo nie widać jej efektów. Nieprawda! Bóg po prostu przychodzi tak, jak chce. Prorok Eliasz spodziewał się Go w postaci huraganu, a Ten pojawił się w lekkim powiewie.

By złamać stoł na pół

Pewnemu mnichowi, który chciał nauczyć się jednej ze sztuk walki, przez pół roku kazano robić ciągle to samo: uderzać ręką w wodę w wiadrze. Po tym czasie pojechał sfrustrowany do domu, gdzie zaciekawieni członkowie rodziny pytali go, czego się nauczył. „To był czas stracony! Niczego się nie nauczyłem!” – krzyknął zdenerwowany mnich, uderzając pięścią w mocny, dębowy stół, a mebel przełamał się na pół...

Podobnie jest z adoracją. Im dłużej opalasz się w promieniach monstrancji z Hostią, tym więcej w tobie siły. I możesz nawet nie zdawać sobie z tego sprawy, ale tutaj, na tej „herbatce” u Pana Boga, dokonują się w tobie największe przemiany. Wychodzisz z takiego spotkania i już nie jesteś tym samym człowiekiem, bo więcej jest w tobie światła.

A chrześcijanin to człowiek nadziei – skoro ma iść w totalną ciemność i beznadzieję, musi skądś zaczerpnąć jasności. Skoro można nabyć ją tak tanim kosztem – po prostu siedząc i patrząc (a przy większym zmęczeniu, nawet śniąc), głupotą byłoby nie skorzystać.

Magdalena Duchnowska

Na podstawie spotkania: Dominikańska Szkoła Wiary, edycja 2009/2010 „Czy w ogóle da się znaleźć z Bogiem wspólny język? – rzecz o adoracji”.

* Cytaty pochodzą z piosenki Maanamu pt. Po prostu bądź, odtwarzanej na spotkaniu przez  Krzysztofa Pałysa OP.

 
 
Zobacz także
Paweł Paszko OFMCap

Człowiek w Biblii pracuje. Chociaż Pismo Święte nie podaje definicji pracy ani nie rozwiązuje wszystkich problemów z nią związanych, słowo Boże rzuca ciekawe i ważne światło na ludzkie działanie, ukazując zarazem jego wartość i trud. Człowiek od początku korzysta z dzieła stworzenia i opiekuje się nim, wypełniając nakaz Stwórcy: „czyńcie sobie ziemię poddaną” (Rdz 1,28). Ów pierwotny dobrostan polegał na tym, że „Pan Bóg wziął człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał” (Rdz 2,15), a więc – aby tam pracował.

 
Małgorzata Szewczyk
Na katechezie uczono nas, że Eucharystia stanowi źródło i szczyt chrześcijańskiego życia, a przecież nierzadko w niedzielę „przegrywa” z najróżniejszymi atrakcjami codzienności. Dlaczego Najświętszy z sakramentów jest dzisiaj tylko jednym z wielu elementów praktykowania religii?
 
ks. Mateusz Szerszeń CSMA

Słowo, które pojawia się w tytule niniejszego artykułu, jest neologizmem. Jak jednak każdy neologizm, tak i ten wyrasta z potrzeby opisania rzeczywistości, której się doświadcza. Postanowiłem stworzyć nowe słowo, by opisać szczególne doświadczenie związane z najpopularniejszą modlitwą maryjną świata.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS